Minister finansów Jacek Rostowski uważa, że bez reform nie da się opanować kryzysu finansów publicznych. Jeśli go nie opanujemy, zagrozi spójności strefy euro i może samej Unii - mówił minister na spotkaniu w Warszawie przewodniczących komisji finansów krajów UE.

Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że kryzys światowy przekształcił się w kryzys finansów publicznych niektórych krajów strefy euro. "Jeżeli tego kryzysu nie opanujemy, to (...) zagrozi on spójności strefy euro i może samej Unii Europejskiej. Gdyby tak się stało, to skutki dla gospodarki światowej byłyby zatrważające" - powiedział minister.

Wskazał, że dla poprawy sytuacji "absolutnie konieczne" jest m.in. wdrożenie porozumienia z 21 lipca w sprawie Grecji. Ostrzegł, że jeżeli pakiet ten nie zostałby wdrożony, to turbulencje, które widzieliśmy na rynkach finansowych w sierpniu, będą wydawać się "małym piwem, małymi szokami". Rostowski wskazał także na konieczność przeprowadzenia reform strukturalnych. "Równowaga osiągnięta przez ograniczenie wydatków jest znacznie trwalsza niż równowaga osiągnięta przez podwyższanie podatków" - zaznaczył.

Poinformował, że np. w Polsce w tym roku wydatki sektora finansów publicznych wzrosną nominalnie o 3,5 proc. przy PKB rosnącym nominalnie o 8 proc. Z kolei w przyszłym roku wzrost wydatków w stosunku do PKB ma być niższy niż 3 proc.

Zwrócił uwagę na konieczność solidarności między krajami UE, która nie jest jałmużną, ale - w jego ocenie - leży w dobrze pojętym interesie każdego kraju. Zwrócił jednocześnie uwagę na obowiązek odpowiedzialności państw, które mają kłopoty i konieczność reformowania ich finansów publicznych. "Przeżywamy w tej chwili dramatyczne momenty, pełne zagrożeń. Dla silnych krajów UE i dla tych, które obecnie mają kłopoty" - powiedział.

Minister mówił także o konieczności zwiększenia zaufania między krajami UE. Jako przykład podał zawartą w ubiegłym tygodniu umowę między pięcioma bankami centralnymi (europejskim, amerykańskim, japońskim, szwajcarski i angielskim - PAP) dotyczącą udzielania wzajemnego wsparcia.

Wskazał, że zgodnie z nią Federalna Rezerwa Stanów Zjednoczonych zadeklarowała gigantyczną pomoc europejskiemu sektorowi bankowemu, poprzez możliwość dostarczenia płynności w dolarach. Rostowski zwrócił uwagę, że Amerykanie nie pytali o to, co się stanie z ich pieniędzmi, jeżeli kryzys doprowadziłby do katastrofy. "Uważam, że to jest bardzo ważna lekcja dla Europy. Jeżeli oni mają takie zaufanie do nas, to przecież my musimy mieć co najmniej takie samo zaufanie między sobą" - podkreślił.

Członek Rady Gospodarczej przy Premierze prof. Witold Orłowski uważa, że Europa traci swoją pozycję na rzecz krajów z regionu Pacyfiku, gdzie przenosi się centrum gospodarcze świata. Jego zdaniem każdy, kryzys globalny przyspiesza ten proces.

Orłowski uważa, że Europa nie zdała egzaminu w czasie kryzysu - zabrakło jej współpracy, a zamiast aktywności mamy do czynienia z pasywnością.

Jego zdaniem problem polega nie na tym, że Europa nie ma pieniędzy na walkę z kryzysem, ale na bezwładzie decyzyjnym. "Strefa euro od dwóch lat nie jest w stanie podjąć decyzji, w jaki sposób opanować kryzys" - powiedział. Zarzucił unijnym politykom, że nie mają jasnej wizji integracji europejskiej.

Także były członek Rady Polityki Pieniężnej prof. Dariusz Rosati uważa, że obecna faza kryzysu, to kryzys polityczny. "Potrzebne są decyzje polityków mogące uruchomić instrumenty, które zadziałają ekonomicznie" - powiedział.

Ocenił, że dotychczasowy europejski model społeczno-gospodarczy nie jest w stanie sprostać nowym wyzwaniom. "Potrzebne są głębokie reformy, które powinny iść w trzech kierunkach: wiedza, praca, przedsiębiorczość. W ramach tych trzech kierunków potrzebna nam jest nowa strategia wzrostu, bardzo konkretna, a nie ogólnikowa" - powiedział.

Rosati wskazał na konieczność dokończenia budowy wspólnego, jednolitego rynku, osiągnięcia stabilności makroekonomicznej i przeprowadzenia reform strukturalnych oraz reformy sektora finansowego. "Warunkiem wstępnym jest przede wszystkim rozwiązanie kryzysu, który w tej chwili dławi strefę euro, zwłaszcza kryzysu greckiego" - powiedział. Jego zdaniem przywróci to zaufanie na rynkach finansowych, co jest niezbędne.

Według przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Stanisława Kluzy kryzys zdecydowanie jeszcze się nie skończył i "będziemy mieli sporo czasu, aby nim się jeszcze zajmować". Już dziś - według Kluzy - płyną z niego trzy wnioski: pierwszy, że regulacje finansowe mają swój koszt, ale ich brak także może wiele kosztować; drugi - że współpraca między krajami sprzyja stabilności, a trzeci - że korzenie kryzysu mają swój wymiar lokalny.

Kluza wskazał, że wśród instytucji finansowych pojawiły się pokusy nadużycia - instytucje finansowe uważają, że bez względu na popełnione przez nie błędy, państwa i tak nie dopuszczą do ich upadłości.

"Stworzenie dobrych, równych i konkurencyjnych reguł gry dla poszczególnych instytucji finansowych jest jedną z ważniejszych i najistotniejszych wartości, którymi teraz musimy się zająć. Jeżeli państwo będzie zakładnikiem dużych grup finansowych, a jednocześnie system gwarantowania depozytów będzie wyglądał w ten sposób, że każdy będzie miał poczucie, że do niego sięgnie, to czy będzie to zachęcało do ograniczania ryzyka?" - pytał szef KNF.

Zaznaczył, że stabilność na rynku finansowym jest "dobrem publicznym", które podlega wycenie i które można analizować z punktu widzenia ryzyk. "Państwo powinno sobie odpowiedzieć na pytanie, jaki jest jego stosunek do tego dobra (...), czy tylko coś widzi, ale nic nie robi, czy też jest państwem, które tworzy zbiór reguł gry, które zabezpieczają wartość tego dobra" - podkreślił.