Premier Hiszpanii zapowiedział wpisanie do konstytucji limitu deficytu budżetowego i długu publicznego. W ten sposób chce uspokoić rynki obawiające się o kondycję finansów kraju. To samo chcą zrobić Francuzi i Węgrzy.
Premier Hiszpanii Jose Zapatero zamierza konstytucyjnie ograniczyć limit zadłużenia. Wyjątkowo popiera go nawet opozycyjna Partia Ludowa Mariano Rajoya.
– Chcielibyśmy przeprowadzić reformę natychmiast i przy jak największym konsensusie. To możliwe, bo ta strategiczna decyzja strukturalna jest szeroko popierana przez hiszpańskie społeczeństwo i jego przedstawicieli – mówił wczoraj socjalistyczny premier.

Reformy przyspieszają

Szef rządu jest już po pierwszych rozmowach nie tylko ze swoim potencjalnym następcą, Alfredo Perezem Rubalcabą, ale i z samym Rajoyem – najpewniejszym zwycięzcą listopadowych wyborów.
Na razie nie ustalono, jakie konkretnie limity miałyby wchodzić w grę. Wiadomo natomiast, że objęłyby zarówno dopuszczalną granicę deficytu budżetowego, jak i długu publicznego. Cel: średnio- i długoterminowe zrównoważenie finansów publicznych kraju.
To reakcja na coraz większe wątpliwości rynków co do kondycji finansów publicznych Hiszpanii. W zeszłym roku jej dług publiczny przekroczył dozwolone przez unijne kryteria konwergencji 60 proc. PKB. Madryt nie opanował też deficytu, który w 2009 i 2010 r. oscylował wokół 10 proc. PKB. W tym roku dziura ma zostać ograniczona do 6 proc., jednak eksperci są sceptyczni, czy ten zabieg się powiedzie. Dlatego poziom hiszpańskich CDS-ów, czyli ubezpieczenia od długu, ma tendencję wznoszącą, co świadczy o spadającym zaufaniu do Madrytu.
Zapatero ogłosił przyspieszenie zapowiadanych reform w trakcie sierpniowej serii spadków na światowych giełdach. Madryt – wspólnie z częścią europejskich partnerów – zabronił m.in. nagiej krótkiej sprzedaży akcji, która zazwyczaj pogłębia bessę. Wczoraj parlament uchwalił kolejne cięcia budżetowe, tym razem warte 5 mld euro. Madryt ma zamiar m.in. obniżyć dofinansowanie kupna leków i zmienić zasady podatkowe w odniesieniu do przedsiębiorstw.
Wczorajsze porozumienie Partii Ludowej i Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej wychodzi naprzeciw propozycjom Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego. Kanclerz Niemiec i prezydent Francji 16 sierpnia zaapelowali do unijnych rządów, by te uwzględniły w konstytucjach reguły budżetowe ograniczające rozrost zadłużenia.



Europa walczy z długiem

Prekursorem podobnego podejścia do długu była Polska, która w konstytucji z 1997 r. określiła maksymalny poziom zadłużenia na 60 proc. PKB. W 2009 r. własne regulacje w tej sprawie przyjęły Niemcy. Tzw. Schuldenbremse (hamulec zadłużenia) zakłada, że po 2016 r. deficyt federalny będzie mógł wynosić najwyżej 0,35 proc. PKB, zaś od 2020 r. landy nie będą mogły wydawać więcej, niż wyniosą przychody. Berlin zostawił sobie furtkę: barierę będzie można zignorować w wyjątkowych przypadkach, jak poważny kryzys gospodarczy bądź katastrofa żywiołowa.
Plany odgórnego ograniczenia zadłużenia ogłosili m.in. Francuzi i Węgrzy. Władze bułgarskie przygotowały już projekt konstytucji, zakładający najwyżej 40-proc. dług publiczny i 3-proc. deficyt budżetowy. Gruziński parlament pracuje nad wprowadzeniem limitów zgodnych z kryteriami z Maastricht (60 proc. długu i 3 proc. deficytu), dodając do nich barierę wysokości wydatków publicznych do poziomu 30 proc. PKB. W obu krajach zmiany mają wejść w życie w 2013 r.
Jeszcze dalej zamierzają pójść Włosi. Premier Silvio Berlusconi zapowiedział niedawno przyjęcie poprawek nakazujących od 2013 r. przyjmowanie w pełni zrównoważonego budżetu.
Włochy ułatwią start młodym
Parlament w Rzymie rozpoczął wczoraj debatę nad pakietem zmian mających pobudzić wzrost gospodarczy. Włosi skupili się przy tym na pomocy ludziom młodym, którzy mają największe problemy ze znalezieniem pracy.
– Ja zrobiłem już wszystko, co potrzeba, byśmy uniknęli wielkiego kryzysu. Teraz kolej parlamentu – mówił Silvio Berlusconi. Jest o co walczyć. Po cudzie gospodarczym z okresu powojennego włoska gospodarka popadła w marazm. Od 1989 r. tylko raz wzrost PKB przekroczył 3 proc. (w 2000 r.).
Tymczasem poziom bezrobocia wśród włoskich 20-latków należy do największych w Europie. Bez pracy pozostaje niemal 30 proc. młodych ludzi. Jedynie co piąty absolwent znajduje stałą pracę w ciągu roku po ukończeniu szkoły. Taki stan rzeczy nie tylko spowolnia wzrost gospodarki, która nie jest w stanie zaabsorbować ludzi świeżo po studiach, ale i grozi napięciami społecznymi, które w innych państwach południowej Europy objawiły się już masowymi protestami.
Nowe regulacje mają zliberalizować prawo pracy. Pracodawcy w porozumieniu ze związkami mogliby zawiesić obowiązywanie niektórych norm zapisanych w kodeksie pracy w odniesieniu do młodych pracowników. Miałoby to skłonić firmy do chętniejszego zatrudniania niedoświadczonych ludzi po szkole. Łatwiejsze ma być też zwalnianie pracowników.
Dotychczas sąd mógł nakazać przywrócenie do pracy osoby, jeśli orzekł brak usprawiedliwionej przyczyny rozwiązania umowy. Takie regulacje skutecznie zniechęcają pracodawców do zwiększania zatrudnienia.
mwp