Spada dochód rozporządzalny, czyli to, ile można wydać na zakupy
Rząd może mieć problem z realizacją wpływów z podatków pośrednich w tym roku. Choć wzrost cen towarów i usług jest wyższy, niż założono w ustawie budżetowej, to niska dynamika konsumpcji szkodzi dochodom z VAT.
Rząd może mieć problem z realizacją wpływów z podatków pośrednich w tym roku. Choć wzrost cen towarów i usług jest wyższy, niż założono w ustawie budżetowej, to niska dynamika konsumpcji szkodzi dochodom z VAT.
Do końca kwietnia budżet zebrał prawie 62,6 mld zł z podatków pośrednich. To niespełna 32 proc. rocznego planu. Przed rokiem do kasy państwa w tym samym czasie wpłynęło 59,8 mld zł – ale wtedy było to już 33,3 proc. planu na cały rok.
Ekonomistów nie dziwi gorsze wykonanie planu dochodów z VAT. Jak mówią, to efekt słabnącej dynamiki konsumpcji. W pierwszym kwartale wzrosła ona o 2,1 proc. – czyli tyle, ile w ostatnich miesiącach poprzedniego roku.
– To słaby wynik, jak na polskie warunki – mówi Urszula Kryńska, ekonomistka Banku Millennium. Jej zdaniem w całym roku konsumpcja może wzrosnąć o 2 – 2,5 proc. To mniej, niż założył rząd przy konstruowaniu budżetu. Według jego prognozy wzrost konsumpcji prywatnej powinien wynieść 2,9 proc.
– To, że konsumpcja zwalnia, widać było już w listopadzie 2011 roku. Obecna sytuacja na rynku pracy też uzasadnia oczekiwania mniejszych wpływów z VAT – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.
Niska skłonność do zakupów może się utrzymać z dwóch powodów. Pierwszy: spada tzw. dochód rozporządzalny, czyli to, co możemy wydać po opłaceniu koniecznych wydatków, takich jak np. podatki. Według danych GUS już w zeszłym roku, po raz pierwszy od 6 lat, dochód rozporządzalny realnie spadł o 1,4 proc. i wyniósł 1227 zł na osobę miesięcznie. To musiało przełożyć się na spadek miesięcznych wydatków: wyniosły one 1015 zł, o 1,8 proc. mniej niż rok wcześniej.
Drugi powód hamowania konsumpcji to wysoka inflacja. Paradoksalnie to, co miało wspierać wpływy z VAT – bo inflacja jest wyższa, niż zakładał rząd – zaczęło im szkodzić. Droga żywność i paliwa wymuszają zmiany w strukturze wydatków gospodarstw domowych. Jedzenie i benzyna to towary, na które popyt jest stały. Gdy drożeją, spadają wydatki w innych grupach towarów. I tę tendencję też już widać od ubiegłego roku, gdy udział wydatków na żywność we wszystkich wydatkach gospodarstw domowych wzrósł – po raz pierwszy od kilku lat – do 25 proc. z 24,8 proc. rok wcześniej. Gdy rosną wydatki na żywność kosztem innych towarów, dla budżetu nie jest to dobra wiadomość. Bo żywność w znacznej części opodatkowana jest obniżoną, 8-proc. stawką VAT.
Ekonomiści uspokajają: sytuacja w budżecie jest napięta, ale nie ma ryzyka wymknięcia się spod kontroli deficytu budżetowego.
– Wpływy z podatków dochodowych na razie wypadają nieźle. Przede wszystkim jednak budżet dostanie ponad 8 mld zł z NBP, czego rząd się nie spodziewał – mówi Urszula Kryńska.
Piotr Kalisz wskazuje na jeszcze jedno źródło wpływów: dywidendy spółek Skarbu Państwa. Na koniec maja Ministerstwo Skarbu było już pewne prawie 5 mld zł wpływów z podziału zysku. A przed nami jeszcze walne zgromadzenia m.in. PKO BP (MSP może liczyć na co najmniej 650 mln zł) i KGHM Polska Miedź (co najmniej 1 mld zł). To powinno wystarczyć, by budżet nie miał większych problemów z całością dochodów. Jednak dużo zależy od tego, co będzie się działo w drugiej połowie roku w gospodarce.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama