Według obliczeń OECD, zarobki 10 proc. najbogatszej populacji są dziewięciokrotnie większe od dochodów 10 proc. najbiedniejszych członków badanych społeczeństw.
Raport, który objął 22 państwa członkowskie – badania nie uwzględniły jednak Polski - potwierdził, że w co najmniej 17 krajach nierówności powiększyły się od lat 1980. do kryzysu finansowego w 2008 roku.
Na czele niesprawiedliwości - USA
Czołówkę państw o największych nierównościach stanowią Chile, Meksyk, Turcja i Stany Zjednoczone. Ale rozpiętość w zarobkach zwiększała się najszybciej w Wielkiej Brytanii. Nawet w krajach o ugruntowanych tradycjach egalitarnych, jak Niemcy, Dania i Szwecja w ostatniej dekadzie wrosło zróżnicowanie w sferze bogactwa.
Na przykład na Wyspach dochody 1 proc.. najbogatszej populacji od lat 1970. podwoiły się. Przeciętny roczny dochód 10 proc. najbogatszych Brytyjczyków w 2008 roku wyniósł 55 tys. funtów, czyli był 12 razy większy od średnich zarobków najbiedniejszych 10 proc. społeczeństwa.
Wzrost gospodarczy nie wyrównuje przepaści
Raport podważa założenia, iż korzyści płynące ze wzrostu gospodarczego automatycznie wpłyną na położenie najmniej uprzywilejowanych. Wzrost nierówności przyczynia się do zastoju społecznej mobilności – oświadczył Angel Gurria, sekretarz generalny OECD.
Organizacja wezwała rządy do tworzenia stanowisk pracy charakteryzujących się wysoką jakością oraz do podnoszenia kwalifikacji pracowników. Według organizacji rozwój technologii przynosił bowiem korzyści przede wszystkim wysoko opłacanym pracownikom podczas gdy biedniejsi pracownicy zostali zmuszeni do podejmowania się zajęć tymczasowych, w niepełnym wymiarze godzin i gorzej płatnych. Także w przypadku samozatrudnienia z reguły zarabia się mniej.