Wyścig o wielomiliardowy kontrakt na dostawę reaktorów dla Polski rozegrają między sobą trzy nuklearne mocarstwa: Francja, Ameryka oraz Japonia. Korea i Chiny uzupełnią stawkę, ale pozostaną w tyle peletonu.
Wyścig o wielomiliardowy kontrakt na dostawę reaktorów dla Polski rozegrają między sobą trzy nuklearne mocarstwa: Francja, Ameryka oraz Japonia. Korea i Chiny uzupełnią stawkę, ale pozostaną w tyle peletonu.
Dziś Polska Grupa Energetyczna (PGE), która odpowiada za budowę pierwszej polskiej elektrowni jądrowej, spotka się z producentami reaktorów. To nieoficjalne rozpoczęcie poszukiwania dostawcy atomowej technologii. Eksperci spodziewają się ogromnego zainteresowania.
– Wiele krajów odchodzi od energetyki jądrowej. Firmy za wszelką cenę muszą szukać kontraktów, bo rynek się kurczy – mówi „DGP” Piotr Łuba, partner w PwC.
W ostatecznej rozgrywce o kontrakt na budowę atomówki liczyć się będzie trójka graczy: francuska Areva, amerykański Westinghouse oraz amerykańsko-japoński GE Hitachi.
– Z pewnością w szranki staną też dostawcy z Korei i Chin, ale widziałbym w nich raczej tło dla faworytów. Powód: wciąż nie dysponują najnowocześniejszą technologią, choć prawdopodobnie stanie się tak za kilka lat – uważa Piotr Łuba.
Co zaproponują najpoważniejsi gracze? Francuska Areva wyśle w bój reaktor EPR o mocy 1650 MW, amerykański Westinghouse reaktor AP 1000 o mocy 1100 MW, a amerykańsko-japoński GE Hitachi wystawia dwa reaktory: ESBWR (ok. 1600 MW) i ABWR (1350 MW).
Pod skrótem EPR kryje się najnowsze dziecko Arevy, wodny reaktor ciśnieniowy. Nie działa jeszcze żadna tego typu jednostka, ale cztery są w budowie: po jednym we Francji i Finlandii oraz dwa w Chinach. Areva podpisała ostatnio kontrakt na budowę reaktorów EPR w Indiach. Francuzi tworzą tandem z innym koncernem z Paryża, EDF. Przedstawiciele obu spółek przekonują, że ich technologia jest bezpieczna. – Przeprowadziliśmy już analizy, jak zachowałby się EPR przy takiej katastrofie jak w Japonii. Uważamy, że dzięki wszystkim wprowadzonym zabezpieczeniom wytrzymałby takie wydarzenia jak w Fukushimie – mówił podczas wizyty w Polsce Luc Oursel, wiceprezes Arevy.
GE Hitachi zaoferuje nam jeden z dwóch reaktorów: ABWR lub ESBWR, jego nowszą wersję. Danny Roderick, wiceprezes GE Hitachi Nuclear Energy, zapewnia w rozmowie z „DGP”, że niezależnie od wyboru koncern zmieści się w cenowych widełkach PGE, która zakłada, że budowa 1000 MW mocy nie przekroczy 3,5 mld euro. Amerykanie mają jeszcze inny atut: bezpieczeństwo. – ESBWR ma najniższe ryzyko awarii rdzenia ze wszystkich reaktorów lekkowodnych dostępnych na rynku światowym, podczas gdy ABWR plasuje się na drugim miejscu – mówi „DGP” Danny Roderick.
Stawkę kandydatów do polskiego atomu dopełnia Westinghouse, który wystawia do walki reaktor AP 1000. Amerykanie budują cztery takie jednostki w chińskich elektrowniach. Pierwszy reaktor ma rozpocząć pracę w 2013 r. Westinghouse ma ochotę zadomowić się u nas na dłużej.
– Jeżeli zdobędziemy kontrakty na budowę naszych reaktorów w regionie, to w Polsce możemy ulokować produkcję kluczowych komponentów dla elektrowni jądrowych – mówił w trakcie wizyty w Polsce Michael E. Kirst, wiceprezes Westinghouse na Europę.
Napięty harmonogram PGE
PGE zapowiada ogłoszenie przetargu na dostawcę reaktorów na koniec tego roku. Spółka zakłada, że na rozstrzygnięcie wystarczy jej kilkanaście miesięcy. Podpisanie umowy planuje w 2013 r. Elektrownia ma zacząć działać w 2020 r.
To bardzo ambitne założenie, zwłaszcza że takiej inwestycji w naszym kraju nie zrealizowano jeszcze nigdy. Tymczasem budowa elektrowni jądrowej wywołuje kontrowersje zarówno w Polsce, jak i na świecie. Ostatnie wydarzenia z Japonii, gdzie na skutek tsunami wywołanego trzęsieniem ziemi doszło do awarii reaktora, tylko je spotęgowały.
PGE boryka się także z innymi problemami. Z powodu protestów firm biorących udział w przetargu co najmniej o pół roku opóźni się wybór doradców, którzy pomogą PGE przeprowadzić skomplikowaną inwestycję. To oznacza, że dokumentacja przetargowa zostanie napisana własnymi siłami spółki celowej PGE Energia Jądrowa 1. Rozmówcy „DGP” przyznają jednak, że władzom PGE udało się tam zgromadzić mocny zespół. Firma podkupiła ekspertów m.in. z czołowych firm doradczych, takich jak PwC.
Znakomity tandem ma być gwarantem przeprowadzenia inwestycji zgodnie z planem. – W 2013 r. zacznie się fizyczna budowa, a w roku 2022 lub 2023 nastąpi jej zakończenie – mówi Tomasz Zadroga, szef PGE. Premier Donald Tusk obiecał, że pierwszy prąd z atomu ma popłynąć w 2020 r.
Żeby tak się faktycznie stało, prace przy budowie fundamentów reaktorów powinny się rozpocząć najpóźniej na przełomie 2015/2016 r. Na budowę atomówki firmy potrzebują minimum 3,5 roku. Co najmniej pół roku, a w niektórych przypadkach nawet 12 miesięcy, potrzeba na rozruch elektrowni i uzyskanie wszystkich zgód do produkcji energii.
Inwestycjom w polską energetykę jądrową będzie poświęcony jeden z paneli Europejskiego Forum Nowych Idei, organizowane przez „DGP” i Lewiatana. Odbędzie się ono 28 – 30 września w Sopocie.
masz
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama