Zapewne już jutro rząd przyjmie główne założenia do przyszłorocznego budżetu. W tym roku może mieć nie lada problem z oszacowaniem przyszłorocznego wzrostu gospodarczego. Zagrożenia to małe inwestycje publiczne, niskie tempo konsumpcji prywatnej, zawirowania na rynkach finansowych.
Prognozy budżetu państwa / DGP
Za kilka dni wybory w Grecji – od ich wyniku może zależeć przyszłość strefy euro. Nikt nie wie, co się stanie, jeśli Grecy opuszczą unię walutową.
– Problemem jest duża niepewność co do rozwoju sytuacji. Ministerstwo Finansów musi rozwiązać równanie z wieloma niewiadomymi. Przy podejściu konserwatywnym wypadałoby założyć bardzo niską dynamikę PKB – mówi Piotr Bujak, ekonomista Nordea Banku.
Na razie rząd zakłada, że w 2013 r. wzrost gospodarczy wyniesie 2,5 proc. To ostrożna prognoza, która i tak – jak mówi ekonomista Nordei – może się okazać zbyt optymistyczna, jeśli zrealizuje się czarny scenariusz z głęboką recesją w strefie euro w roli głównej. Jedno jest pewne: rok 2013 będzie rokiem spowolnienia. Pytanie tylko, jak silnego.
– Słaba dynamika wzrostu gospodarczego oznacza, że dochody budżetu znajdą się pod dużą presją. Trudno liczyć na ich istotny wzrost. Może trzeba będzie mocniej pracować przy wydatkach, by osiągnąć założone cele – mówi Piotr Bujak.
Te cele to głównie zmniejszenie deficytu finansów publicznych do 2,2 proc. PKB. Deficyt samego budżetu ma spaść do 32 mld zł z 35 mld zł zaplanowanych na ten rok. Według wieloletniego planu finansowego wydatki w przyszłym roku mają sięgnąć 337,4 mld zł, a dochody 305,4 mld zł.
Główne zagrożenia dla przyszłorocznych dochodów to zwłaszcza tempo konsumpcji prywatnej. Rząd spodziewa się przyspieszenia do około 3 proc. w skali roku. – To może być trudne. Dynamika PKB będzie raczej generowana przez eksport, być może w drugim półroczu ruszą prywatne inwestycje firm. Ale o przyspieszenie konsumpcji będzie trudno – ocenia Bujak.
Problemy z konsumpcją to skutek małego wzrostu zatrudnienia i niskiego wzrostu płac. Rząd nie zamierza konsumpcji pomagać i już zapowiedział zamrożenie funduszu wynagrodzeń w budżetówce. To oznacza, że albo nie będzie podwyżek w ogóle, albo szefowie jednostek sektora publicznego będą zmniejszać zatrudnienie. Niska dynamika konsumpcji oznaczać może problemy z wpływami z VAT – a to jest główne źródło dochodów państwowej kasy. Na razie rząd zakłada, że z podatków pośrednich uda mu się uzyskać 199,3 mld zł. To o 3,2 mld zł więcej niż zaplanował na ten rok.
Wpływom z VAT nie będzie też sprzyjać zmniejszenie inwestycji publicznych. Dla Adama Czerniaka, ekonomisty Kredyt Banku, zniwelowanie negatywnych skutków spadku inwestycji to jedno z największych wyzwań.
– Wiemy, że nastąpi ograniczenie wydatków na inwestycje drogowe. Może to być nawet spadek rzędu 20 proc. w połowie przyszłego roku. Jeśli równolegle będą prowadzone cięcia w pozostałych sektorach budżetowych, może się to negatywnie odbić na wzroście gospodarczym i pogorszyć nastroje w całej gospodarce. Co zaszkodzi wielkości dochodów – uważa ekonomista.
Jeśli aktywność gospodarcza osłabnie, to nie tylko z wpływami z VAT mogą być problemy. Gorsze wyniki przedsiębiorstw mogą obniżyć dochody z CIT i dywidend spółek Skarbu Państwa. Zwłaszcza w tym drugim przypadku powtórzenie wyniku z tego roku – czyli około 8,1 mld zł wpływów – może być trudne. Choć rząd zamierza też głębiej sięgnąć do kieszeni podatników. Od przyszłego roku będą obowiązywały nowe zasady stosowania 50-proc. kosztów uzyskania przychodów z praw autorskich. Każdy twórca, który zarobi więcej niż próg dochodowy w PIT, od nadwyżki będzie musiał odliczać zwykłe koszty uzyskania przychodu. Zmiana ma dotyczyć 17 tys. podatników, a finanse publiczne mają zyskać na niej około 164 mln zł.
Tworząc budżet na 2013 rok, MF będzie miało jeszcze jeden problem: oszacowanie kosztów finansowania potrzeb pożyczkowych. Dziś nie sposób odpowiedzieć na pytanie, jakie będą rentowności papierów skarbowych w przyszłym roku i czy będzie na nie popyt. Na razie jest nieźle, wykorzystując sytuację na rynkach w pierwszych miesiącach roku, resort sfinansował już 70 proc. tegorocznych potrzeb i prawdopodobnie niebawem zacznie prefinansować przyszłoroczne. Na sam wykup obligacji zapadających w 2013 roku na rynku krajowym trzeba będzie wyłożyć ponad 82 mld zł, do tego trzeba doliczyć około 6 mld zł na wykup bonów skarbowych. Trzeba będzie też sfinansować potrzeby pożyczkowe netto budżetu, na które składa się finansowanie nie tylko deficytu budżetu centralnego, lecz także deficytu budżetu środków europejskich. W sumie potrzeby netto mają wynosić 39,1 mld zł.

Rząd nie zamierza pomóc konsumpcji, już zapowiedział zamrożenie płac