Zaczynała od uczenia w szkole informatyki, dziś pokazuje, jak piec ciasta w angielskim stylu. Z tej cukierniczej niszy 34-letnia Agnieszka Klimczak uczyniła prosperujący biznes
Lukier plastyczny jest miękki i gładki niczym plastelina. Może być niemal w każdym kolorze: zielony jak trawa na boisku czy choinka, niebieski jak ocean, żółty jak wyspa pośrodku tego oceanu, różowy niczym sukienka księżniczki, elegancki ecru albo brązowy udający czekoladę. Można go ugniatać i lepić z niego dowolne figury. By udekorować jeden tort, potrzeba co najmniej ćwierć kilo kolorowej masy, ale zdarza się, że nawet kilka kilogramów. Najpierw cienko rozwałkowanym lukrem obkłada się całe ciasto, a potem zaczyna się ozdabianie. Kwiaty, figurki, zwierzęta, owoce, samochodziki, postaci ludzkie – co tylko podpowie fantazja. W ten sposób ciasta, bo nie tylko torty, dekoruje się w Anglii już od XIX w. Stąd nazwa „torty w stylu angielskim”. U nas to nowość dostępna na zamówienie w niektórych cukierniach.
Młoda nauczycielka z Warszawy, która podczas wyjazdów do rodziny na Wyspach Brytyjskich nauczyła się tak ozdabiać ciasta, postanowiła ze swojego hobby uczynić sposób na życie. I to nie tylko swoje, bo jej firma zatrudnia dziś na stałe 11 osób i współpracuje z kilkoma nauczycielami cukiernictwa. Tortownia.pl to już spore przedsiębiorstwo: sklep internetowy, sklepik stacjonarny, kawiarnia i warsztaty ze zdobienia ciast. Wkrótce powstanie pracownia, tak by torty można było sprzedawać tym, którzy nie potrafią ich przygotować samodzielnie.

850 kg lukru

Agnieszka piecze ciasta od dzieciństwa. – Nawet z wycieczki do Czechosłowacji w podstawówce jako pamiątkę zabrałam formę do ciasta w kształcie serca – śmieje się właścicielka Tortowni. Z wyjazdów do rodziny w Anglii przywiozła pierwszą książkę kucharską z przepisami na torty („Wydałam na nią połowę kieszonkowego”) i zaczęła sama eksperymentować z takimi wypiekami. Potem za każdym razem, gdy była na Wyspach, kupowała potrzebne składniki, by wyczarowywać słodkie dzieła. Ale zamiast szkolić się z cukiernictwa, zdecydowała się na zupełnie inny kierunek kariery. Skończyła najpierw studia informatyczne w języku angielskim na Politechnice Warszawskiej, a potem na tej samej uczelni administrację. Zaczęła pracować jako nauczycielka angielskiego i informatyki w gimnazjum i liceum. – I niby było wszystko w porządku, bo praca podobała mi się, ale ciągle miałam poczucie niedosytu. W szkole jest się uzależnionym od systemu, a ja chciałam robić coś po swojemu – wspomina. W tym samym czasie jej siostra brała ślub i poprosiła o wyjątkowy prezent – tort zdobiony w stylu angielskim: z kwiatami z cukru wyglądającymi jak żywe, obłożony kolorowym lukrem i marcepanem. – Trochę niezbędnego asortymentu miałam w domu, ale było tego za mało na ślubny tort. Zaczęłam więc szukać w Polsce sklepu lub producenta, od którego mogłabym kupić brakujące produkty. Okazało się, że wprawdzie można je zdobyć, ale są tylko dla cukierników, czyli w ogromnych opakowaniach, a o angielskiej technice prawie nikt u nas nie słyszał – wspomina Klimczak. – Tort dla siostry jakoś udało mi się zrobić, ale był to dla mnie sygnał, czym chcę się zająć – dodaje.
Skoro w Polsce nie było w sklepach barwników spożywczych, specjalnych form do ciast (np. w kształcie piłek czy kwiatów), bloków marcepanu, a przede wszystkim plastycznego lukru, aż się prosiło, żeby spróbować sił w biznesie zbudowanym wokół cukierniczej pasji. – Może i cukiernicy czy po prostu lubiący wypieki nie znali mojej ulubionej techniki, ale byłam pewna, że jak im się ją pokaże, zakochają się w niej tak samo jak ja – mówi Klimczak. Od razu wiedziała, że najłatwiej będzie zacząć od sklepu internetowego. – Do jego założenia nie potrzeba lokalu, a do tego mój mąż zawodowo prosjektuje strony internetowe. Uznałam, że koszty wejścia są na tyle niewielkie, iż nawet jeżeli się nie uda, nie stracę zbyt dużo – wspomina.
Kontaktów do producentów szukała prawie wyłącznie przez internet. Ale do Anglii i tak musiała się wybrać: na specjalne szkolenia cukiernicze i metodyczne z wykonywania dekoracji cukiernicznych oraz na targi by jeszcze lepiej poznać rynek.
– Najważniejszy był lukier. Wybrałam producenta, z którego wyrobami najlepiej mi się pracowało. Skontaktowałam się z nim, wynegocjowałam cenę, ustaliłam, jak trzeba lukier spakować, żeby masa w kostkach dotarła bezpiecznie do Polski. I kiedy już chciałam składać zamówienie na dwie paczki, czyli kilkanaście kilogramów, usłyszałam: ale my sprzedajemy go tylko na palety. A taka paleta to około 850 kilogramów – wspomina. – Po co mi tyle lukru, skoro jeszcze nie wiedziałam, co wyjdzie z planowanego biznesu? Ubłagałam więc, żeby zrobili wyjątek i na początku sprzedali mi tylko trochę. Wiedzieli, jaka jestem zdeterminowana i ten jeden raz poszli mi na rękę. W następnej dostawie musiałam jednak wziąć całą paletę i niestety część towaru przeterminowała się, zanim udało mi się ją wyprzedać – dodaje.
Tak w 2006 r. powstał sklep internetowy Tortownia.pl. Początki były trudne. Dopiero po pierwszym roku biznes zaczął przynosić zysk. Ale ruszył w odpowiednim momencie. Po otwarciu brytyjskiego rynku coraz więcej Polaków zaczęło się zapoznawać z brytyjską kuchnią i zachwycać bogato dekorowanymi ciastami. Poza tym Tortownia podeszła do rynku kompleksowo. Obok samych produktów sprzedawała wszystko, co niezbędne do wykonania cukierniczego dzieła: akcesoria, gotowe ozdoby, a nawet fachową literaturę, w tym specjalnie przetłumaczoną przez Agnieszkę Klimczak książkę kucharską z wzorami tortów.



Jak na drożdżach

Niespodziewanie nisza zaczęła zdobywać coraz większą popularność. Internet zaroił się od kulinarnych blogów, także ze zdjęciami wymyślnie ozdobionych tortów. Pojawiło się też sporo sklepów oferujących coraz bardziej profesjonalne produkty. Sweetdecor.pl także skupia się na tortach, FabrykaCukiernika.pl ma takie ciekawostki, jak spray zamrażający do czekolady czy żel nabłyszczający do krążków waflowych, a Wypiekarnia.pl obok akcesoriów ozdobnych m.in. śmietanę roślinną czy żelki do zapiekania.
W ciągu tych kilku lat tak ozdabiane torty podbiły rynek. Dziś są normą na ślubach, komuniach, wieczorach panieńskich i kawalerskich czy przeróżnych imprezach firmowych. A że zainteresowanych klientów jest coraz więcej, cukiernie musiały wprowadzić je do swojej oferty. I dlatego Tortownia.pl postanowiła rozszerzyć działalność poza internet. Obok e-sklepu Klimczak najpierw otworzyła mały sklep stacjonarny, a potem zaczęła realizować marzenie o tym, by nie tylko sprzedawać produkty do robienia tortów, lecz także uczyć, jak takie ciasta przygotowywać.
W 2008 r. ruszyła Akademia zdobienia tortów, przygotowywania specjalnych cukrowych ozdób, a także pralinek czy pierniczków. – Wciąż mam żyłkę nauczycielską, wiec choć zajęcia odbywają się pod okiem kilku nauczycieli tych technik, sama też czasami prowadzę warsztaty – śmieje się właścicielka Tortowni.pl. Na szkoleniach uczą się zarówno zawodowi cukiernicy, jak i amatorzy, którzy chcą się popisać nową umiejętnością przed rodziną i znajomymi. Choć szkolenie nie jest tanie (od 310 do 470 złotych za kilka godzin praktycznej nauki), to z roku na rok chętnych przybywa. W 2008 r. szkolenia przeszło 17 osób, w ubiegłym już dziesięć razy więcej. Łącznie przeszkolono blisko 400 osób. Na kursach zjawiają się nawet osoby skierowane przez urzędy pracy, a sami nauczeciele z Tortowni.pl zapraszani są do szkół gastronomicznych i cukierniczych, by uczyli tej nowej na naszym rynku techniki.
Dwa lata temu oferta Tortowni.pl rozszerzyła się o kawiarenkę. – Niestety nie sprzedajemy w niej jeszcze naszych tortów. Do tego potrzebna jest własna pracownia – mówi Klimczak. – Nasz plan na ten rok to jej stworzenie. Wtedy będziemy mogli nie tylko sprzedawać produkty i uczyć, jak z nich korzytać, ale także pokazywać, jak takie ciasta wyglądają i smakują – dodaje.
Na razie Agnieszce Klimczak udało się jedno: zarabia na swojej pasji i do tego jeszcze zaraża nią coraz więcej osób. Jej sklep rok w rok niemalże podwaja liczbę klientów.