Sprawdziliśmy to na podstawie koszyka złożonego z kilku podstawowych produktów. Jego ostateczny koszt został ustalony na podstawie najtańszych towarów na półce w sklepie danej sieci. To oznacza, że trafiły do niego zarówno towary pod znanym logo, jak i marki własne sklepów.
W hipermarketach taniej niż w dyskontach / DGP
Okazało się, że dyskonty wcale nie wypadają najkorzystniej. Tym bardziej sklepy internetowe. Podstawowe produkty są w nich najdroższe. Do tego większość z nich nadal pobiera opłatę za dostawę produktów za mniej niż 100 zł. Za to najtaniej zrobimy zakupy w normalnych hipermarketach.
Czy mit taniej Biedronki runął? I tak, i nie. To nadal najtańsza sieć, pod warunkiem, że nie kupujemy w niej sera czy wędliny. W większości dyskontów tego rodzaju produkty nie są oferowane na wagę, a sprzedawane w paczkach. A ze względu na ograniczone miejsce na półce sklepy te proponują jedynie wysokiej klasy wędliny i sery. Zupełnie inaczej niż w super- i hipermarketach, gdzie szynkę kupimy już za mniej niż 12 zł za kg.
– Pamiętajmy, że nie zawsze to, co sprzedaje się pod nazwą szynka, jest tym, co klienta w pełni zadowoli, jeśli chodzi o jakość produktu – tłumaczy Błażej Patryn, wiceprezes zarządu Piotr i Paweł Media.
Jak zauważa Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, mamy do czynienia z coraz większym spłaszczaniem cen. To efekt rosnącej konkurencji między wszystkimi sieciami działającymi na rynku. Zostały one zmuszone do walki o klientów mających coraz mniej pieniędzy w portfelach, co jest konsekwencją tego, że wzrost płac nie nadąża za wzrostem cen.
Dlatego niemal wszystkie sieci wprowadziły i rozszerzają oferty towarów pod markami własnymi. Dzięki temu ceny w hipermarketach, supermarketach i sklepach osiedlowych spadły, zbliżając się do tych obowiązujących w dyskontach.
Rozpętała się też wojna na promocje cenowe. Dzięki nim każdego dnia wybrane produkty można kupić o kilkadziesiąt procent taniej. Tyle że promocje prowadzą wszystkie sklepy i jednego dnia określone produkty są tańsze w jednej sieci, a drugiego dnia w innej. Klient, by kupić taniej, musi się dobrze orientować i nieźle nabiegać.
Ciągle najdroższe są osiedlowe markety. Ale to też powoli zaczyna się zmieniać, bo coraz częściej przejmowane są przez znane sieci. Dzięki temu klienci mogą robić zakupy taniej. – Konkurować zaczynamy już nie tylko gwarancją wysokiej jakości sprzedawanych towarów, ale także bogactwem usług dodatkowych – możliwością zapłacenia w kasie nie tylko za zakupy, lecz także za domowe rachunki, czy punktami do ładowania telefonów komórkowych – podkreśla Andrzej Faliński.

Ceny w sklepach zbliżają się do siebie – to efekt walki o klienta