3,5 proc. Polaków korzysta z banku przez komórkę. W Japonii już 15 proc. populacji.
Na jednego obywatela Polski przypada dziś statystycznie ponad 1,2 komórki. Niektórzy mają dwa, a nawet trzy telefony. Z mobilnej telefonii korzystają już wszyscy, od dzieci w szkole po emerytów. Jednak według badań Homo Homini zaledwie 3,5 proc. Polaków korzysta z możliwości obsługi rachunku przez komórkę, a równie niewiele płaci telefonem w taksówce, sklepie czy na stacji benzynowej. Skąd tak duża dysproporcja? Odpowiedzi należy szukać w Japonii.

Japończycy są na czele

Kraj Kwitnącej Wiśni w obiegowej opinii uchodzi za jeden z najbardziej rozwiniętych pod względem wykorzystania w codziennym życiu nowinek technologicznych. Ludzie jadący metrem i wpatrzeni w ekrany swoich telefonów, na których na żywo oglądają przez internet ulubiony serial, to obrazek często pokazywany w mediach.
– Japończycy robią za pomocą telefonów komórkowych niemal wszystko, a jedną z ostatnich czynności jest dzwonienie – żartował gość specjalny IAB Forum Christopher Billich, niemiecki analityk, który przez wiele lat pracował w Japonii dla specjalizującej się w badaniach rynku komórkowego firmy analitycznej Informa.
Z danych zebranych przez Billicha wynika, że 70 proc. Japończyków gra na komórkach w gry, 65 proc. słucha muzyki, 56 proc. ogląda telewizję, 55 proc. komunikuje się ze znajomymi za pomocą serwisów społecznościowych. Na samym dole listy z wynikiem 15 proc. znajduje się płacenie rachunków.
– Wiem, to zaskakujące. Wydawałoby się, że kto jak kto, ale Japończycy masowo używają telefonu także do płatności – mówił Billich. – Wciąż tak niski odsetek płacących telefonem pokazuje jednak, jak trudno jest przekonać nawet najbardziej obyte z technologiami społeczeństwa do zastąpienia tradycyjnych pieniędzy wirtualnymi – dodawał Billich.
Jego zdaniem jednak ci, którzy raz skorzystają z usług bankowości mobilnej, już nie wracają do tradycyjnych form. Zdaniem Billicha odsetek użytkowników będzie stale rósł. – To kwestia czasu, także w Polsce – podkreślił.



Bank w komórce? Co to jest?

Jednak nad Wisłą, zanim pieniądze wirtualne zastąpią na dobre tradycyjne, będzie musiało minąć sporo czasu. Nie dlatego, że większość woli wciąż płacić papierowymi pieniędzmi, gdyż panicznie boi się cyberprzestępców czyhających na hasło do ich elektronicznych kont bankowych – raczej dlatego że większość nawet o bankowości mobilnej nigdy nie słyszała, o związanych z nią niebezpieczeństwach nie wspominając. Jak wynika z badania Instytutu Homo Homini, połowa Polaków nie wie, czym jest bankowość mobilna. Ci, którzy z niej korzystają, są w zdecydowanej mniejszości, a przeważają wśród nich osoby młode, lepiej zarabiające, zamieszkujące duże miasta.
Przyczyną tak słabego wyniku jest m.in. niewielka dostępność tego typu usług. Banki, operatorzy komórkowi, operatorzy transakcji finansowych i firmy technologiczne powoli wprowadzają takie rozwiązania na rynek, ale do ich umasowienia jeszcze daleko.
Większe umasowienie takich usług mogłaby przynieść popularyzacja usług płatniczych w technologii zbliżeniowej NFC – Near Field Communication. Dzięki niej można płacić za pomocą komórki, zbliżając ją do czytnika. Pozwala na to specjalna technologia, która może być zaimplementowana na karcie SIM lub karcie MicroSD. W Polsce takie usługi oparte na karcie SIM testują na przykład Orange czy Plus z bankiem BZ WBK, ale kiedy zostaną wprowadzone na komercyjną skalę, czyli staną się standardem zaimplementowanym w każdej komórce, nie wiadomo.
Teoretycznie sprawa wydaje się prosta – wystarczy jak najwięcej nowych kart SIM lub innych nośników (np. kart MicroSD) wyposażyć w takie rozwiązanie, a w niedługim czasie wszyscy przekonamy się do takich płatności. Dlaczego tak się nie dzieje? Gdy nie wiadomo, o co chodzi, wiadomo, że chodzi o pieniądze. Nie wirtualne, ale jak najbardziej realne.
Karty musi ktoś wyprodukować, a chętnych jest więcej niż jeden. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze gra interesów między operatorami komórkowymi – to oni sprzedają w końcu większość telefonów, więc chcieliby kontrolować nowy segment rynku i decydować o standardach, a także o podziale pieniędzy. Pierwszym krokiem, jaki należy zrobić, jest wybór jednej technologii, w jakiej produkowane będą karty, by uniknąć problemów w stylu: w jednym miejscu działają tylko karty Orange, a w innym wyłącznie Plusa.

W Danii jest porozumienie

W Polsce na razie takiego porozumienia nie ma, ale jest możliwe. Wzorem do naśladowania może być Dania. Tam czterej najwięksi operatorzy – 3, Telia, TDC i Telenor – ustalili, że razem zbudują system komórkowych płatności NFC. Stworzona wspólnie technologia będzie wymagać specjalnych kart SIM. Najważniejsze jednak, jak zapowiadają operatorzy, będzie to, że ich klienci nie zauważą różnicy w działaniu NFC pomiędzy czterema operatorami, bo każdy będzie ją świadczył identycznie. Drugi problem z popularyzacją tej technologii wynika z tego, że na rynku nie ma odpowiedniej liczby telefonów przystosowanych do tej technologii.
Płatności NFC testowała u nas sieć T-Mobile razem z Inteligo, internetową marką banku PKO BP. Usługę oferuje Orange, który realizuje NFC w partnerstwie z BZ WBK. Obaj operatorzy podkreślają, że pierwsze reakcje rynkowe na usługę NFC są zachęcające, przy czym przeszkodą w ich upowszechnieniu jest mała dostępność aparatów obsługujących NFC (jednym z niewielu jest najnowszy model Samsung Avila). Producenci odpowiadają jednak, że to nie problem – jak tylko dogadają się ze sobą producenci kart i operatorzy (jak w Danii), w sprzedaży pojawi się więcej przystosowanych do tej technologii telefonów. Na razie komercyjne wdrożenie NFC zapowiedział jedynie T-Mobile.
Banki starają się umasowić bankowość mobilną także innymi sposobami. Tworzą coraz więcej specjalnie przygotowanych, lżejszych stron internetowych, które szybko otwierają się w przeglądarce w telefonie. Takie serwisy mają mBank i PKO BP. mBank zapowiada wersję aplikacji na iPhone’y i iPady, a później na urządzenia wykorzystujące systemy operacyjne Android i Windows.
Z szacunków mBanku wynika, że obecnie z bankowości internetowej korzysta około 10 mln osób. Z banku w komórce – według wyliczeń Instytutu Homo Homini – 850 tys. Większość wciąż tylko sprawdza w ten sposób stan rachunku i jego historię, ale coraz więcej realizuje przelewy czy doładowuje telefony. Według najnowszego raportu firmy doradczej Frost & Sullivan w Polsce na rynku usług mobilnych, za które płaci się elektronicznie, nadal najwięcej przychodów generują SMS-y premium. Jej zdaniem wartość transakcji dokonywanych w ramach płatności mobilnych w Europie Środkowo-Wschodniej osiągnęła w 2010 roku prawie 290 mln euro, a do końca roku 2017 prognozuje się jej wzrost do 22,7 mld euro. Jednak zdaniem analityków firmy rynek płatności mobilnych w Europie Środkowo-Wschodniej rozwija się wolniej, niż jeszcze do niedawna spodziewali się sami uczestnicy rynku, czego powodem jest m.in. wciąż niewielka dostępność usług takich jak NFC.

Chodzi o pieniądze

– Jednym z powodów takiego stanu rzeczy są problemy z porozumieniem pomiędzy firmami telekomunikacyjnymi a instytucjami finansowymi w sprawie podziału przychodów generowanych przez mobilne płatności. Obserwowany stopniowy wzrost rynku miał miejsce głównie za sprawą dostawców aplikacji, dla których płatności mobilne są podstawowym elementem działalności. W najbliższej przyszłości, dzięki rosnącemu zainteresowaniu największych podmiotów na rynku, płatności mobilne mają szansę zyskać na popularności – mówi Edyta Kosowska, analityczka rynku telekomunikacyjnego w warszawskim oddziale Frost & Sullivan.