Kryzys na rynku książki sprawił, że miejsce małych księgarni zajmuje nie tylko coraz bardziej agresywna rynkowo sieć empików, ale także dyskonty i księgarnie internetowe. Tylko kilkanaście procent książek jest sprzedawanych w tradycyjnych sklepach.
Rynek książki znalazł się na zakręcie. Jak twierdzą wydawcy, ich obroty w tym roku spadły od kilku do nawet 30 procent. To sprawia, że walka sprzedawców staje się coraz bardziej zacięta. A wciąż jest o co walczyć: w 2010 roku według danych Instytutu Książki rynek był warty 2,94 mld zł, czyli o 2,8 proc. więcej niż rok wcześniej.
Tegoroczne spadki sprzedaży książek pociągają już za sobą wyraźne zmiany w strukturze sprzedaży. Jedna trzecia rynku należy do sieci Empik, kolejna jedna trzecia to sprzedaż w internecie (w tym ponad 20 procent to sklepy działające w ramach portalu Allegro). Coraz więcej książek sprzedaje się też w dyskontach i w sieciach specjalizujących się w RTV i AGD.
Wczoraj Biedronka ogłosiła, że do 2015 r. chce mieć 3 tys. sklepów, czyli blisko drugie tyle, ile ma obecnie. We wszystkich książki są już regularnym asortymentem, do tego sprzedawanym taniej niż w tradycyjnych księgarniach. Tańsze książki można też znaleźć w sieciach Media Markt i Saturn. Jako pierwsze wprowadziły je sklepy tych sieci w Poznaniu w 2009 r., na życzenie klientów, którzy kupując film, pytali o książkę, na podstawie której został zrobiony.
– Sprzedaż okazała się sukcesem. Dziś każdy z 60 marketów sprzedaje kilka tysięcy egzemplarzy miesięcznie – mówi Wioletta Batóg z Media Saturn Holding Polska.
W tych sieciach na półkach dostępne są trzy tysiące tytułów, a dodatkowo zamawiać można je internetowo i wybierać spośród kolejnych 45 tys. tytułów.
– Niespodziewanie sklepy zupełnie niekojarzące się z książką wyrosły na poważną konkurencję dla tradycyjnych księgarni – ocenia Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki.
Tak dyskonty (nie tylko Biedronka, ale także Kaufland), jak i Media Markt oraz Saturn rynek podbijają cenami. Kiedy w tradycyjnej sprzedaży marża sklepu wynosi około 50 procent, to sieci zarabiają na każdym egzemplarzu tylko między kilku a kilkunastoma procentami ceny końcowej.
Jeszcze mocniejsza jest pozycja sieci Empik. W tym roku otworzyła ona już 6 nowych sklepów, a w przygotowaniu jest 15 kolejnych. Jako że Empik doskonale wie, jak ważnym jest sprzedawcą, to coraz ostrzej traktuje wydawców, i to na nich stara się przerzucić jak najwięcej kosztów sprzedaży książek.
– Empik, choć nie ma pozycji monopolisty, to niestety w kontaktach z wydawcami często tak się zachowuje – mówi Kuba Frołow z firmy BookSenso, specjalizującej się w promocji książek. Jako przykład podaje nakładane na dostawców Empiku tzw. opłaty logistyczne i promocyjne, związane z ekspozycją książek w salonach i świadczonymi przez Empik usługami promocyjnymi, które są po prostu bardzo wysokie.
– Ale też wydawcy nie potrafią zachować się solidarnie i wspólnie zawalczyć o lepsze warunki współpracy z Empikiem – dodaje.
Sklepy dyskontowe i Empik skupiają się na sprzedaży nowości rynkowych. Starsze książki nie cieszą się powodzeniem, a że zmniejsza się liczba małych księgarni, to także i tam nie są sprzedawane. – Skutek jest taki, że wybór książek może zostać wkrótce ograniczony tylko do najnowszych tytułów – prognozuje Marciszuk.