Zgodnie z przewidywaniami, Bernanke nie zapowiedział nowej tury wykupywania aktywów z banków (tzw. quantitative easing, w skrócie QE), co czynił pod koniec ub. roku i w czerwcu tego roku. Fed wykupił wtedy amerykańskie obligacje skarbowe warte 600 miliardów dolarów.
Zadaniem stymulowania wzrostu - powiedział na konferencji szef Fed - powinien w większym stopniu zająć się teraz rząd i Kongres, gdyż bank centralny wyczerpał możliwości działań. Stopy procentowe w USA są na bardzo niskim poziomie.
Bernanke sugerował, że należy zmniejszyć deficyt budżetowy i zadłużenie państwa
"Kraj skorzystałby na lepszym procesie podejmowania decyzji fiskalnych" - powiedział, nawiązując do niedawnego sporu w Kongresie o podniesieniu ustawowego limitu długu, który - jak podkreślił - spowodował zakłócenia na rynkach finansowych.
Bernanke ocenił, że mimo anemicznego wzrostu w tym roku, perspektywy gospodarki na dłuższą metę są dobre, ponieważ jej podstawy są zdrowe.
"Fundamenty wzrostu w USA nie wydają się być trwale zmienione przez wstrząsy minionych czterech lat" - powiedział szef Fed. Odniósł się w ten sposób do recesji w latach 2007-2009 i światowego kryzysu finansowego na jesieni 2008 r.
Ponieważ koła finansowe na podstawie przecieków oczekiwały takiego, a nie innego wystąpienia Bernanke, jego przemówienie giełda przyjęła stosunkowo spokojnie. Wskaźnik Dow Jones początkowo spadł, ale potem się ustabilizował.
Bernanke pod ostrzałem krytyki
Bernanke znajduje się pod ostrzałem krytyki ze strony niektórych polityków, zwłaszcza z Partii Republikańskiej, którzy zarzucają mu, że pobudzanie wzrostu metodą QE, czyli drukowania pieniędzy, doprowadzi z czasem do rozkręcenia spirali inflacyjnej.
Główny republikański kandydat do nominacji prezydenckiej Rick Perry oskarżył nawet szefa Fed, że takie postępowanie sprowadza się do "zdrady" kraju.