Czwartkowo-piątkowy szczyt UE będzie poświęcony pobudzaniu wzrostu gospodarki i zatrudnienia. Po zgodzie na więcej dyscypliny w finansach, czego dowodem będzie podpisanie traktatu fiskalnego w piątek, kraje UE mają skupić się na reformach strukturalnych.

Ponadto na szczycie, który rozpocznie się w czwartek wieczorem w Brukseli przywódcy państw członkowskich zdecydują w sprawie przyznania Serbii statusu kraju kandydującego do UE, po części w nagrodę za powolny, ale postępujący dialog we współpracy regionalnej z Kosowem - byłą serbską prowincją, która w 2008 r. ogłosiła niepodległość. Jedynym krajem, który we wtorek kwestionował przyznanie Serbii status kandydata do UE była Rumunia, domagająca się szczególnych praw dla swej niewielkiej mniejszości w Serbii. Ale dyplomaci UE przewidują, że na szczycie przywódcy powinni pokonać tę ostatnią przeszkodę.

W tym kontekście może pojawić się też temat rozszerzenia strefy Schengen, właśnie o Rumunię i Bułgarię, co od dłuższego czasu blokuje Holandia, wskazując na wciąż niewystarczający postęp w walce z korupcją w obu krajach. Rumunia, jak wskazują niektórzy dyplomaci, właśnie dlatego postawiła warunki dotyczące statusu Serbii, by wywrzeć presję w swojej sprawie. Decyzja dotycząca Schengen może jednak w ogóle nie zapaść na tym szczycie.

Oczekuje się natomiast, że przywódcy zdecydują o przedłużeniu o kolejne dwa i pół roku mandatu obecnego szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Jest praktycznie konsensus, nikt nie zgłosił innego nazwiska.

Kadencja przewodniczącego Rady Europejskiej, nowego stanowiska w UE, utworzonego przez Traktat z Lizbony, trwa dwa i pół roku z możliwością przedłużenia. Pierwszy przewodniczący - Van Rompuy - objął tę funkcję 1 stycznia 2010 roku, kadencja kończy się więc w czerwcu. Były premier Belgii najpewniej zostanie też wybrany na przewodniczącego szczytów przywódców strefy euro. Funkcję tę przewiduje nowy traktat fiskalny. Zgodnie z nim kadencja szefa Rady Europejskiej i szczytów euro mają się pokrywać w czasie, choć funkcji tych nie musi pełnić ta sama osoba.

Główne wydarzenie szczytu - podpisanie paktu fiskalnego

Głównym wydarzeniem szczytu będzie podpisanie w piątek rano przez 25 przywódców państw UE (bez Wielkiej Brytanii i Czech) nowego traktatu międzyrządowego, tzw. paktu fiskalnego. Wymusza on więcej dyscypliny w finansach publicznych, zwłaszcza w państwach eurolandu, ustanawiając nowe, bardziej automatyczne sankcje za łamanie dyscypliny, w tym nowej reguły wydatkowej. Traktat ma wejść w życie w 2013 r., po ratyfikacji w 12 krajach euro.

Ceremonię popsuje nieco wtorkowa wiadomość z Dublina, że Irlandia przeprowadzi w sprawie traktatu referendum. To ten kraj kilkakrotnie ponosił bowiem porażki w referendach nad unijnymi traktatami - po raz ostatni w 2009 roku w sprawie Traktatu z Lizbony. Tym razem Dublin ma dodatkowy silny bodziec, by przyjąć traktat. Jest w nim bowiem zapis - wymuszony przez Niemcy - że tylko kraje, które ratyfikują nowy traktat, będą mieć prawo do korzystania z funduszu ratunkowego strefy euro. Tymczasem Irlandia, obok Grecji i Portugalii, korzysta z niego od 2010 roku (w sumie 85 mld euro, ostatnia rata w tym roku), gdy jej gospodarka załamała się z powodu kryzysu finansowego.

Później pomysły na wzrost gospodarczy

Po uzgodnieniu traktatu fiskalnego, w UE nasilają się apele o skoncentrowanie się na wzroście gospodarczym, czemu mają służyć reformy strukturalne w krajach UE, m.in. otwarcie wciąż zamkniętych niektórych sektorów gospodarki oraz zakończenie budowy wspólnego rynku wewnętrznego. Pisali o tym przywódcy 12 krajów (w tym Polski), apeluje o to również przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso.

"Nadszedł czas na konkretne działania w sprawie wzrostu gospodarczego i konkurencyjności" - napisał Barroso w liście do przywódców przed szczytem. Zastrzegł jednak, że te działania muszą być uwzględniane głównie w narodowych politykach wzrostu.

"Nie muszę przypominać, że po 30 latach potrzebujemy porozumienia ws. europejskiego patentu" - zauważył. Porozumienie blokują jednak Niemcy, Wielka Brytania i Francja, bo każde z tych państw chce mieć u siebie sąd patentowy. Barroso przypomniał, że KE zaproponowała też konkretne środki, by redukować koszty administracyjne i ulżyć zwłaszcza małym i średnim firmom. Dałoby to oszczędności w UE na poziomie 40 mld euro, ale wciąż środki te nie zostały przyjęte przez wszystkie kraje.

Zgodnie z projektem wniosków ze szczytu, przywódcy mają stwierdzić, że "UE podejmuje wszelkie niezbędne kroki, by przywrócić Europę na ścieżkę wzrostu". To wymaga, dodają, podwójnego podejścia - zapewnienia stabilności finansowej przez konsolidację fiskalną oraz działań na rzecz wzrostu.

Przywódcy mają zapowiedzieć też "przyspieszenie" reform w ramach unijnej strategii wzrostu "Europa 2020", która wyznacza cele w zatrudnieniu, edukacji, inwestycji w innowacje, walce z biedą. Kraje mają przeprowadzić reformy systemów podatkowych oraz bardziej wspierać tworzenie miejsc pracy, tak by do 2020 roku wskaźnik zatrudnienia wynosił 75 proc. Unijne instytucje mają przyspieszyć prace nad regulacjami w sektorze finansowym, energetycznym i innowacji, a także nad budową rynku cyfrowego, co może przyczynić się do zwiększenia unijnego PKB o 1,5 proc.

Po szczycie UE nie będzie szczytu euro

Wbrew wstępnym planom, po szczycie UE nie odbędzie się szczyt przywódców 17 państw euro, który miał być poświęcony wzmocnieniu funduszy ratunkowych eurolandu.

Jest silna presja ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz unijnych państw spoza strefy euro (zwłaszcza Wielkiej Brytanii), by euroland wzmocnił swój fundusz ratunkowy, zanim udziałowcy MFW podejmą decyzję o zwiększeniu wkładów do MFW na pomoc dla strefy euro.

Wiele państw "17", a także szef eurogrupy Jean-Claude Juncker, apelują o wzmocnienie zapory przeciwpożarowej poprzez połączenie mocy pożyczkowych przyszłego stałego funduszu EMS (Europejski Mechanizm Stabilizacyjny) o wartości 500 mld euro, który ma wejść w życie w lipcu 2012 roku, z 250 mld euro pozostałymi w obecnym funduszu ratunkowym EFSF (Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej). Tej operacji sprzeciwiają się jednak Niemcy, główny udziałowiec funduszy. "Niemcy nie są gotowe na tę decyzję" - powiedziały unijne źródła.