Eurostrefa wciąż najgorsze ma przed sobą, a skutki kryzysu nie ograniczą się do rynków finansowych - ocenia Jonathan Eyal, dyrektor ds. bezpieczeństwa międzynarodowego ośrodka badawczego Royal United Services Institute (RUSI).

"Wprawdzie zanosi się na to, że strefa euro przetrwa, ale będzie to inna eurostrefa" - zawyrokował. "Europa będzie kontynentem podatnym na stan rozdrażnienia, w którym okresowe kryzysy polityczne zwielokrotnią regionalne napięcia" - napisał w najnowszym dwumiesięczniku ośrodka "RUSI Journal".

Eyal obawia się, że pozory równości i solidarności członków UE trudno będzie utrzymać, ponieważ "kryzys finansowy zbiega się z historycznym podziałem na bardziej wydajny i przedsiębiorczy blok państw Europy Północnej a rzekomo nieuporządkowane Południe".

Według niego kryzys odsłania także inny podział - na Europę Wschodnią oraz Zachodnią - i uwydatnia ukryte podziały między Niemcami a całą resztą. O regionie Europy Wschodniej napisał, że "wyjdzie z kryzysu bez szwanku tylko przy wsparciu reszty UE, ale pozostanie biednym kuzynem o wiele bogatszego Zachodu".

Nowa era

"Załamanie się modelu kapitalizmu napędzanego długiem wprowadziło nową erę, w której europejskie rządy będą rozdarte między zaspokojeniem potrzeb własnych obywateli pragnących bezpieczeństwa socjalnego, oświaty i służby zdrowia a zadowoleniem rynkowych graczy, którzy chcą zwrotu na rządowych obligacjach" - dodał.

"Na obecnym etapie rządy traktują priorytetowo rynki, przedkładając ich interesy nad interes swych obywateli. Ale nawet radykalne środki zaciskania pasa podyktowane chęcią uśmierzenia rynków nie okażą się wystarczające, ponieważ wymagana skala cięć (rządowych wydatków) jest zwyczajnie zbyt duża" - ocenia Eyal.

Europa jego zdaniem nie jest przygotowana na to, co ją czeka.

Wymienia w tym kontekście wyłonienie się nowych ruchów politycznych, zarówno na prawicy, jak i lewicy, napięcia społeczne, wyzwanie dla demokratycznych instytucji i procedur, takich jak Schengen, nową falę migracji. Przewiduje też spadek wydatków na obronę, co zresztą widać od pewnego czasu, i wskazuje, że rządy eurostrefy nie mają wpływu na zachowanie rynków finansowych.

Wśród długofalowych problemów eurostrefy Eyal wymienia brak konkurencyjności pogłębiony przez wspólną walutę, która nie wszystkim krajom służy, brak programu wzrostu, uzupełniającego zaciskanie pasa, pogłębiający się demokratyczny deficyt, wyrażający się m.in. w przejęciu rządów we Włoszech i w Grecji przez "technokratów".

"Europa nie jest już wzorem do naśladowania dla innych regionów świata, ponieważ trudno jej prezentować się jako model integracji, gdy w tym samym czasie sama wyciąga rękę do Chin" - twierdzi.

"Europa będzie w coraz większym stopniu postrzegana jako +stary kontynent+ w każdym sensie tego słowa: region, który najlepszy okres ma za sobą, odcinający kupony od minionej chwały, produkujący najwyższej jakości luksusowe towary i mający przemysł precyzyjny, ale zasadniczo gotowy do przejęcia przez dysponujące dużymi rezerwami gotówki firmy z Chin" - podsumowuje Eyal.