Na najbliższy czwartek 750 tys. nauczycieli zapowiedziało strajk w proteście przeciwko rządowym planom pogorszenia warunków odprawy emerytalnej.
Jeden z pomysłów rządu przewiduje uderzenie związków zawodowych po kieszeni. Funkcjonariusze związków budżetówki, którzy pracują dla związku w pełnym wymiarze czasowym, są obecnie opłacani przez pracodawcę (tzn. państwo). Na mocy nowych propozycji płaciłby im związek, co musiałoby znacznie uszczuplić jego fundusze, m.in. strajkowy.
Inny pomysł zakłada, że w tajnym głosowaniu nt. akcji strajkowej musiałoby uczestniczyć co najmniej 50 proc. członków związku. Obecnie nie ma takiego wymogu. Głosowanie jest ważne, jeśli większość głosujących poprze strajk. Jego zorganizowanie wymaga uprzedzenia pracodawcy przynajmniej na siedem dni wcześniej.
"Sunday Telegraph" zastrzega, że nie są to konkretne propozycje, lecz pomysły. Na obecnym etapie rząd wciąż liczy, że przekona związkowców do propozycji zmian w systemie emerytur sektora publicznego, które obejmują zarówno podniesienie wysokości składek, jak i opóźnienie wieku emerytalnego.
Rząd twierdzi, że systemu emerytalnego pracowników budżetówki w obecnej postaci nie da się utrzymać, ponieważ jest zbyt kosztowny, a nowe propozycje i tak są dla nich korzystne. Rząd wskazuje też, iż 70 proc. pracowników sektora prywatnego nie ma emerytur zakładowych, lecz tylko podstawową państwową emeryturę.
Ogłoszone już rządowe plany przewidują podwyższenie wieku emerytalnego mężczyzn i kobiet do 66 roku życia od 2020 r. Obecnie z wyjątkiem pracowników lokalnych władz samorządowych większość pracowników budżetówki może odejść na emeryturę po ukończeniu 60 roku życia (najpóźniej po ukończeniu 65 lat). Policjanci, strażacy i wojskowi mogą to zrobić od 55 roku życia.
Organizatorami strajków 30 bm. są dwa związki nauczycieli NUT oraz ATL. Największa centrala związkowa pracowników budżetówki Unison licząca 1,3 mln członków nie zorganizowała jak dotąd głosowania ws. akcji protestacyjnej.
Sekretarz generalny związku PCS zrzeszającego m.in. urzędników administracji państwowej Mark Serwotka w niedawnym artykule oskarżył rząd o to, że forsuje reformę emerytur sektora publicznego z powodów politycznych. "Zbyt wiele prywatnych firm chce świadczyć usługi publiczne, ale nie chcą swym pracownikom płacić rozsądnych emerytur" - napisał.
Po raz ostatni na konfrontację ze związkami zawodowymi, w tym z najsilniejszym z nich zrzeszającym górników na początku lat 80. poszła premier Margaret Thatcher.