Kontrakty w Nowym Jorku wzrosną 13 proc. do 1950 dolarów za uncję przed końcem pierwszego kwartału przyszłego roku – wynika z sondażu agencji Bloomberg przeprowadzonego wśród ośmiu spośród 10. wiodących analityków. Dwóch analityków uchyliło się bowiem od przedstawienia prognozy.
Złoto w tym roku podrożało o 21 proc., rozpoczynając wzrosty na rynkach od maja tego roku, kiedy doszło do zaostrzenia kryzysu zadłużeniowego w strefie euro. Ale we wrześniu ceny kruszcu spadły ponad 20 proc. w porównaniu z rekordem wszechczasów 1923,7 dolarów za uncję, który padł 6 września. W październiku złoto znowu podskoczyło o 6,3 proc. Kruszec w dostawach na grudzień osiągnęło dzisiaj cenę 1724 dolarów za uncję.
Złoto kupują nie tylko inwestorzy pragnący lepszego zabezpieczenia swoich kapitałów w niepewnych czasach. Po raz pierwszy od wielu lat także banki centralne zwiększają swoje rezerwy złota. We wrześniu wśród kupców były Tajlandia, Boliwia, Kazachstan i Tadżykistan. A bank centralny Szwajcarii oświadczył 31 października, że zanotował zyski za pierwszych dziewięć miesięcy roku, gdyż rezerwy złota pozwoliły mu zrekompensować straty poniesione w rezerwach walutowych.
„Złoto ma duży potencjał w najbliższych latach” – mówi Jochen Hitzfeld, analityk UniCredit w Monachium, który w sondażach Bloomberga w okresie minionych dwóch lat prezentował najbardziej trafne prognozy – „Inwestorzy kupują złoto, do czego przyczyniają się także zakupy przez banki centralne. Ceny idą w górę trochę za szybko, ale za to spadki mogą zapierać dech”.