KE ma zaproponować, by krajom łamiącym dyscyplinę finansów publicznych zabierać dostęp do funduszy strukturalnych. Ta kara ma grozić wszystkim, a nie tylko strefie euro, jak chciał Berlin. Zdaniem Danuty Huebner to kompletnie nielogiczne i kontrproduktywne.
Komisja Europejska ma w czwartek przedstawić propozycje rozporządzeń polityki spójności UE w latach 2014-2020. Jak ujawniła w środę na spotkaniu z grupą dziennikarzy szefowa komisji ds. rozwoju regionalnego w Parlamencie Europejskim, Danuta Huebner, KE przedstawi kontrowersyjną propozycję "automatycznych sankcji makroekonomicznych"; o takie sankcje - ale tylko dla strefy euro - w lipcu zaapelowali w liście do szefa KE Jose Barroso kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy.
Fundusze najpierw byłyby zawieszane, a ostatecznie nawet zabierane
Chodzi o karanie krajów członkowskich łamiących ustalone w Pakcie Stabilności i Wzrostu zasady dyscypliny finansów publicznych. Fundusze najpierw byłyby zawieszane, a ostatecznie nawet zabierane krajom, które nie dostosowałyby się do zaleceń UE, by redukować nadmierny deficyt, dług czy brak równowagi na rachunku obrotów bieżących.
Te informacje potwierdził szef KE Jose Barroso przy okazji konferencji z kanclerz Angelą Merkel w środę po południu. "Chcemy, by fundusze strukturalne wsparły nasze wysiłki, by wzmocnić dyscyplinę fiskalną i reformy. Tak, rzeczywiście, chcemy zrobić z funduszy narzędzie dla konkurencyjności i wzrostu w Europie" - oświadczył.
Jak powiedziała Huebner, chodzi o wszystkie fundusze objęte unijną polityką spójności, a więc także regionalne, na rozwój obszarów wiejskich i fundusz rozwoju rybołówstwa. Kara ma nie obejmować natomiast dopłat bezpośrednich dla rolników czy funduszy na badania. Biedniejsze kraje UE, czyli przede wszystkim nowe państwa członkowskie oraz Grecja i Portugalia, które są głównymi beneficjentami funduszy spójności i strukturalnych, byłyby w naturalny sposób najbardziej narażone na te nowe sankcje.
"Jako ekonomistka muszę się sprzeciwić. Ta propozycja jest kompletnie nielogiczna i kontrproduktywna" - powiedziała dziennikarzom Huebner.
Była komisarz ds. polityki regionalnej przypomniała, że obecnie KE robi wszystko, co w jej mocy, by pogrążonej w kryzysie długu i bliskiej bankructwa Grecji pomóc w absorpcji unijnych środków. Do Aten wysłano w tym celu specjalną grupę zadaniową KE. Ponadto KE zmniejszyła wymóg obowiązkowego dofinansowania dla Grecji z 25 do 5 proc. wartości projektów.
"Brakuje kompletnie logiki między tym, co KE robi teraz"
"Brakuje kompletnie logiki między tym, co KE robi teraz i co chce zaproponować na nowy okres 2014-2020. Chyba nikt nie oczekuje, że za dwa lata zupełnie wyjdziemy z kryzysu" - powiedziała. Jej zdaniem w dobie kryzysu należy wysyłać sygnał, że UE pomaga wzrostowi gospodarczemu, czemu służą inwestycje finansowane z funduszy strukturalnych. Nowa propozycja KE idzie w przeciwnym kierunku, bo - jak ocenia Huebner - "podważy zdolności do wzrostu gospodarczego".
"Trudno znaleźć argument za, poza argumentem politycznym, że trzeba zwiększyć presję na kraje członkowskie, by przestrzegały dyscypliny finansowej" - powiedziała. Wyraziła nadzieję, że w toku negocjacji na tę propozycję nie zgodzą się kraje i PE.
Według obecnie obowiązujących reguł Paktu Stabilności i Wzrostu, niesubordynowanym krajom już teraz można odbierać środki unijne, ale tylko z jednego Funduszu Spójności. Sankcję tę można zatem zastosować tylko wobec krajów najbiedniejszych o PKB poniżej 90 proc. średniej unijnej (a więc nowych krajów, a także Grecji i Portugalii). Z tego narzędzia jak dotąd nigdy nie skorzystano, mimo że np. Grecja od lat łamie zasady dyscypliny budżetowej. W 2006 r., na wniosek Huebner, Atenom zabrano 500 mln euro, ale "z tytułu błędów i złego zachowania", a nie na mocy Paktu Stabilności i Wzrostu - przypomniała była komisarz.
Rozszerzając karę na wszystkie fundusze strukturalne, KE sprawi, że utrata funduszy będzie grozić także bogatszym krajom UE, bo ich regiony też dostają fundusze strukturalne, ale w znacznie mniejszym stopniu niż biedne regiony.
Zgodnie z projektem uzyskanym przez PAP, KE proponuje na lata 2014-20 sumę 376 mld euro na politykę spójności, z czego aż 162,6 mld euro ma trafić do regionów najbiedniejszych o PKB mniejszym niż 75 proc. średniej unijnej. Dla regionów bogatszych, które przekroczą próg (co w niedalekiej przyszłości będzie dotyczyć Mazowieckiego), mają być zapewnione specjalne środki przejściowe (38,9 mld euro). Dla najbogatszych regionów ze średnią powyżej 90 proc. KE proponuje 53 mld euro. Ponadto 68,7 mld euro ma być przeznaczone na Fundusz Spójności na duże inwestycje w krajach o PKB poniżej 90 proc. średniej unijnej.
To, ile Polska dostanie funduszy, będzie zależeć od tempa jej wzrostu
KE zaproponuje też wyznaczenie limitu absorpcji funduszy przez dany kraj na 2,5 proc. jego PKB. To, ile ostatecznie Polska dostanie funduszy, będzie więc też zależeć od tempa jej wzrostu w latach 2014-2020. Nieoficjalnie, opierając się na długoterminowych prognozach Dyrekcji ds. gospodarczych i finansowych, KE szacuje, że w przypadku Polski może to być nawet ponad 80 mld euro. W obecnym budżecie 2007-13 ten limit wynosił 4 proc. PKB.
Inna ważna zmiana, która najpewniej będzie obowiązywała w nowym budżecie UE, to ograniczenie funduszy na innowacje, tak by były dostępne tylko dla małych i średnich przedsiębiorstw. Przeciwko funduszom dla dużych, bogatych firm protestuje Londyn.