KE przyjęła w środę propozycje budżetu UE na 2013 rok, zakładając wzrost wydatków o 6, 8 proc. (prawie 9 mld euro) w stosunku do budżetu 2012, co uzasadnia m.in. koniecznością zapłacenia spływających faktur. Płatnicy netto już krytykują tak znaczny wzrost.

Zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej przyszłoroczny budżet wyniesie 137,9 mld euro, co oznacza wzrost płatności o 6,8 proc. w stosunku do budżetu w 2012 roku (129 mld euro).

Komisje zalały faktury za kończone inwestycje

Ten wzrost - jak uzasadnia komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski - wynika m.in. z tego, że jest to ostatni rok perspektywy finansowej 2007-13 i do KE spływa coraz więcej faktur za projekty, do których finansowania UE się zobowiązała. Ich liczba i wartość znacznie teraz rośnie, bo spływają faktury za duże, wieloletnie inwestycje rozpoczęte na początku perspektywy budżetowej 2007-13.

"Wiele projektów finansowanych z funduszy UE w całej Europie zbliża się do końca realizacji: mosty, koleje, autostrady zostały zbudowane dla dobra wszystkich, a teraz musimy zapłacić za nie rachunki" - powiedział Lewandowski.

Jest też sporo niezapłaconych rachunków

Ponadto KE potrzebuje też dodatkowych środków na zapłacenie zaległych faktur, które trafiły do niej na sam koniec 2011 roku, czyli już po uzgodnieniu porozumienia ws. budżetu UE na 2012 rok. To były faktury na około 11 mld euro, znacznie wyższe niż szacowano. "Doprowadziło to do efektu "kuli śniegowej" niezapłaconych rachunków, skoro każdego roku nie możemy wywiązać się z pewnych zobowiązań ze względu na niedobór środków - powiedział Lewandowski. - Ale gdy rachunek za elektryczność czy wodę dociera, to trzeba go zapłacić, nawet jeśli szukamy oszczędności".

KE zapewnia zresztą, że jej budżet jest oszczędny. Liczony w tzw. zobowiązaniach (czyli przyszłych wydatkach) rośnie tylko o inflację - 2 proc. KE zamroziła wydatki na administrację, co udało się, m.in. dzięki redukcji etatów o 1 proc. KE zobowiązała się, że w ciągu pięciu lat zredukuje liczbę urzędników o 5 proc.

Ponadto Lewandowski przekonuje, że polityki, gdzie nastąpi wzrost płatności, są politykami bezpośrednio przyczyniającymi się do wzrostu gospodarczego i zatrudnienia w Europie, co jest zgodne z rekomendacjami przywódców państw UE. Rosną fundusze na badania (w sumie 9 mld, wzrost o 28,1 proc. w porównaniu z 2012 rokiem); program konkurencyjność i innowacyjność (546 mln, wzrost o 47,8 proc.); fundusze strukturalne i spójności (49 mld, wzrost o 11,7 proc.) oraz program nauka przez całe życie (1,2 mld, wzrost o 15,8 proc.).

"W pełni zgadzam się z apelami o lepsze wykorzystanie środków unijnych, aby pomóc Europie wyjść z kryzysu, (...) ale samymi cięciami nie przywrócimy wzrostu. Europa potrzebuje mądrych inwestycji" - powiedział Lewandowski.

Płatnicy netto już mówią - nie dopłacimy

Ale z wypowiedzi dyplomatów wynika, że płatnicy netto mogą nie zgodzić się na tak duży proponowany przez KE wzrost budżetu UE, bo podniesie to ich składki do unijnej kasy.

"Tak duży wzrost jest nie do zaakceptowania, bo to ma automatyczne konsekwencje: wzrosną nasze składki (do budżetu UE)" - powiedziały w poniedziałek grupie dziennikarzy w Luksemburgu źródła jednego z krajów płatników netto. I wskazały, że jest to nie do przyjęcia, zważywszy że kraje zmagają się, by zredukować deficyty swoich finansów publicznych poniżej dozwolonego poziomu 3 proc. PKB. Dlatego - dodały te źródła - KE zamiast prosić kraje o więcej pieniędzy, powinna znaleźć środki niewykorzystywane w innych liniach budżetowych.

Negocjacje będą mordercze. Mogą doprowadzić do prowizorium budżetowego

Negocjacje w sprawie przyszłorocznego budżetu UE zapowiadają się przynajmniej równie ciężko, jak negocjacje w 2011, a zwłaszcza w 2010 roku, kiedy Unia w ostatniej chwili uniknęła tzw. prowizorium budżetowego z powodu braku porozumienia między kilkoma krajami - płatnikami netto do unijnej kasy UE (głównie Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Holandia i Austria) - a Parlamentem Europejskim, który bronił hojniejszego budżetu.

Do batalii o budżet roczny UE dochodzą też jeszcze trudniejsze negocjacje kolejnej siedmioletniej perspektywy finansowej UE na lata 2014-20. Płatnicy netto podtrzymali we wtorek swoje stanowisko. Kilka państw, w tym Niemcy, Holandia, Wielka Brytania i Austria otwarcie mówi, że budżet w płatnościach powinien być mniejszy o "przynajmniej" 100 mld euro w stosunku do propozycji KE z czerwca (972 mld euro na lata 2014-20). Cięciami, jak wynikało z wtorkowej debaty ministrów ds. europejskich, najbardziej zagrożona jest polityka spójności, znacznie bardziej niż wspólna polityka rolna i dopłaty bezpośrednie dla rolników. Na to nie chcą się zgodzić biedniejsze kraje, w tym Polska, która jest w UE głównym beneficjentem polityki spójności. "Jak mają być cięcia, to muszą być we wszystkich politykach, a nie tylko spójności" - mówił minister Mikołaj Dowgielewicz.

Pragnące zachować anonimowość źródła cypryjskie powiedziały, że w związku z tak kompletnie różniącymi się stanowiskami państw w sprawie budżetu, nie spodziewają się, by, tak, jak się oczekuje, w grudniu na szczycie UE udało się osiągnąć ostateczne porozumienie. Cypr po Danii przejmuje w lipcu półroczną rotacyjna prezydencję w UE.

ro/