W trzydniowym szczycie ONZ dotyczącym zrównoważonego rozwoju bierze udział 191 członków ONZ.
Podczas uroczystości otwarcia pokazano trzyminutowy film zatytułowany "Stan planety, witamy w antropocenie", który ukazuje szkody wyrządzane przez ludzi podczas tej epoki, zapoczątkowanej przez rewolucję przemysłową.
Do przywódców zwróciła się 17-letnia uczennica z Nowej Zelandii Brittany Trifold, która mówiła o "złości z powodu stanu, w jakim znajduje się Ziemia". "Jesteście tu, aby uratować godność, czy aby uratować nas?" - pytała.
Zdaniem sekretarza generalnego ONZ od szczytu w Rio w 1992 roku "postęp był bardzo powolny". Teraz "mamy drugą szansę" - dodał Ban Ki Mun. Przed 20 laty w Rio uzgodniono, że rozwój zrównoważony powinien łączyć rozwój gospodarczy, społeczny oraz poszanowanie środowiska.
Ban Ki Mun wyraził zadowolenie z tego, że we wtorek po długich negocjacjach udało się uzgodnić tekst końcowy konferencji Rio +20. Porozumienie w środę zostanie przedstawione szefom państw i rządów.
"Jesteśmy na drodze do osiągnięcia historycznego porozumienia. Świat nas obserwuje, by sprawdzić, czy słowa zamienią się w czyny" - powiedział.
"Nadszedł czas, by myśleć globalnie i długoterminowo, bo upływający czas nie jest po naszej stronie" - dodał szef ONZ.
50-stronicowy dokument uzgodniony we wtorek proponuje wzmocnienie Programu Narodów Zjednoczonych na rzecz Ochrony Środowiska (UNEP), w celu zwiększenia jego wydajności, i zdefiniowanie w ciągu trzech lat celów zrównoważonego rozwoju (SDG), podobnych do Milenijnych Celów Rozwoju, które wygasają w 2015 roku.
Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" nazwał tekst "słabym kompromisem", który "nikomu nie służy".
Na konferencji prasowej Ban Ki Mun przyznał, że oczekiwał bardziej ambitnych rezultatów poprzedzającej szczyt konferencji Rio +20. Dodał, że negocjacje były "bardzo długie i trudne". "Było wiele ambitnych propozycji, ale kraje mają ograniczenia i określone interesy" - powiedział.
Szef ONZ podkreślił jednak, że dokument zawiera wiele jasnych strategii działania, np. konkretnych projektów na rzecz walki z ubóstwem i ochrony zasobów naturalnych.
Podczas negocjacji główny spór toczył się między UE a tzw. grupą G-77, czyli ponad 130 rozwijającymi się państwami plus Chiny.
UE była zdania, że proponowane w dokumencie cele są za mało ambitne i zawierają za mało rozwiązań, które promuje sama Unia. UE chciałaby też realizacji SDG jak najmniejszym kosztem i w jak najprostszy sposób.
Z kolei G-77 stoi na stanowisku, że należy zbudować odpowiednie instytucje, a sam proces realizacji celów uzgadniać i zatwierdzać w odpowiedniej procedurze, czyli m.in. w trakcie negocjacji na szczeblu międzyrządowym.