Główni uczestnicy rozmów w Białym Domu na temat podniesienia ustawowego limitu zadłużenia USA powiedzieli w niedzielę, że obie strony są bliskie porozumienia w tej sprawie. Rozstrzygnięcie sporu zależy jednak od uchwalenia odpowiedniej ustawy przez Kongres.

"Jesteśmy bardzo blisko" kompromisu - powiedział w telewizji CNN lider republikańskiej mniejszości w Senacie Mitch McConnell, który negocjuje z prezydentem Barackiem Obamą.

Główny doradca polityczny prezydenta David Plouffe, występujący w telewizji ABC News, był bardziej dyplomatyczny, ale także dał do zrozumienia, że zarysowują się kontury rozwiązania, które może zakończyć spór w sprawie pułapu długu, obecnie wynoszącego 14,3 biliona dolarów.

Bliski uzgodnienia plan ma być poddany pod głosowanie w Senacie w niedzielę o godz. 19 czasu polskiego.

Jak wynika z zakulisowych informacji, plan będzie przewidywał podniesienie limitu zadłużenia o kwotę wystarczającą, by nie trzeba go było podnosić ponownie za pół roku, jak tego chcieli Republikanie. Ustalono ją na około 2,8 biliona dolarów, co ma zapewnić możliwość zaciągania przez rząd nowych pożyczek do początku 2013 r. - a więc już po wyborach prezydenckich.

O mniej więcej taką samą sumę zmniejszono by deficyt budżetu państwa, ale wyłącznie przez cięcia wydatków rządowych. Obama, który chciał, by podwyżki podatków od najzamożniejszych Amerykanów i największych korporacji były częścią pakietu, ustąpił tutaj Republikanom.

Plan przewiduje, że wydatki byłyby obowiązkowo zmniejszone o bilion dolarów w ciągu 10 lat, przez natychmiastowe wprowadzenie ich ustawowych limitów. O pozostałej części ustalonej kwoty 2,8 biliona dolarów zadecydowałaby specjalna dwupartyjna komisja Kongresu. Zaleci ona do Święta Dziękczynienia (czyli do końca listopada), w jakich sektorach dokonać dalszych cięć, w łącznej wysokości ok. 1,8 biliona dolarów.

Uzgodniono już podobno, że obejmowałyby one także wydatki na zbrojenia i na federalny fundusz ubezpieczeń zdrowotnych dla ludzi starszych (Medicare) - a więc pozycje, które pochłaniają największą część budżetu.

Jeżeli Kongres nie uchwali zaleconych cięć, nastąpią wtedy automatyczne cięcia wszystkich wydatków rządowych. Mechanizm ten nazwano "cynglem" (trigger).

Alternatywnie Kongres musiałby uchwalić poprawkę do konstytucji o obowiązku zrównoważenia budżetu. Wymagałaby ona jednak większości co najmniej dwóch trzecich głosów i ratyfikacji przez trzy czwarte stanów, co ocenia się jako mało realne.

We wtorek mija ostateczny termin podniesienia pułapu zadłużenia, osiągniętego ponad dwa miesiące temu. Rząd sięgał od tego czasu do rezerw budżetowych, by spłacać bieżące należności, które według Ministerstwa Skarbu wyczerpią się 2 sierpnia.

Według innych źródeł jednak, bieżące dochody z podatków pozwolą prawdopodobnie na niewielkie przedłużenie tego terminu.

Komentatorzy wyrażali w niedzielę opinię, że administracja Obamy chce prawdopodobnie za wszelką cenę uniknąć najgorszego scenariusza, który grozi w razie nieosiągnięcia porozumienia - konieczności wstrzymania przez rząd wypłat niektórych należności, na przykład żołdu wojskowym służącym w Afganistanie lub niektórych emerytur i innych świadczeń.

Alternatywą byłoby niewywiązanie się przez USA z płatności wobec zagranicznych wierzycieli, co mogłoby wywołać kryzys finansowy na światową skalę.

Dlatego Obama ustąpił praktycznie w sprawie podatków i zgodził się na wielkie cięcia wydatków, na które jego administracja nie chciała jeszcze niedawno przystać.

Nie jest jeszcze pewne, czy ewentualne nowe porozumienie zostanie przegłosowane w Kongresie. Oczekuje się zaciekłego sprzeciwu Demokratów z lewego skrzydła tej partii.

Występujący w programie telewizji ABC News ekonomista Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla, ostrzegł, że redukcja deficytu wyłącznie poprzez znaczne cięcia wydatków będzie miała fatalne skutki dla gospodarki.

Jego zdaniem wzrost będzie wskutek tego nadal anemiczny i bezrobocie pozostanie na obecnym poziomie około 9 procent.

Miałoby to zgubne skutki dla perspektyw reelekcji Obamy w wyborach w 2012 r.