"Znalezienie kompromisu w UE wydaje się misją niemożliwą do spełnienia. Dlatego martwię się, że koniec końców zamiast większej politycznej, gospodarczej i fiskalnej integracji, która powinna następować, mamy do czynienia z dezintegracją, którą ostatecznie doprowadzi do rozpadu strefy euro. Zagrożenia, z którymi musimy się zmierzyć, są niezwykle poważne" - powiedział Roubini podczas trwającego w Sopocie Europejskiego Forum Nowych Idei.
Roubini, do którego z powodu jego pesymistycznych tez przylgnął przydomek "doktor Zagłada", ostrzegł, że rozpad strefy euro będzie miał dla światowej gospodarki gorsze skutki niż upadek banku Lehman Brothers, który w 2008 r. zapoczątkował kryzys w USA, a potem w innych krajach. Kluczowe - jego zdaniem - jest powstrzymanie chaosu w Grecji, Portugalii, Irlandii, Hiszpanii i Włoszech. "Pytanie brzmi: czy Europejczycy są w stanie przezwyciężyć kryzys?" - pytał retorycznie.
"Systemowym zagrożeniem dla globalnej gospodarki są teraz peryferyjne regiony UE, które mogą zarazić kolejne państwa. Trudno jest przecenić to zagrożenie" - powiedział.
Zdaniem Roubiniego, w UE powinny zostać opracowane mechanizmy wyjścia ze strefy euro dla "krajów, które nie powinny były do niej zostać przyjęte", jak Grecja, albo notorycznie łamią zasady dyscypliny finansowej. Przyznał, że obecnie nie ma podstaw prawnych wykluczenia Grecji ze strefy euro, ale nakreślił możliwy scenariusz, który może ją zmusić do odejścia.
"Europejczycy odcinają wsparcie finansowe dla Grecji mówiąc: nie dajemy wam pieniędzy, bo nie wdrożyliście naszych wymogów. Wtedy Grecja ogłasza niewypłacalność, bo nie jest w stanie sama spłacać swoich długów. A żeby zapewnić sobie środki na sfinansowanie deficytu, Grecy muszą wydrukować sobie pieniądze, więc odcięcie wsparcia oznacza de facto zmuszenie Grecji do opuszczenia strefy euro" - powiedział.
Amerykański ekonomista nakreślił bardzo pesymistyczny obraz UE, która nie radzi sobie z zapobieżeniem rozpadu strefy euro. "W UE jest deficyt demokracji, a ludzie mają poczucie, że są rządzeni przez biurokratów z Brukseli. Trzeba iść w kierunku większej unii politycznej ze wzmocnioną rolą Parlamentu Europejskiego, tak by poprawić legitymizację władzy w UE. To może być też sposób na przeciwdziałanie zniechęceniu obywateli wobec większej integracji w UE" - powiedział.
Przyznał jednak, że do tego trzeba politycznego przywództwa, którego brak, bowiem jego zdaniem obecni politycy europejscy nie dorównują Helmutowi Kohlowi czy Francois Mitterandowi.
"Oni bardziej wierzyli w Europę. A teraz mamy do czynienia z chwiejnymi rządami, kakofonią głosów. Każdy mówi co innego, a więc nie dziwi, że rynki są nerwowe. W polityce powinno być tak: najpierw podejmujesz decyzję, a potem się odzywasz. W UE każdy coś mówi, ale decyzji nie podejmuje nikt" - podsumował Roubini.
Odbywające się od środy w Sopocie Europejskie Forum Nowych Idei z udziałem przedstawicieli świata polityki, biznesu i ekonomii ma wskazać kierunek, w jakim powinna pójść Europa, by obronić swoją pozycję w globalizującym się świecie. Organizatorem forum jest PKPP Lewiatan.