Propozycje Komisji Europejskiej rykoszetem odbiją się na Polsce. Bo jeśli Bruksela z powodu kryzysu zdecyduje się na zmniejszenie wydatków na wieś, będzie ograniczać fundusze strukturalne, z których korzysta nasz kraj.

Francja wygrała pierwszy pojedynek w wojnie o nowy kształt wspólnej polityki rolnej (CAP). Komisja Europejska zaproponowała wczoraj, aby wydatki na ten cel w nadchodzącej perspektywie budżetowej (2014 – 2020) były tylko nieznacznie mniejsze niż w obecnej. Będą one stanowiły 36,2 proc. całości wydatków Brukseli zamiast obecnych 39,4 proc.

W 2010 r. nakłady Unii na rolnictwo wyniosły 58,2 mld euro. W 2014 r. będzie to 57,4 mld euro. Francji szczególnie zależy na zachowaniu dużych subwencji z CAP, bo jest największym beneficjentem tej części pomocy Brukseli. Paryż przejmuje ok. 17 proc. całości dotacji dla wsi (10 mld euro rocznie) wobec nieco ponad 4 mld euro przeznaczonych dla Polski.

Wielka Brytania, popierana m.in. przez Szwecję, Holandię i Danię, opowiadała się za radykalnym ograniczeniem subwencji rolnych. Wczoraj Mats Persson, dyrektor londyńskiego instytutu Open Europe, nazwał propozycję KE zmarnowaną okazją do przeprowadzenia reform (Wielka Brytania dostaje tylko 7 proc. subwencji z CAP).

Komisarz ds. rolnych UE, Rumun Dacian Ciolos stanął po stronie Paryża, po tym jak stanowisko Francji poparły Niemcy. – Ten, kto zdobędzie przychylność Berlina, w praktyce wygrywa batalię o przyszłość polityki rolnej – przyznaje Persson.

Propozycje KE są natomiast przyjmowane z mniejszym entuzjazmem przez polskie władze. Zamrożenie wydatków na CAP oznacza, że wszelkie próby ograniczenia wydatków Brukseli z powodu kryzysu będą się teraz koncentrować na ograniczeniu funduszy strukturalnych, które dla Polski mają o wiele większe znaczenie (otrzymujemy z tego tytułu prawie 10 mld euro rocznie).

Mimo wszystko propozycja Ciolosa zakłada pewne zmiany. Najważniejszą jest stopniowe zrównanie wielkości dopłat do hektara w całej Europie. Na razie różnice pozostają tu bardzo duże – na Łotwie dopłaty wynoszą 87 euro/ha, we Włoszech – 400. W przyszłości (propozycja KE nie określa konkretnej daty) ma obowiązywać zasada, że nigdzie dopłaty nie będą niższe niż 90 proc. średniej europejskiej.

Na razie średnia ta wynosi 271 euro/ha, podczas gdy w Polsce dopłaty wynoszą 197 euro/ha. Stopniowo mają one jednak rosnąć w naszym kraju do 214 euro/ha oraz 224 – 230 euro/ha w 2019 r. Ponieważ łączny budżet CAP ma w tym czasie nieco zmaleć, środki na zwiększenie transferów do nowych krajów członkowskich zostaną wygospodarowane dzięki obniżeniu o 1 – 7 proc. wysokości dopłat do gospodarstw w zachodniej Europie. Dodatkowe oszczędności mają także pochodzić z ustalenia górnego pułapu subwencji na gospodarstwo na poziomie 300 tys. euro rocznie. To ograniczenie właściwie nie dotyka Polski, bo w naszym kraju średnie gospodarstwo ma tylko nieco ponad 9 ha powierzchni wobec niemal 60 ha we Francji.

Wyzwaniem dla rolników ma być natomiast większe niż do tej pory powiązanie dopłat bezpośrednich z przestrzeganiem regulacji o ochronie środowiska. Taki warunek ma dotyczyć aż 30 proc. przekazanych przez Brukselę dotacji. Przed otrzymaniem funduszy rolnicy musieliby np. wykazać, że nie korzystają przynajmniej z 7 proc. posiadanych gruntów.

Ułatwieniem dla małych gospodarstw ma być natomiast wypłata awansem i bez procedur biurokratycznych na początku roku 500 – 1000 euro subwencji. W Polsce dotacje dla przeciętnego gospodarstwa wynoszą 1,3 tys. euro.

Propozycja KE musi teraz zostać przyjęta przez Radę UE i Parlament Europejski. Debata w tej sprawie będzie trwała przynajmniej rok, do jesieni 2012 r.