W czerwcu ceny w Polsce były wyższe o 4,8 proc. niż przed rokiem – wynika z uśrednionej prognozy ekonomistów. Po majowym 5-proc. szczycie oznacza to wyhamowanie ich wzrostu. W kolejnych miesiącach powinno być jeszcze lepiej. Podobnie będzie w przyszłym roku – prognozuje NBP. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że powodem tego spadku będzie zwalniający wzrost gospodarczy.

Inflacja jeszcze wysoka

Jutro GUS opublikuje dane o wysokości inflacji za czerwiec. Ekonomiści uważają, że będzie ona niższa od majowej o 0,2 pkt proc. Na utrzymywanie się jej na wysokim poziomie nadal będą wpływać ceny żywności oraz odzieży i obuwia. – Naszym zdaniem inflacja wyniesie 4,5 proc. Złoży się na to m.in. znaczący spadek cen warzyw będący konsekwencją spadku popytu w reakcji na informację o zarażeniach bakterią E.coli – uważa Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.
Dzięki temu w czerwcu wzrost płac realnych może znów być wyższy od tempa wzrostu cen. Ekonomiści Pekao SA oceniają, że w czerwcu wynagrodzenia wzrosły o 5,6 proc. w porównaniu z czerwcem 2010 r. Jednak zaraz dodają, że nie jest to efekt nacisków płacowych, ale wynegocjowanych wiosną podwyżek w dużych zakładach.
Trwałemu wzrostowi wynagrodzeń nie sprzyja nie najlepsza sytuacja w przemyśle, który odczuł spadek zamówień eksportowych. Równocześnie wciąż jest niepewna sytuacja na rynku pracy. To powoduje, że stopniowo słabnie konsumpcja wewnętrzna. Według ekonomistów wzrost sprzedaży detalicznej mógł spaść w czerwcu do 11 – 11,9 proc. z 13,8 proc. w maju.
– Osłabianie się popytu wewnętrznego jest jedną z głównych przyczyn obniżenia przez NBP prognozy wzrostu inflacji w przyszłym roku i 2013 r. Choć na koniec tego roku bank centralny podniósł prognozę, to jest to efekt wysokiego wzrostu cen w pierwszym półroczu, związany z wyceną surowców. W kolejnych kwartałach sytuacja na rynku surowcowym powinna się normalizować – mówi Wojciech Matysiak, ekonomista Pekao SA.

Będzie ciężki rok

W opublikowanej wczoraj projekcji NBP podniósł w porównaniu z projekcją marcową tegoroczną prognozę inflacji o 0,8 pkt proc. – do 4 proc., ale obniżył o 0,1 pkt proc. prognozę na przyszły rok i o 0,5 pkt proc. na 2013 r. – odpowiednio do 2,8 proc. i 2,9 proc. A to oznacza powrót inflacji do poziomu akceptowanego przez RPP.
Wraz z przewidywaną inflacją NBP obniżył również prognozę wzrostu PKB. W tym roku ma wynieść 4 proc., a nie, jak wcześniej oczekiwano, 4,2 proc. W przyszłym ma spaść do 3,2 proc., a w 2013 r. – do 2,9 proc. – Wyhamowuje konsumpcja, spadają zamówienia eksportowe, a wskaźniki wyprzedzające pokazują, że dzieje się tak nie tylko w Polsce, ale także u naszych głównych partnerów handlowych. Z powodu wysokich cen surowców firmy w całej Europie nie są w stanie konkurować ceną z wyrobami z Azji. To musi się odbić na naszym wzroście gospodarczym – tłumaczy Wojciech Matysiak.
W przyszłym roku na utrzymujący się słaby popyt zagraniczny ma się nałożyć spadek inwestycji w Polsce. Zakończą się przygotowania do Euro, a luki nie wypełnią inwestycje prywatne. – Do tego zacieśnienie fiskalne spowoduje ograniczenie wydatków instytucji państwowych, w tym samorządów, przy utrzymaniu wysokich podatków, które nie sprzyjają zmianie polityki płacowej w firmach. Przedsiębiorstwa, które mają wyższe koszty działania, wstrzymują się z podwyżkami – wyjaśnia Piotr Kalisz.
W konsekwencji czeka nas ciężkie półtora roku.
Nie mamy szans na przyspieszenie wzrostu
NBP zakłada tak osłabienie tempa wzrostu cen, jak i PKB. I nie wyklucza kolejnych podwyżek stóp procentowych. Na ile mogą one zarżnąć wzrost gospodarczy?
Przy wzroście stóp procentowych w sumie o 100 pkt bazowych, a taki prognozowany jest na ten rok, koszt pozyskania pieniądza nie jest dla firm problemem. Polskie przedsiębiorstwa śpią na pieniądzach. Ale nie pożyczają i nie inwestują,. mimo tego, że dzięki decyzjom RPP udało się ustabilizować kurs złotego wobec euro. Jego pasmo wahań jest niższe niż euro do dolara. Wniosek: przedsiębiorstwa nie inwestują z powodu obaw o przyszłość dotyczących konsumpcji wewnętrznej i zamówień zagranicznych. Powoli zbliżamy się do granicy i gdyby w kolejnych latach RPP zdecydowała się na podwyżkę o kolejne 100 pkt, wpłynęłoby to poważnie na wyhamowanie wzrostu.
Z czego w takim razie wynika obniżenie prognozy wzrostu gospodarczego w kolejnych latach?
Z ograniczenia inwestycji. W przyszłym roku zakończy się wiele inwestycji publicznych, których jeszcze nie będzie w stanie zastąpić wzrost zaangażowania ze strony sektora prywatnego. Naszemu wzrostowi nie będzie także sprzyjała ciągle słaba, zapewne słabsza niż w tym roku, koniunktura w Europie.