„Jeśli strefa euro ma się utrzymać, musi przyjść czas na unię fiskalną i wspólne dzielenie ciężarów, a wtedy rynki muszą poważniej ocenić wiarygodność kredytową Niemiec” – mówi Ralf Ahrens z Frankfurt Trust.
Po złożeniu przez Hiszpanię wniosku o 100 mld euro pomocy dla podtrzymania swych banków, różnica w kosztach 10-letniego kredytu dla Niemiec w porównaniu z USA zmniejszyła się w największym stopniu od trzech miesięcy. Również CDS-y, wskazujące na koszty ubezpieczenia na wypadek niewypłacalności Niemiec podskoczyły do najwyższego poziomu od stycznia.
„Teraz wzrasta świadomość, że skutki kryzysu mogą również być dość bolesne dla niemieckiej gospodarki”– podkreśla Ciaran O’Hagan, strateg Societe Generale w Paryżu – „Rosną zobowiązania Niemiec. Ktoś musi zapłacić za oczywiste straty i umacnia się przeświadczenie, że nie uciekną przed tym podatnicy z reszty Europy”.
Premie za niemieckie dziesięciolatki wzrosły w tym tygodniu o 17 punktów bazowych do 1,50 proc. wobec 1,127 proc. z początku czerwca. Różnica w stosunku do brytyjskich papierów skurczyła się do 26 bp. w porównaniu z przeciętną 49 pb. za ostatnie pięć lat.
Jeśli sytuacja się pogorszy, pieniądze będą uciekać z Eurolandu. „Dlatego spośród wszystkich brudnych koszul wolimy te czystsze, jak (brytyjskie) gilty i (amerykańskie) Treasuries” – mówi Andrew Valls, szef europejskiego portfela Pacific Investment Management w Londynie, największego na świecie funduszu zarządzania aktywami.
Jeśli Grecy porzucą euro, wówczas Niemcom, przyjdzie zrekapitalizować Europejski Bank Centralny a nadto staną oni w obliczu finansowego chaosu i gospodarczego spadku w strefie euro – podkreśla Roger Francis, analityk Mizuho International w Londynie.
„Jeśli dojdzie do unii fiskalnej, zapłacą za to Niemcy, jeśli będzie unia bankowa, także zapłacą Niemcy. Nie ma już więcej bezpiecznej przystani w czystej postaci. Okazuje się, że bycie ostatnim, który przetrwa, wcale nie jest najlepszą rzeczą” – wtóruje Bill Blain, współkierujący grupą ds. sytuacji specjalnych Newedge Group z Londynu.