Słowacja, dzięki porozumieniu trzech z czterech partii koalicyjnych z opozycją, zatwierdziła wczoraj reformę Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji Finansowej (EFSF). W pierwszym, wtorkowym głosowaniu projekt upadł, bo nie zgodziła się na to partia Wolność i Solidarność (SaS) Richarda Sulika.

Reforma poszerza zakres gwarancji EFSF z 250 mld do 440 mld euro. „W sposób tyleż żałosny, co nieodpowiedzialny słowaccy deputowani, z niejasnych powodów o charakterze lokalnym, powiedzieli EFSF „nie”, obiecując głosować „tak” może pojutrze lub do końca tego tygodnia. Od czegoś takiego zależy przyszłość drugiej światowej waluty!” – z wyraźną pogardą oburzał się w środę, po odrzuceniu pierwszej próby przeforsowania zmian, francuski „Le Monde”. Tak pogardliwe opinie nie były odosobnione.

Tymczasem Bratysława ma racjonalne argumenty przeciwko udziałowi w zrzutce dla Grecji. Duże znaczenie miała też zwykła walka o władzę, w której głównym rozgrywającym był lider socjaldemokratycznej opozycji Robert Fico. W zamian za poparcie Fico wywalczył rozpisanie na 10 marca 2012 r. nowych wyborów parlamentarnych, które ma szansę wygrać.

SaS z kolei, choć upadek rządu był nieunikniony, nie zdecydował się na zagłosowanie wbrew swoim pryncypiom. Partia, niegdyś wspierana w tej sprawie także przez premier Ivetę Radiczovą, tłumaczy, że nie po to Słowacja przeprowadzała bolesne reformy w latach 90., by teraz płacić za kraje, które z powodu braku reform znalazły się w kłopotach. Tym bardziej że Słowacy wciąż są biedniejszym społeczeństwem niż Grecy. Średnia pensja na Słowacji jest zbliżona do greckiej płacy minimalnej, a słowackie PKB per capita nie przekracza 60 proc. greckiego.

Tymczasem wysokość słowackich gwarancji na rzecz EFSF, opiewająca po reformie na 7,7 mld euro, zbliża się do wartości funduszy strukturalnych, przydzielonych Słowacji w ramach perspektywy budżetowej na lata 2007 – 2013, równych 11,5 mld euro. Wcześniej Bratysława odmówiła już pomocy dla Grecji, godząc się zarazem na udział w EFSF. 816 mln euro, które Słowacy mieli przeznaczyć na pierwszy bailout dla Aten, było równoważne 1,3 proc. jej PKB, podczas gdy najbogatsi w Unii Luksemburczycy poświęcili zaledwie 0,6 proc. swojego PKB.

Dla SaS wymaganie od Słowacji kolejnych poświęceń jest więc jawną niesprawiedliwością. Słowackie media sugerowały, że EFSF mógł działać bez wkładu Bratysławy, który miał wynieść zaledwie 0,99 proc. ogólnej sumy gwarancji. Według europeistów byłoby to jednak niemożliwe z prawnego punktu widzenia.

Richard Sulik ma też jednak inne, globalne argumenty przeciwko tego typu polityce. Systemowe, ale i prawne. – (Powołanie EFSF – red.) to próba nowego zadłużania, które ma rozwiązać kryzys zadłużeniowy. Coś takiego nigdy nie zadziała. Powinniśmy pozwolić Grecji zbankrutować – mówił Sulik w rozmowie ze „Spieglem”. – Poza tym powinniśmy przestrzegać art. 125 traktatu lizbońskiego, który mówi, że nie możemy brać odpowiedzialności za długi innych – dodał.