Wyjątkowo ostre mrozy w ostatnich dniach pokazały, że Rosji – wydawałoby się, surowcowej potędze – brakuje gazu. Kończą się jego zasoby w zachodniej Syberii, a złoża na północy i wschodzie kraju wymagają ogromnych inwestycji.
Wyjątkowo ostre mrozy w ostatnich dniach pokazały, że Rosji – wydawałoby się, surowcowej potędze – brakuje gazu. Kończą się jego zasoby w zachodniej Syberii, a złoża na północy i wschodzie kraju wymagają ogromnych inwestycji.
Nagły atak zimy spowodował, że zapotrzebowanie Rosji na gaz wzrosło do 2 mld m sześc. dziennie (o 11 proc.). To mniej więcej tyle, ile Bułgaria zużywa przez cały rok. Aby zaspokoić popyt wewnętrzny, Gazprom musiał zmniejszyć ciśnienie w gazociągu do Europy. Zakłócenie dostaw odnotowało od razu kilka państw europejskich. Najbardziej dostało się Włochom, którzy w wyniku 20-procentowego spadku importu z Rosji wstrzymują dostawę gazu do przedsiębiorstw, by utrzymać ciepło w domach mieszkalnych.
Gazprom nie poczuwa się do winy i o problemy z dostawami tradycyjnie oskarża Ukrainę. Ale bezpodstawnie. – Winni są stratedzy Gazpromu. Zamiast inwestować w wydobycie i budować nowe magazyny, koncern trwonił majątek na zagraniczne aktywa i prężenie muskułów – przekonuje w rozmowie z DGP Michaił Krutichin z rosyjskiego centrum analitycznego RusEnergy. – W efekcie w kryzysowym momencie Gazpromowi zabrakło gazu i to mimo że wydobycie było na maksymalnym poziomie 1,6 mld m sześc. dziennie, a z magazynów pobierano dalsze pół miliarda dziennie – dodaje.
/>
Co więcej, obecna sytuacja może być zwiastunem poważnych problemów Gazpromu. O ile poprzednio z niskimi temperaturami i wysoką energochłonnością rosyjskiego przemysłu (dwukrotnie większą niż w Europie) koncern radził sobie za pomocą reeksportu azjatyckiego gazu, dziś możliwości szybkiego zareagowania na zwiększony popyt nie ma. W wyniku spadku zapotrzebowania w czasach kryzysu Rosjanie kilkukrotnie zmniejszyli import surowca z Azji. I teraz mają do dyspozycji tylko swoje wyczerpujące się źródła w zachodniej Syberii. Według szacunków ostry deficyt węglowodorów może dopaść Rosję już za dekadę.
Tymczasem jak wylicza grupa analityczna ERTA, w trudno dostępnych terenach na północy i wschodzie kraju oraz na szelfie kryje się ponad 40 proc. wszystkich rosyjskich zapasów gazu. Ale poziom wydobycia na tych obszarach stanowi zaledwie 3 proc. ogólnorosyjskiego. Gazprom nie spieszy się z rozpoczęciem ich eksploatacji, bo jak wylicza Rosyjska Akademia Nauk, na ten cel potrzebne jest co najmniej 160 mld dol. do 2030 r. Gaz z tak kosztownych złóż nie miałby szans na znalezienie odbiorców. Już dziś cena rosyjskiego surowca jest trzykrotnie wyższa od amerykańskiego, który w wyniku eksploatacji łupków potaniał do 99 dol. za 1 tys. m sześc.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama