KE zapewnia, że podatek będzie niski - od 0,01 do 0,1 proc. w zależności od rodzaju transakcji i stosowany na szeroką skalę. Pomysł polega na tym, by część z zysków tego podatku trafiała do budżetu UE (jako tzw. nowe źródła dochodu), a nie tylko do budżetów narodowych.
"KE na jesieni przedstawi propozycję podatku od transakcji finansowych. Będzie to propozycja dla całej UE" - powiedział w czwartek rzecznik KE Olivier Bailly. Czyli nie tylko dla strefy euro, jak mylnie niektórzy odczytali deklaracje przywódców Francji i Niemiec po ich spotkaniu we wtorek w Paryżu na temat zarządzania gospodarczego strefy euro. Kanclerz Angela Merkel i prezydent Nicolas Sarkozy poparli ideę podatku od transakcji finansowych.
Jak dodał Bailly, propozycja KE zostanie przedstawiona przed odbywającym się na początku listopada szczytem G20 w Cannes, by pokazać przykład i zachęcić innych do pójścia w ślady UE. Do G20 poza UE należą m.in. USA, Japonia, Brazylia, Chiny i Arabia Saudyjska.
Ale jak wyjaśniła PAP rzeczniczka odpowiadająca za politykę podatkową Cristina Arigho, KE chce, by jej propozycja została przyjęta, nawet jeśli inne gospodarki z G20 nie zgodzą się na wdrożenie tego podatku w skali globalnej. "Ocena wpływu, jaką przeprowadzamy przed każdą propozycja legislacyjną (tzw. impact assessment) dowodzi, że ten podatek będzie dobrym rozwiązaniem nawet tylko dla UE" - powiedziała PAP Arigho.
Zwłaszcza, że "podatek ma być niski i na szeroką skalę"; ponadto w różnej formie już 11 państw UE stosuje podatek od transakcji finansowych. Te kraje to według danych KE: Belgia, Cypr, Francja, Finlandia, Wielka Brytania, Grecja, Polska, Luksemburg, Irlandia, Rumunia i Włochy.
Źródła bliskie komisarza ds. podatkowych Algirdasa Szemety powiedziały PAP, że propozycja będzie polegała na opodatkowaniu transakcji finansowych nie w kraju, gdzie mają miejsce, ale w kraju, skąd wychodzi polecenie transakcji. W przeciwnym razie tylko trzy kraje - Wielka Brytania, Niemcy i Francja, gdzie mieszczą się największe centra finansowe, zostałyby nią dotknięte.
KE nieoficjalnie liczy, że z unijnego podatku od transakcji finansowych przynajmniej 15-20 mld euro trafi do budżetu UE. Ta kwota nie zwiększyłaby unijnego budżetu, ale o tyle odciążono by wpłaty narodowe w ramach obecnych składek państw do budżetu UE liczonych na podstawie ich PKB.
Początkowo KE rozważała nie tylko podatek od transakcji finansowych, ale także od działalności finansowej. W tym drugim przypadku chodziło o opodatkowanie zysków i wynagrodzeń z działalności sektora finansowego, czyli przede wszystkim pensji i bonusów bankierów. Zdaniem KE istnieje ryzyko, że ciężar tego podatku zostałby przeniesiony na zwykłych klientów banków. Dlatego wybrano pierwszą opcję.
"Sądzę, że podatek od transakcji finansowych byłby sprawiedliwym wkładem ze strony sektora finansowego po kryzysie, zwłaszcza że transakcje finansowe są wyłączone z podatku VAT" - mówił w czerwcu przewodniczący KE Jose Barroso.
Jeszcze rok temu KE była jednak przeciwna także wprowadzaniu podatku od transakcji tylko w UE, bowiem bała się, że banki przeniosą transakcje do innych centrów finansowych takich jak Wall Street w Nowym Jorku czy Zatoka Perska.
Propozycja KE wymaga jednomyślnej zgody państw UE - chodzi bowiem o politykę podatkową, gdzie kraje zachowały zdecydowane kompetencje.
Dotychczas propozycji przeciwna była Wielka Brytania. Londyn, choć sam stosuje podatek od transakcji finansowych z zasady przeciwny jest rozszerzaniu kompetencji UE w obszarze podatkowym. Nie chce też słyszeć o podatku europejskim, czyli takim, który finansowałby budżet UE.
Według szacunków KE, gdyby udało się partnerów z G20 przekonać do pomysłu światowego podatku od transakcji finansowych, to przy stawce 0,1 proc. mógłby on zapewnić nawet 60 mld euro rocznie, nie licząc opodatkowania derywatów.