Sverrir Sverrinson, analityk rynków akcji, Saxo Bank
Korzyści ekonomiczne płynące z tak dużych wydarzeń sportowych są z reguły znacznie zawyżane przez polityków i przedstawicieli samorządów, w celu uzasadnienia starań o ich organizację. Zarówno mistrzostwa świata, jak i Europy – tak jak w przypadku olimpiady – wydają się nieść gospodarzom ogromne korzyści ekonomiczne. Ale eksperci są innego zdania! Bez względu na to, o którym wydarzeniu mówimy, sprawa z reguły wygląda tak samo. Rządy inicjują serię drogich projektów infrastrukturalnych, w tym modernizację dróg, linii kolejowych, stadionów itd., które zazwyczaj w dłuższym terminie nie przynoszą krajowej gospodarce oczekiwanych korzyści.
Prawdą jest, że niektóre lokalne sektory korzystają na organizacji takich eventów – w tym turystyka (przede wszystkim hotele), sprzedaż detaliczna, supermarkety oraz transport. Podczas turnieju zasadniczo wzrośnie obłożenie hoteli w miastach-gospodarzach (oraz sąsiadujących miejscowościach), co w związku z wywindowaniem cen przełoży się na pokaźne zyski hotelarzy. Ponadto Polska i Ukraina znacząco poprawią swój image jako otwartych i bezpiecznych krajów. Przykładem może być RPA, która organizowała mistrzostwa świata w 2010 r. Niemniej jednak oprócz kilku sektorów, których zyski zwiększą się podczas turnieju, ogólny rozrachunek ekonomiczny wcale nie musi być tak korzystny, jak początkowo zakładano.
Euro 2012 – koszty i korzyści
Tak Polska, jak i Ukraina przeznaczyły ogromne pieniądze na budowę i modernizację stadionów, które będą wykorzystywane w czasie turnieju. Całkowity koszt samej budowy stadionów szacowany jest na 2,3 mld euro. Jednocześnie łączne wpływy ze sprzedaży biletów, według licznych prognoz, sięgną jedynie 150 mln euro.
Oczywiście możemy do tego dodać przychody z merchandisingu, jedzenia, picia i innych produktów sprzedawanych na stadionach. Jednak kibice musieliby wydać naprawdę dużo pieniędzy, aby dziura się zmniejszyła. Z doświadczenia wiem, że fani wydają mniej więcej tyle samo na dodatkowe produkty, co na bilet. W tym wypadku oznaczałoby to dodatkowe 150 mln euro przychodów. To w dalszym ciągu pozostawia niezbilansowane 2 mld euro z samej budowy stadionów.
Co więcej, moje szacunki nie obejmują pozostałych wydatków infrastrukturalnych, takich jak budowa dróg, linii kolejowych, obiektów itd. Jeżeli koszty te dodamy do rachunku, prognozowany koszt całkowity projektów infrastrukturalnych dla obu krajów wyniesie ok. 25 mld euro (16 mld euro dla Polski, 9 mld euro dla Ukrainy).
Odrobina ekstrawagancji…
Kosztowne Euro 2012 nie różni się wiele od olimpiady czy mistrzostw świata. RPA - gospodarz World Cup 2010, przeznaczyła na projekty infrastrukturalne ok. 40 mld dolarów. Szacowane korzyści kształtowały się w zakresie od 7,6 mld do 21,3 mld dolarów. Tak ogromna różnica wskazuje na wysoką niepewność związaną z organizacją wielkich wydarzeń sportowych, podczas gdy górna granica korzyści nawet nie przekroczyła poziomu kosztów!
Austria, gospodarz Euro 2008, oszacowała wartość dodaną organizacji turnieju na 640 mln euro. Jednocześnie, w przeciwieństwie do wielu innych gospodarzy nie przeprowadziła kosztownych projektów infrastrukturalnych – wydała „jedynie” 900 mln euro. Zatem w tym wypadku rachunek okazał się sensowny – przynajmniej wydatki znacząco nie przewyższały przychodów.
Przykładem ekstremalnym są wydatki Kataru, organizatora World Cup 2022. Prognozowana łączna wartość inwestycji infrastrukturalnych przed rozpoczęciem mistrzostw to 56 mld euro. Przy populacji na poziomie 2 mln ludzi oznacza to ok. 35 tys. dolarów na obywatela… To czyste szaleństwo!
Patrząc z bardziej optymistycznej perspektywy, projekty infrastrukturalne prowadzone w Polsce i na Ukrainie w ostatnich latach, utworzyły całkiem sporo miejsc pracy, a niektóre z nich zostaną utrzymane po zakończeniu turnieju. Co więcej, projekty strategiczne będą w przyszłości przynosić dalsze korzyści. Główne sieci dróg i linii kolejowych zostały w dużym stopniu zmodernizowane lub rozbudowane, co przełoży się na lepsze warunki podróżowania na szczeblu lokalnym – są to de facto długoterminowe inwestycje narodowe. Euro 2012 to z kolei jedynie świetna wymówka dla rządu do rozpoczęcia tych projektów.