– Popieramy stanowisko rządu, które zmierza do liberalizacji rynku gazu. Bez tego Komisja Europejska może wstrzymać współfinansowanie infrastruktury gazowej – mówi Daria Kulczycka, ekspert ds. energetyki z PKPP Lewiatan.
Senat zmienił zapis, jaki do ustawy wprowadził Sejm na wniosek posła Antoniego Mężydły z Platformy. Zgodnie z nim firmy kupujące gaz na własne potrzeby, ale wykonujące zadania związane „z bezpieczeństwem lub obronnością państwa, opieką zdrowotną, edukacją lub wytwarzaniem lub dostarczaniem ciepła do odbiorców w gospodarstwach domowych” mają obowiązek tworzenia magazynów gazu.
Według ekspertów oznacza to, że w rzeczywistości ustawa nakłada obowiązek utrzymania magazynów gazu przez firmy odbierające największą ilość tego paliwa, np. Orlen czy Lotos. To z kolei zamyka tym podmiotom możliwość importu tańszego gazu z zagranicy. W transakcjach spotowych, czyli na giełdach, w ciągu ostatnich dwóch lat był o 30 – 50 proc. tańszy niż ten oferowany przez obecnego monopolistę, czyli Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.
Tylko dla Orlenu, który rocznie zużywa 1 mld m sześc. gazu, możliwość kupowania z innego źródła niż PGNiG mogłaby oznaczać do 100 do 150 mln zł oszczędności rocznie. Podobne kwoty wchodzą w grę w przypadku Lotosu i firm chemicznych, a w przyszłości także budowanych w Polsce elektrowni gazowych. Zmniejszenie ceny gazu może więc przełożyć się na obniżenie cen paliw czy ciepła dla odbiorców indywidualnych.
Decyzja Senatu w dłuższej perspektywie może otworzyć też drogę do renegocjacji umowy z rosyjskim Gazpromem w sprawie ustalenia nowych cen gazu dostarczanego do Polski. Zawarta w 2009 r. umowa daje taką możliwość w przypadku zmiany sytuacji rynkowej. Wprowadzenie konkurencji na rynku gazu z pewnością byłoby takim faktem.
Ale wtorkowa decyzja Senatu nie oznacza jednak, że walka o kształt ustawy została zakończona.
– Przywrócimy wykreślony zapis – zapowiada zdecydowanie poseł Antoni Mężydło.
Dziś ustawą będzie się zajmowała sejmowa komisja gospodarki.