W obliczu konieczności walki z kryzysem kraje strefy euro chcą przyspieszyć prace nad wspólnym zarządzaniem gospodarczym. W październiku może się odbyć się kolejny euroszczyt. Ekskluzywne spotkania "17" mogą budzić obawy przed Europą "dwóch prędkości".

"W październiku odbędzie się najprawdopodobniej kolejny szczyt strefy euro, Polska chce uczestniczyć w jego przygotowaniu" - powiedziało pragnące zachować anonimowość źródło zbliżone do polskiej prezydencji. Szczyt miałby się zająć m.in. propozycjami przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya ws. zarządzania kryzysowego w strefie euro (opracowanymi wraz z szefem eurogrupy i przewodniczącym KE) oraz ewentualnymi propozycjami zarządzania gospodarczego Francji i Niemiec, jakie zapowiedział na ostatnim szczycie strefy euro w ub. tygodniu w Brukseli prezydent Nicolas Sarkozy.

Polska chciała brać udział w pracach strefy euro i zasiadać w jej posiedzeniach w trakcie swojej prezydencji, argumentując, że konsekwencje decyzji podejmowanych w ekskluzywnym gronie "17" mają wpływ na wszystkie 27 krajów UE. Udziałowi krajów spoza euro w posiedzeniach i szczytach euro twarde "nie" mówi jednak Francja.

"Jest teraz całkowicie jasne, że zarządzanie gospodarcze strefą euro to spotkanie przywódców rządów i państw w 17 a nie 27. Już teraz widzimy, jak trudno jest znaleźć techniczne i polityczne odpowiedzi (na kryzys - PAP) w siedemnastce; wyobraźcie sobie, jak trudno byłoby zorganizować spotkanie w gronie 27" - powiedział podczas ostatniego szczytu Sarkozy. Chodzi o to, by bardziej zharmonizować politykę budżetową, społeczną, gospodarczą, a nawet podatkową w eurolandzie m.in. po to, by uniknąć w przyszłości kryzysów.

Zdaniem Fabiana Zuleega, eksperta z brukselskiego think-tanku European Policy Center, jeśli zmieniają się zasadnicze warunki członkostwa w strefie euro (a za taką zmianę uważa wdrożenie zarządzania gospodarczego) wtedy te kraje, które są obecnie poza strefą "powinny przynajmniej dostać wybór, czy wciąż chcą do niej przystąpić, a byłoby idealnie, gdyby zostały zaangażowane w proces decyzyjny (np. ws. pożyczek - PAP)".

"Trzeba pamiętać, że kraje, które są obecnie poza strefą euro, zobowiązały się przyjąć wspólną walutę, gdy przystąpiły do UE. Sądzę więc, że jest politycznie +nie fair+ zmieniać zasady gry i wciąż wymagać przystąpienia do strefy euro" - ocenił w rozmowie z PAP Zuleeg. Pytany, czy zarządzanie gospodarcze i zwoływanie euroszczytów może być postrzegane jako zapowiedź "Europy dwóch prędkości", odparł, że "w jakimś sensie tak jest, ponieważ następuje unia monetarna i ekonomiczna pomiędzy pewnymi krajami członkowskimi, ale nie wszystkimi". "Jest też prawdą, że kraje wewnątrz strefy euro muszą podejmować natychmiastowe decyzje, które wpłyną na rynki" - zastrzegł.

Źródło zbliżone do polskiej prezydencji zaznaczyło, że Polska "nie dobijała się o udział w ostatnim szczycie euro, podobnie jak Wielka Brytania, bo spotkanie to było prezentowane jako kryzysowe (...), ale rolą wszystkich 27 państw jest budowanie mechanizmów chroniących przed kryzysem w przyszłości".

Orędownikiem zarządzania gospodarczego strefy euro jest Francja. Sarkozy zapowiedział, że po wakacjach zaprezentuje wraz z kanclerz Niemiec Angelą Merkel propozycje "zarządzania eurogrupą na poziomie szefów państw i rządów, kwestii środków eurogrupy i możliwości europejskiej agencji ratingowej". "Jest kwestia ratowania Grecji, na którą odpowiedzieliśmy i jest też kwestia przyszłości strefy euro" - zaznaczył.

Chociaż Polska nie uczestniczy w strefie euro, to przystąpiła do tzw. Paktu Euro Plus, który wzmacnia zarządzanie gospodarcze w ramach eurolandu. Mogą jednak brać w nim udział także chętne kraje spoza strefy euro, które dobrowolnie będą dostosowywać się do kryteriów gospodarczych określonych w eurogrupie. Poza Polską do paktu przystąpiły Dania, Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria.

Ponadto - także w ramach zarządzania gospodarczego - polska prezydencja ma dokończyć prace nad pakietem legislacyjnym (pięć rozporządzeń i dyrektywa) wzmacniającym Pakt Stabilności i Wzrostu. Pakt ten ma uchronić strefę euro przed kolejnymi kryzysami finansów publicznych i pobudzić wzrost gospodarczy. W ocenie źródeł zbliżonych do polskiej prezydencji, "jest szansa, że Polska dokończy prace nad tzw. sześciopakiem, zwłasza, że we wnioskach z ostatniego szczytu euro znalazł się zapis o wsparciu krajów strefy".

We wnioskach czwartkowego szczytu zapisano, że członkowie strefy euro udzielą wsparcia polskiej prezydencji w "osiągnięciu z Parlamentem Europejskim porozumienia w sprawie zasad głosowania (przez kraje UE) w prewencyjnej części Paktu". Polska prezydencja ma nadzieję, że pakiet będzie głosowany na pierwszej sesji Parlamentu Europejskiego we wrześniu. Tzw. sześciopak przewiduje sankcje, gdy kraje UE przekroczą progi deficytu finansów publicznych bądź nie spełnią kryteriów równowagi makroekonomicznej.

Do przyjęcia sześciopaku nie doszło w czerwcu, ponieważ PE nie zgadzał się z krajami UE ws. sposobu głosowania w Radzie UE opinii KE o tym, że dany kraj nie wywiązał się z przyjętych zobowiązań ograniczenia deficytu. Parlament chciał, by w tej sprawie rada głosowała na zasadzie tzw. odwróconej większości (czyli większość taka byłaby potrzebna do odrzucenia a nie przyjęcia opinii KE). Odwróconemu głosowaniu w tej kwestii zdecydowanie sprzeciwia się Francja.

"Po ostatnim spotkaniu ministrów finansów krajów UE, pojawiło się większe pole do manewru w rozmowach z PE" - powiedział źródło. Zasugerowało, że nowa propozycja kompromisu nie polega na głosowaniu odwróconą większością.