Włochy płacą za stare, zaciągnięte jeszcze w latach 70. i 80. XX wieku, długi. W nocy z wtorku na środę agencja Moody’s obniżyła aż o trzy szczeble wycenę wiarygodności kredytowej tego kraju (do A2). Zdaniem amerykańskich analityków „włoskie władze straciły zdolność do skutecznej redukcji zobowiązań”. Ostrzegli także, że z tego samego powodu obniżenia ratingu mogą się spodziewać wszystkie kraje strefy euro niemające najwyższej oceny wiarygodności kredytowej. Chodzi m.in. o Hiszpanię i Belgię, których rządy z powodu słabnącej koniunktury gospodarczej nie są w stanie skutecznie ograniczyć długu państwa. Rating AAA zachowały jedynie Niemcy, Francja, Holandia, Austria, Finlandia i Luksemburg.
Rzym goni USA
– Włochy zostały ukarane nie dlatego, że stan ich finansów publicznych nagle się pogorszył, ale dlatego, że inwestorzy nagle zaczęli postrzegać wysokie zadłużenie jako poważny problem – podkreśla Nicholas Spiro, prezes londyńskiej agencji analitycznej Spiro Sovereign Strategy. Jego zdaniem rynki finansowe są dziś tak roztrzęsione, że zatarła się granica między utratą płynności kraju a jego nadmiernym zadłużeniem.
Poza Stanami Zjednoczonymi i Japonią nie ma na świecie kraju, który miałby tak duży dług (1,9 biliona euro) jak Rzym. To dziedzictwo piętnastu lat, które nastąpiły po kryzysie paliwowym w połowie lat 70., a więc na długo przed rządami Silvio Berlusconiego. Wówczas kraj utrzymywał wzrost gospodarczy tylko dzięki deficytowi budżetowemu, wynoszącemu średnio aż 10 proc. PKB rocznie. W przeciwieństwie do Grecji czy Portugalii włoski rząd od wielu lat ma większe dochody fiskalne, niż wynoszą wydatki państwa, a deficyt budżetowy (3,9 proc. PKB w tym roku) jest wynikiem kosztów obsługi długu. Zdaniem Moody’s do końca roku Rzym będzie musiał wykupić obligacje warte 50 mld euro, a w przyszłym 200 mld euro.
Gospodarka stoi
Premier Silvio Berlusconi w ostatnich dwóch miesiącach przygotował ambitny plan całkowitej redukcji dziury w finansach publicznych do 2013 r. Zakłada on cięcia w wydatkach i zwyżkę podatków (m.in. VAT) o łącznej wartości 100 mld euro. Jednak po obniżeniu ratingu przez Moody’s taki plan może się jednak nie udać. Wczoraj rentowność włoskich dziesięcioletnich obligacji wzrosła do 5,49 proc. Jeśli się utrzyma na takim poziomie, koszty obsługi długu będą jeszcze wyższe.
Moody’s zwraca uwagę także na inny problem kraju: stagnację gospodarki. W latach 2001 – 2011 średnio dochód narodowy kraju rósł jedynie o 0,3 proc. Na ten rok co prawda rząd utrzymuje prognozę 0,7 proc. wzrostu, ale zdaniem analityków banku BNP Paribas Włochy na przełomie tego i przyszłego roku ponownie wejdą w recesję.
Wiedział, ale nie powiedział
Innym problemem jest rosnąca izolacja Berlusconiego, co bardzo utrudnia przeforsowanie reform. Wczoraj dziennik „La Repubblica” ujawnił, że o decyzji Moody’s od wielu dni wiedział minister finansów Giulio Tremonti, ale nie poinformował o tym premiera, aby ten był zaskoczony i przejął odpowiedzialność za pogarszający się wizerunek kraju. Szefa rządu, który musi stawić czoła pięciu procesom sądowym, przestał też wspierać wielki biznes, uznając, że nie potrafi on skutecznie przywrócić dynamiki gospodarce kraju.
Spadek ratingu Włoch wystawia na ciężką próbę tamtejsze banki, które w swoim bilansie mają bony skarbowe warte setki miliardów euro. Z tego samego powodu obniżenia ratingu może się spodziewać część banków strefy euro, przede wszystkim francuskich.
Grecy znów strajkują przeciw oszczędnościom
Podczas gdy przedstawiciele Unii Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego zastanawiają się, czy przyznać Grecji następną transzę pomocy finansowej, mieszkańcy tego kraju protestują przeciw oszczędnościom. Wczoraj rozpoczął się 24-godzinny strajk generalny pracowników sektora państwowego. Zamknięte są urzędy, szkoły i obiekty turystyczne, szpitale pracują w trybie ostrego dyżuru, odwołane zostały wszystkie loty, nie kursowały pociągi ani promy. W Atenach odbyła się demonstracja, w której wzięło udział co najmniej 20 tys. ludzi. W czasie jej trwania policja użyła gazu łzawiącego, by uspokoić grupy rzucające kamieniami w kierunku funkcjonariuszy. Strajk zorganizował związek zawodowy pracowników sektora publicznego ADEDY w proteście przeciw ogłoszonym w niedzielę przez premiera Georgiosa Papandreu planom zwolnień. W przyszłym roku około 30 tys. pracowników budżetówki ma zostać przesuniętych do rezerwy pracowniczej, a ich pensja zmniejszona o 40 proc. Po roku prawdopodobnie zostaną zwolnieni. To, wraz z podwyżką podatku od nieruchomości oraz redukcją emerytur i wynagrodzeń, jest częścią planu oszczędnościowego opiewającego na 6,6 miliarda euro. Jest to warunek, by Grecja mogła otrzymać kolejne 8 miliardów pomocy, bez których ten kraj w ciągu kilku tygodni stanie się niewypłacalny. Decyzja w tej sprawie podjęta zostanie najwcześniej 13 października. We wtorek grecki minister finansów Ewangelos Wenizelos oświadczył, że rząd ma pieniądze na wypłatę swoich zobowiązań do połowy listopada, a nie jak wcześniej mówiono – do połowy października.