Czechy w ramach środków ostrożności czasowo wstrzymały import soli spożywczej z Polski - podał we wtorek na konferencji prasowej w Pradze czeski minister rolnictwa Petr Bendl.

Jak podkreślił, Polska przekazała Republice Czeskiej zbyt mało informacji na temat polskich przedsiębiorstw, które do żywności wprowadzały sól techniczną zamiast soli jadalnej. Czesi nie wiedzą też, w jakich artykułach może znajdować się sól przemysłowa; dopóki się to nie wyjaśni, dystrybucja pakowanej soli spożywczej pochodzącej z Polski zostaje wstrzymana.

"W Czechach już wstrzymano wprowadzanie do obiegu pakowanej soli spożywczej z Polski do czasu, gdy zostanie wykazana jej nieszkodliwość dla zdrowia. Organy kontrolne podały jednak, że decydująca większość czeskich producentów wykorzystywała w produkcji sól spożywczą z innych niż Polska krajów członkowskich UE" - poinformował PAP rzecznik ministerstwa rolnictwa w Pradze Jan Żaczek.

Czeski resort rolnictwa zwrócił się do Warszawy o szczegółowe dane, w tym listę firm, które w Polsce rozprowadzały sól techniczną. Poprosił też, by polskie służby kontroli żywności współpracowały z instytucjami czeskimi.

"Żądamy informacji o transportach wyrobów spożywczych z zawartością soli przemysłowej, które mogłyby trafić na rynek w Republice Czeskiej" - powiedział minister Bendl. Oprócz tego ministerstwo rolnictwa w Pradze komunikuje się w tej sprawie z Komisją Europejską.

Już wcześniej czeskie służby zajęły się kontrolą polskich produktów spożywczych. Zatrzymano dwa transporty soli z Polski o niejasnym pochodzeniu. Wyniki inspekcji będą znane najwcześniej w piątek.

Minister Bendl podkreślił też, że Czechy nie rozważają zakazu importu polskich artykułów spożywczych w związku z aferą solną w Polsce. Zakaz możliwy byłby jedynie w przypadku zagrożenia dla zdrowia obywateli, a to obecnie nie grozi - dodał.

Ministerstwo rolnictwa odmówiło PAP we wtorek komentarza w tej sprawie, odsyłając do Inspekcji Sanitarnej.

We wtorek zostały opublikowane wstępne opinie dotyczące soli, sporządzone przez: Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny w Warszawie, Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach, Konsultanta Krajowego w dziedzinie Toksykologii Klinicznej. Sól przemysłowa badana w laboratoriach Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego i Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu nie jest groźna dla zdrowia - poinformował wielkopolski inspektor sanitarny Andrzej Trybusz.

Choć badania wykazały, że poziom zanieczyszczeń w tej soli nie był tak wysoki, by miał wpływ na zdrowie konsumentów, nie znaczy to, że taki produkt powinien być używany przy produkcji żywności - dodał. "Sól tak produkowana, przechowywana, konfekcjonowana nie spełnia żadnych norm sanitarnych i nigdy nie powinna się znaleźć w obrocie spożywczym" - podkreślił.

Wielkopolski wojewódzki lekarz weterynarii Lesław Szabłoński poinformował, że w laboratoriach Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego przebadano trzy próbki soli zabezpieczonej przez CBŚ i wyniki były zbliżone do wyników badań WSSE.

Prowadzone badania są efektem ustaleń CBŚ i poznańskiej prokuratury. Wynika z nich, że trzy firmy - dwie z województwa kujawsko-pomorskiego i jedna z woj. wielkopolskiego - mogły sprzedawać miesięcznie tysiące ton niejadalnej soli (będącej odpadem przy produkcji chlorku wapnia i używanej do posypywania zimą dróg) jako sól spożywczą. Proceder ten mógł trwać kilka lat.

Sól trafiała głównie do odbiorców hurtowych, wytwórni wędlin, przetwórni ryb, mleczarni, piekarni, skąd w produktach mogła trafić do sklepów w całym kraju.

W sprawie zatrzymano do tej pory pięć osób. Usłyszały zarzuty wprowadzenia do obrotu środka spożywczego szkodliwego dla zdrowia lub życia człowieka, za co może grozić do pięciu lat więzienia.

Policja i służby weterynaryjne prowadziły kontrole firm na terenie całego kraju. Zabezpieczono do badań próbki z prawie tysiąca ton soli niejadalnej. W sprawie przesłuchano też kilkudziesięciu świadków, głównie odbiorców soli, którzy nie mieli świadomości, że dostarczana im sól nie jest spożywcza.

Prokurator generalny Andrzej Seremet poprosił bydgoską prokuraturę o informację dotyczącą śledztwa, które umorzyła w 2006 r., a które dotyczyło właśnie oszustw z solą wypadową. Sprawę opisała przed tygodniem "Gazeta Wyborcza". Z jej informacji wynika, że Urząd Kontroli Skarbowej w Bydgoszczy wiedział o zanieczyszczonej soli już w 2002 r., a prokuraturę poinformował o tym w 2005 r. W aktach sprawy przewijało się m.in. nazwisko jednej z zatrzymanych obecnie osób.

Prokuratura Okręgowa w Poznaniu nie wyraziła zgody na opublikowanie list firm, które potencjalnie mogły używać niejadalnej soli.