Cięcia w budżecie UE zmniejszające nakłady na politykę spójności byłyby niewłaściwą odpowiedzią na globalny kryzys finansowy, tak jak kontrola granic jest niewłaściwą reakcją na sytuację w Afryce Płn. - ocenił Donald Tusk w wywiadzie dla "Financial Times".

Wywiad ukazał się w piątek, w specjalnym dodatku brytyjskiej gazety o Polsce, wydanym z okazji objęcia przez nią unijnej prezydencji.

"Przywracanie kontroli granic nie jest odpowiedzią na wydarzenia w Afryce Płn. To reakcja na wewnętrzne problemy niektórych państw (grupy Schengen - PAP). To samo można powiedzieć o kryzysie finansowym, który ma globalny wymiar" - powiedział polski premier.

Zaznaczył, że wolność podróżowania jest dla wielu ludzi samym sensem UE, a fundusze unijne sposobem rzeczywistej integracji, pozwalającym nowym członkom UE nadrobić wieloletnie zaległości.

"Reagowanie (na globalny kryzys finansowy - PAP) obcinaniem budżetu UE jest niewłaściwym środkiem zaradczym. Myślę, że w pracach nad kolejną perspektywą budżetową (na lata 2014-20) ważne jest, by wszędzie tam, gdzie to możliwe mówić o wspólnych interesach, a nie o interesach narodowych" - podkreślił.

"Polityki spójności warto bronić. Jest instrumentem integrowania państw, które przez długie lata nie nadążały za innymi, a dla tej części Europy (Środkowowschodniej - PAP) jest głównym motorem prawdziwej integracji" - dodał.

"Nie podzielam pojawiającego się od czasu do czasu poglądu, że to budżet UE jest źródłem finansowego kryzysu" - zaznaczył.

Tusk ocenił, że w sytuacji kryzysu zadłużenia eurostrefy, widocznego zwłaszcza w Grecji, istnieje potrzeba zarówno dopomożenia temu krajowi, jak i powrotu do odpowiedzialnych zasad polityki budżetowej i finansowej zdefiniowanej w kryteriach z Maastricht, tym bardziej, że rządy UE przyjęły je dobrowolnie.

W opinii polskiego premiera UE ma strategiczny interes dopomożenia Grecji i względy polityki wewnętrznej poszczególnych państw nie powinny go przesłaniać.

"Niektórzy uważają się za realistów mówiąc: +Grecji nie da się uratować+, albo +Nie ma sensu wydawać pieniędzy na kraje, które same są sobie winne+. Taki +realizm+ prowadzi do katastrofy, zwłaszcza że pomagając Grecji, największe państwa eurostrefy pomagają same sobie" - ostrzegł.

"Financial Times" zauważa ze swej strony, że jednym z zadań polskiej prezydencji UE będzie położenie podwalin pod nową rundę szczodrych nakładów na fundusze strukturalne w najbliższym cyklu budżetowym, co będzie trudne w czasie kryzysu zadłużenia niektórych państw i cięć wydatków.

W obecnej perspektywie budżetowej na lata 2007-13 Polska otrzymała z UE 67 mld euro, dzięki czemu stała się "największym europejskim placem budowy" - pisze "FT".