Czeska Państwowa Inspekcja Rolniczo-Żywnościowa (SZPI) poinformowała w poniedziałek, że sieć handlowa Lidl w Czechach musi wycofać ze sprzedaży ryż kupowany od polskiej firmy ze względu na nadmierną zawartość ołowiu.

Według SZPI w pakowanym w Polsce ryżu normy dotyczące zawartości ołowiu przekroczone zostały 2,5-krotnie. "W pobranej próbce analizy stwierdziły 0,51 miligramów ołowiu w kilogramie ryżu, dlatego też produkt został uznany za niezdatny do spożycia" - oświadczył rzecznik inspekcji rolniczo-żywnościowej Pavel Koprziva.

Czeski Lidl już wstrzymał sprzedaż 400-gramowych opakowań ryżu firmy ROL-RYŻ z Gdyni. Zapowiedział też, że zwróci klientom pieniądze.

Wycofywanie z czeskiego rynku ryżu dostarczonego tam przez gdyńską firmę potwierdził w poniedziałek PAP dyrektor handlowy firmy ROL-RYŻ Bartosz Miller. Jak poinformował, spółka, w ramach działań prewencyjnych, wycofuje z czeskiego rynku 15-20 tysięcy opakowań ryżu.

Gdy towar wróci do Gdyni, firma chce go poddać badaniom. "Z Czech dotarły do nas wyniki dwóch różnych badań wykonanych przez tę samą instytucję: wyniki te znacznie się między sobą różnią" - podkreślił Miller dodając, że dalsze działania firmy, którą reprezentuje, będą uzależnione od wyników badań przeprowadzonych w Polsce.

To kolejny w ostatnich dniach komunikat czeskich inspektorów dotyczący żywności z Polski. Od początku miesiąca SZPI ostrzegała czeskich konsumentów przed "polską kapustą z kwasem mrówkowym", czy "polskich lodach niebezpiecznych dla alergików".

Nagonka na polską żywność rozpoczęła się tuż po tzw. aferze solnej w Polsce. Czeskie ministerstwo rolnictwa zażądało od polskich władz listy firm, które w produkcji żywności wykorzystywały sól przemysłową. Szef resortu w Pradze Petr Bendl straszy Polaków całkowitym zakazem importu żywności z Polski.

Wicepremier Waldemar Pawlak ocenił natomiast w połowie kwietnia, że wątpliwości czeskiej administracji dotyczące jakości polskiej żywności w związku z tzw. aferą solną zostały rozwiane. To nie przekonało ministra Bendla, który nadal domaga się szczegółowych informacji w tej sprawie.

Na początku maja problemem polskiej żywności w Czechach zajął się opiniotwórczy tygodnik "Respekt". Zwrócił uwagę, że czescy importerzy oraz wielkie sieci handlowe ściągają z Polski przede wszystkim produkty, które mogą na miejscowym rynku konkurować ceną, a nie jakością. Czasopismo podkreślało też, że w dużej mierze winę za taki stan rzeczy ponoszą czescy konsumenci. Zwraca ponadto uwagę, że polska żywność ma bardzo dobrą opinię w innych krajach i 28 zastrzeżonych produktów regionalnych, których Czesi nie znają.

"Czeski konsument postrzega jednak sąsiadów zupełnie inaczej. Dla niego Polska to kraj czekolady bez kakao, kawy bez kawy i innych produktów najgorszej jakości. Do Czech importuje się nie to, co smakuje, ale to, co jest najtańsze. Odpowiada temu jakość. I stało się, że gdy ktoś powie o jakimś produkcie, że jest +polski+, automatycznie to oznacza, że jest +podejrzane+" - tłumaczy "Respekt".

Polska jest największym dostawcą żywności na czeski rynek. Wartość polskiego eksportu produktów spożywczych sięga około 800 milionów euro rocznie.

Z Pragi Michał Zabłocki (PAP)

zab/ aks/ mki/ mag/