Interwencje banku centralnego trochę pomogły. Kurs złotego udaje się stabilizować w mniejszym paśmie wahań niż w pierwszych dekadach września. Ale potrzebne będą kolejne działania, bo nie ma warunków do umacniania naszej waluty.
Interwencje banku centralnego trochę pomogły. Kurs złotego udaje się stabilizować w mniejszym paśmie wahań niż w pierwszych dekadach września. Ale potrzebne będą kolejne działania, bo nie ma warunków do umacniania naszej waluty.
Inwestorzy uciekają z rynków wschodzących. A w ogóle uciekają z Europy, co najlepiej odzwierciedlają indeksy giełdowe. Wszystko przez wciąż niewiadomy rozwój wydarzeń w Grecji niosący ryzyko problemów finansowych dużych banków francuskich zaangażowanych w grecki dług.
Po poniedziałkowej, trzeciej w ciągu 10 dni interwencji NBP, wczoraj złoty zaczął sesję od umocnienia. Po godz. 11.00 euro kosztowało 4,38 zł. Niestety, wkrótce wystrzeliło w górę. Zahamowało tuż po 14.00, by po półgodzinie poszybować pod 4,42 zł. Inwestorzy pewnie postanowili przetestować NBP, który zazwyczaj interweniował właśnie po 14.00. Jednak i tak dzienne pasmo wahań, ok. 4 groszy, jest węższe niż we wrześniu.
– Już pierwsza interwencja NBP spełniła zadanie. Był to wyraźny sygnał dla inwestorów krótkoterminowych, że na rynku oprócz BGK jest też bank centralny gotowy bronić kursu. Widać, że się wycofali. Teraz złoty jest stabilny – mówi Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający City Index, oddział w Polsce. Uważa jednak, że w długim terminie takie interwencje nie działają. Z grą na osłabienie złotego możemy mieć do czynienia, dopóki nie ustabilizuje się sytuacja na świecie, a zwłaszcza w strefie euro.
– Dlatego by utrzymać stabilny kurs, konieczne będą kolejne interwencje. A ponieważ te były interwencjami celowymi – posiadania określonego poziomu złotego w konkretny dzień, to sądzę, że kolejnego zmasowanego ataku możemy się spodziewać dopiero pod koniec roku, gdy rząd będzie chciał umocnić złotego z powodu konieczności obniżenia poziomu zadłużenia zagranicznego – mówi Krzysztof Wołowicz, dyrektor departamentu Analiz DM TMS Brokers.
Zarówno w tym roku, jak i w przyszłym będziemy mieli jeszcze wiele razy do czynienia ze słabnącym złotym. – Inwestorzy są zdezorientowani. Grecja może potrzebować więcej pieniędzy niż sądzono, nie uzgodniono, kiedy dostanie kolejną transzę pożyczki, jej PKB spadnie nie o 3,8 proc., ale o 5,5 proc – wyjaśnia Łukasz Wardyn.
Starania NBP i rządu, by ustabilizować złotego w nikłym stopniu wpływają na giełdę. Jeśli, co widzieliśmy wczoraj, inwestorzy będą uciekali z Europy, to nie unikniemy spadków indeksów na GPW. We wtorek WIG zamknął sesję z 2,44-proc. minusem, a WIG20 z 2,64-proc. Czerwono było na wszystkich europejskich parkietach. Najbardziej traciły akcje francusko-belgijskiego Banku Dexia – ok. 40 proc. To efekt wiadomości, że rządy tych krajów, główni udziałowcy banku, chcą oddzielić jego najbardziej zadłużone części, a resztę sprzedać na giełdzie. Dexia, największy bank kredytujący francuskie samorządy, zainwestował aż 4,5 mld euro w greckie obligacje. To więcej niż obecna kapitalizacja banku. Stąd obawa, że w razie bankructwa Aten Dexia także zbankrutuje. Zdaniem agencji Bloomberga niewypłacalność Grecji spowodowałaby po 3 mld euro strat czołowych francuskich banków BNP Paribas i Societe Generale. To takie wiadomości powodują, że złoty słabnie i słabnie GPW.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama