"Cameron jest świadom, że nawet jeśli UE zdoła ocalić euro, a jemu samemu uda się +zabezpieczyć+ interesy City, cokolwiek by to miało znaczyć w praktyce, to następna debata zbliżająca się szybkimi krokami dotyczyć będzie unijnego budżetu (na lata 2014-20) i co za tym idzie brytyjskiego rabatu" - zaznaczył komentator BBC.
"To jest powód, dla którego dyplomaci zawsze doradzają członkom rządu, by nie wdawali się w (bieżącą) walkę, która nie jest im potrzebna i której nie mogą wygrać. Widzą potencjalny spór dopiero się zarysowujący, wymagający budowy sojuszów na odpowiednio wczesnym etapie" - dodał.
W ten sposób Robinson interpretuje wypowiedź byłego ministra finansów za rządów Margaret Thatcher Nigela Lawsona, który sądzi, że obecna sytuacja w strefie euro nie sprzyja występowaniu przez Londyn z nowymi żądaniami pod adresem Europy. Tego samego zdania jest minister sprawiedliwości w rządzie Camerona Ken Clarke.
W marcu br. przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso zaproponował W. Brytanii rekompensatę w wysokości 25,2 mld euro w latach 2014-20 w zamian za odejście od dotychczasowych zasad przyznawania rabatu ze wspólnego budżetu UE.
Rabat wynegocjowała w 1984 r. ówczesna premier Margaret Thatcher, argumentując, że Londyn w proporcji na jednego mieszkańca jest obciążony składką bardziej niż Niemcy i Francja, które dostają wyższy od Brytyjczyków zwrot z unijnej kasy w formie subsydiów i dopłat w ramach Wspólnej Polityki Rolnej.
Obecnie brytyjski rabat przekłada się na ok. 3,2 mld euro rocznie.
Komisja Europejska przyjęła pod koniec czerwca br. projekt nowego budżetu, krytykowany przez brytyjską prasę i eurosceptycznych polityków jako nierealistyczny. W. Brytania jest jednym z sygnatariuszy listu pięciu płatników netto (obok Francji, Niemiec, Holandii i Finlandii) z grudnia ub.r., domagającego się zamrożenia wydatków UE na poziomie z 2013 r.