"To będzie ciężka bitwa (...), zwłaszcza w świetle potrzeby pobudzania wzrostu gospodarczego w krajach takich jak Grecja i Portugalia" - powiedział w czwartek w Brukseli przed konferencją o źródłach wzrostu w Europie Dowgielewicz, który jest ministrem ds. europejskich. Jego zdaniem wiele państw podejdzie sceptycznie do propozycji KE, także Polska ma "poważne wątpliwości".
"Jeśli mówimy o sankcjach, to muszą one być tak sformułowane, by każdy kraj UE mógł im podlegać, a nie tylko kraje korzystające z funduszy spójności - powiedział minister.
Komisja Europejska przedstawiła w czwartek propozycje rozporządzeń polityki spójności UE w latach 2014-2020, które zakładają wstrzymywanie dostępu do funduszy z tej polityki, a w ostateczności nawet ich odbieranie, za łamanie zasad dyscypliny finansów publicznych zawartych w Pakcie Stabilności i Wzrostu. Ta sankcja ma dotyczyć wszystkich funduszy strukturalnych, a więc Funduszu Spójności, Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Europejskiego Funduszu Społecznego, Europejskiego Funduszu Rozwoju Obszarów Wiejskich i Europejskiego Funduszu Morskiego i Rybołówstwa. Są one dostępne dla 27 krajów UE, ale w zdecydowanie większym stopniu dla tych biedniejszych, gdyż poziom zamożności liczony w PKB na mieszkańca jest obecnie i pozostanie w budżecie 2014-2020 głównym kryterium ubiegania się o fundusze.
"Nie może być takiej sytuacji, w której sankcje będą tak naprawdę mogły być efektywnie stosowane do grupy 15 czy 17 krajów" - podkreślił Dowgielewicz. "Nie wykluczam, że Polska (...) będzie taką postawę prezentować" - dodał pytany, czy Warszawa będzie zabiegać o rozszerzenie sankcji zaproponowanych przez Brukselę.
Projekt KE grozi tym, że powstanie "nierówność traktowania poszczególnych polityk europejskich"
Rzecznik polskiej prezydencji Konrad Niklewicz dodał, że projekt KE grozi tym, że powstanie "nierówność traktowania poszczególnych polityk europejskich", ponieważ niektóre pozostają nieobjęte sankcjami (np. dopłaty bezpośrednie dla rolników czy na badania - PAP). Zdaniem Niklewicza może to "doprowadzić do nierównego traktowania państw członkowskich", ponieważ kraje niekorzystające lub korzystające w minimalnym stopniu z funduszy spójności nie będą podlegały sankcjom, nawet jeśli nie przestrzegają ustalonych kryteriów dyscypliny finansowej.
Polska prezydencja, dodał rzecznik, zapyta państwa członkowskie, czy zgadzają się na zaproponowany przez KE sposób powiązania "makrowarunkowości" z funduszami polityki spójności, rozwoju obszarów wiejskich i rybołówstwa.
Według obecnie obowiązujących reguł polityki spójności krajom już teraz można odbierać środki unijne za brak dyscypliny finansowej, ale tylko z Funduszu Spójności. Sankcję tę można zatem zastosować tylko wobec krajów najbiedniejszych, o PKB poniżej 90 proc. średniej unijnej (a więc nowych krajów, a także Grecji i Portugalii). Z tego narzędzia jak dotąd nigdy nie skorzystano, mimo że np. Grecja od lat łamie zasady dyscypliny budżetowej.
Szefowa komisji ds. rozwoju regionalnego w Parlamencie Europejskim Danuta Huebner powiedziała w środę dziennikarzom, że "propozycja jest kompletnie nielogiczna i kontrproduktywna".
Przypomniała, że obecnie KE robi wszystko, by pogrążonej w kryzysie zadłużenia i bliskiej bankructwa Grecji pomóc w absorpcji unijnych środków. Do Aten wysłano w tym celu specjalną grupę zadaniową KE. Ponadto KE zmniejszyła wymóg obowiązkowego dofinansowania dla Grecji z 25 do 5 proc. wartości projektów. "Brakuje kompletnie logiki między tym, co KE robi teraz i co chce zaproponować na nowy okres 2014-2020. Chyba nikt nie oczekuje, że za dwa lata zupełnie wyjdziemy z kryzysu" - mówiła Huebner.