Resort skarbu szykuje prywatyzacyjną niespodziankę: chce stworzyć molocha gazowo-naftowego, który przerośnie Orlen. Połączenie Grupy Lotos oraz Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, choć na razie znajduje się w sferze projektów, stało się celem nr 1 resortu skarbu – dowiedział się DGP.
Dotąd o fuzji koncernów mówiono jedynie w kontekście tzw. opcji rezerwowej, czyli braku chętnych na
zakup 53 proc. gdańskiej spółki. Teraz przejęcie Lotosu przez PGNiG to główny scenariusz.
– Z punktu widzenia MSP ma on podstawową zaletę: Lotos pozostanie nadal pod kontrolą Skarbu Państwa, a bilans PGNiG umożliwi wypłatę dużej premii – twierdzi Peter Csaszar z KBC Securities.
Resort skarbu nie chce komentować tych
informacji. – Bierzemy pod uwagę różne scenariusze. Kluczowe kwestie to zapewnienie spółce dalszego rozwoju oraz wzmacnianie pozycji rynkowej – mówi Magdalena Kobos, rzecznik MSP.
Dziś Lotos to znacznie mniejsza firma niż jego rywal – PKN Orlen. Kapitalizacja konkurenta z Płocka to 16,6 mld zł. Giełdowa wartość gdańskiej rafinerii jest niemal pięciokrotnie niższa.
25,1 mld zł wynosi łącznie kapitalizacja Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa oraz Grupy Lotos
– Orlen zawsze był większy i ważniejszy, ale fuzja z PGNiG sprawiłaby, że sytuacja odwróciłaby się, a nowy podmiot z pewnością miałby lepszą zdolność kredytową dla inwestycji rozwojowych – podkreśla Piotr Syryczyński, analityk w firmie Atkins, która uczestniczyła w ostatniej, nieudanej próbie
sprzedaży Lotosu, zakończonej w grudniu 2011 r.
36,925 mld zł to suma skonsolidowanych przychodów PGNiG i Lotosu w pierwszych trzech kwartałach 2011 r.
W przypadku fuzji Lotosu z PGNiG w regionie pojawiłby się silny gracz, który mógłby równać się nawet z węgierskim MOL-em, działającym zarówno na rynku naftowym, jak i gazowym.
Polskie koncerny skoncentrowane są obecnie na swoich podstawowych biznesach – Orlen i Lotos na rynku paliwowym, a PGNiG – gazowym. Jak tłumaczy Syryczyński, połączenie z PGNiG sprawiłoby, że powstałby pierwszy w naszym kraju duży koncern na wzór europejski. – Taki podmiot stanowiłby bardzo duże zagrożenie dla Orlenu, który przespał najlepszy moment na rozwój i pozwolił się wyprzedzić regionalnym rywalom – mówi.
Orlen zajmuje się dziś praktycznie tylko przerobem ropy i
handlem paliwami. Lotos, poza tym segmentem, mocno skoncentrował się – podobnie jak PGNiG – na poszukiwaniach i wydobyciu surowców. Spółki chcą razem prowadzić prace na Bałtyku, niewykluczone również, że razem będą poszukiwać gazu łupkowego. Obie mają koncesje za granicą, głównie w Norwegii.
Choć połączenie Lotosu i PGNiG doprowadzi do powstania gracza silniejszego niż Orlen, eksperci przekonują, że nowy koncern nie zagroziłby pozycji rynkowej konkurenta z Płocka. – Orlen, dzięki hojności Skarbu Państwa, który przyznał mu stacje CPN, zdominował rynek detaliczny. Lotos dopiero buduje sieć – mówi Piotr Syryczyński.
Na fuzji zyska PGNiG. – Lotos wniósłby jedną z najnowszych instalacji rafineryjnych i świetne zarządzanie, którego gazowej spółce brakuje – wyjaśnia Syryczyński.
1,882 mld zł takie są skonsolidowane zyski obu spółek za I – III kw. ubiegłego roku
Część analityków twierdzi jednak, że przejęcie Lotosu z oczekiwaną przez MSP premią do ceny rynkowej należałoby ocenić negatywnie dla PGNiG z uwagi na wysoki poziom zadłużenia gdańskiej rafinerii. To właśnie z tego powodu nie powiodła się
sprzedaż Lotosu zagranicznemu inwestorowi branżowemu.