"Gdy pracodawcy widzą, że kurs walut w ciągu tygodnia zmienia się pięć razy w górę i pięć razy w dół, oceniają sytuację, jako niestabilną i nie chcą decydować o inwestycjach. Dotyczy to przede wszystkim pracodawców, którzy produkują na eksport, bo tych, którzy działają na krajowym rynku, te wahania nie dotyczą w tak dużym stopniu.
Dane NBP trzeba przyłożyć do tego, co dzieje się w Europie - do kryzysu fiskalnego. To miało wpływ na nastroje w drugim kwartale i na pewno rozciągnie się też na trzeci.
Cieszą dane NBP, że osłabły oczekiwania inflacyjne. Ten trend wzrostowy został zahamowany - w maju inflacja wyniosła 5 proc., a w czerwcu już 4,2 proc. Natomiast, póki nie ustabilizuje się sytuacja w Europie, przedsiębiorcom, którzy sprzedają za granicę (...), ciężko czynić inwestycje, bo nikt nie wyda kilku milionów złotych bez przekonania, że ktoś te towary kupi. Jeśli Europa będzie zmuszona do oszczędności, to z popytem będzie kłopot.
Informacje o umiarkowanej presji płacowej pokrywają się z naszymi danymi (...).
Pracownicy w firmach prywatnych nie mają wielkich oczekiwań, realnie oceniają możliwości pracodawców, na ile ich stać. Dla pracodawców zwiększenie funduszu płac byłoby obecnie trudną decyzją".