Euroland ogłosił przyspieszenie prac nad wspólnym nadzorem bankowym z udziałem EBC, mimo obaw Czech i Węgier o los swoich banków-córek pod takim nadzorem. Polska wstępnie jest za, ale zapowiada pilnowanie interesów krajów goszczących banki-córki.



Jak ocenił we wtorek szef polskiego resortu finansów Jacek Rostowski po spotkaniu ministrów finansów "27" w Brukseli, taki wspólny europejski nadzór eurolandu "może być nawet pożądany" dla Polski i innych tzw. państw goszczących banki-córki.

"Zawsze byliśmy za tym, aby uprawnienia nadzorów macierzystych były stopniowo przekazywane do nadzoru europejskiego. I organizacyjnie, i logistycznie jest na pewno lepiej, by nasz nadzór miał do czynienia tylko z jednym nadzorem zagranicznym" - powiedział. Nadzór europejski nie będzie bowiem "tak bliski nadzorowanym instytucjom macierzystym", czyli krajom, w których znajdują się siedziby grup bankowych - wyjaśnił.

Rostowski zaznaczył, że państwa goszczące banki-córki stanowią "przytłaczają większość" w UE (21 z 27), dlatego ich interesy trzeba brać pod uwagę przy tworzeniu europejskiego nadzoru bankowego. Filie zachodnich banków dominują w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie stanowią ok. 70 proc. sektora. Już teraz - podał Bank Światowy - region ten odczuwa zmniejszony dopływ kapitału, bo banki-matki muszą wzmacniać swoje bilanse, by spełniać zwiększone unijne wymogi kapitałowe.

Podczas wtorkowego spotkania ministrowie finansów Czech i Węgier wyrazili obawy o wpływ, jaki wspólny nadzór może mieć na relację i podział odpowiedzialności pomiędzy krajami goszczącymi banki-córki a krajami głównych siedzib banków-matek. "Już teraz obserwujemy odpływ kompetencji na rzecz Europejskiego Nadzoru Bankowego (EBA)" - powiedział czeski minister finansów Miroslav Kalousek.

Minister finansów Luksemburga Luc Frieden wskazał też "pośrednie koszty społeczne", jakie poniosłyby kraje goszczące filie w razie ich likwidacji i zwalniania pracowników. Jego zdaniem koszty takie należy wziąć pod uwagę w rozmowach o wspólnym finansowaniu likwidacji banków i gwarantowaniu depozytów w UE. Także sektor bankowy Luksemburga jest zdominowany przez banki-córki.

Odpowiadając na te obawy, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego Michel Barnier zastrzegł, że zintegrowany nadzór, który KE ma zaproponować we wrześniu, "powinien nadzorować wszystkie banki, łącznie z bankami-córkami". Uznał za możliwe, że zgodę na wspólny nadzór wyrażą tylko państwa strefy euro, a nie wszystkie kraje unijne. Jego zdaniem nadzór "jest potrzebny +27+, ale niezbędny dla +17+ krajów strefy euro".

Na wtorkowym posiedzeniu premier Włoch Mario Monti apelował o "ambitniejszą" unię bankową, wykraczającą poza propozycję KE sprzed miesiąca. Zakłada ona większą integrację finansowanych przez banki narodowych funduszy likwidacyjnych, a nie utworzenie jednego, wspólnego funduszu. "Wspólny fundusz restrukturyzacji i likwidacji banków oraz system gwarantowania depozytów pod wspólnym nadzorem (...) jest odpowiedzią na obecny kryzys" - powiedział Monti.



Obecny na spotkaniu przedstawiciel Europejskiego Banku Centralnego (EBC) ocenił, że istnieją "potencjalne problemy" w proponowanym przez KE zmniejszaniu zobowiązań likwidowanych banków na rzecz wierzycieli. Zaznaczył, że potrzebne są "zabezpieczenia finansowe na poziomie krajowym", by obywatele mieli gwarancje swoich depozytów w razie likwidacji banku.

EBC popiera wspólny fundusz likwidacji banków, który zwłaszcza w przypadku grup bankowych obejmujących kilka krajów "rozwiązałby na samym początku problem dzielenia się ciężarem" likwidacji. W poniedziałek szef EBC Mario Draghi powiedział, że fundusz taki - poza składkami banków - mógłby być finansowany także z dochodów z przyszłego podatku od transakcji finansowych.