Szczyt UE, w czwartek i piątek, nie przyjmie pakietu ustaw zaostrzających dyscyplinę finansów publicznych, co miało być silnym sygnałem dla rynków. PE, domagając się bardziej automatycznych sankcji niż ministrowie finansów, odłożył ostateczne głosowanie do lipca.

"Musimy kontynuować walkę w sprawie tego ważnego pakietu i nie poddawać się. Liczę na konstruktywną pomoc socjalistów" - powiedział lider liberałów Guy Verhofstadt w czwartek po głosowaniu. Deputowani domagają się większego automatyzmu w sankcjonowaniu niesubordynowanych krajów. Chcą takiej procedury nakładania sankcji na kraje nieprowadzące odpowiedzialnej polityki budżetowej, która utrudni ministrom finansów odrzucanie dyscyplinujących rekomendacji Komisji Europejskiej.

Chodzi o pakiet pięciu rozporządzeń i jednej dyrektywy (dlatego potocznie zwie się on sześciopakiem), którego celem jest przede wszystkim wzmocnienie unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu trzymającego w ryzach finanse publiczne krajów UE. Pakiet, zaproponowany przez KE we wrześniu ubiegłego roku, to efekt dyskusji, jaka rozgorzała w UE od czasu kryzysu greckiego, który zagraża stabilności euro.

Pakiet przyjęli już ministrowie finansów państw UE

Pakiet przyjęli już ministrowie finansów państw UE (Rada Ekofin), ale nie ma zgody między nimi, a eurodeputowanymi. Eurodeputowani mieli głosować ws. sześciopaku w czwartek, czyli tuż przed rozpoczynającym się tego dnia w Brukseli szczytem przywódców państw UE. Ci mieli ostatecznie zatwierdzić pakiet, wysyłając do rynków silny sygnał, że UE szybko reaguje na kryzys i wzmacnia fundamenty dla euro.

W czwartek europosłowie przyjęli stanowisko ws. wszystkich sześciu aktów prawnych wraz z poprawkami, ale nie głosowali ws. ostatniego legislacyjnego raportu, odkładając głosowanie na początek lipca, czyli najbliższą sesję PE w Strasburgu. Do tego czasu sprawozdawcy PE liczą na przekonanie ministrów.

Francuskie źródła dyplomatyczne przyznały w czwartek, że Rada ministrów finansów i tak poszła już na duże ustępstwa z PE i "trudno oczekiwać, by poszła na większe". "Nasz kompromis i tak jest już zrównoważony" - powiedziały źródła.

Jak powiedziała w środę koordynatorka największej chadeckiej frakcji - Europejskiej Partii Ludowej - holenderka Corien Wortmann-Kool, "w 98 proc. spraw PE jest zgodny" z ministrami. "Mamy nadzieję, że w pozostałych 2 proc. znajdziemy porozumienie przed wakacjami i przyjmiemy pakiet w lipcu" - powiedziała Wortmann-Kool.

Zgoda dotyczy już sankcji dla krajów strefy euro, które przekroczyły wymagane limity deficytu i długu

Zgoda dotyczy już sankcji dla krajów strefy euro, które przekroczyły wymagane limity deficytu (3 proc. PKB) i długu (60 proc.). KE będzie mogła od krajów żądać nieoprocentowanego karnego depozytu w wysokości 0,2 proc. PKB już w momencie podjęcia decyzji o otwarciu procedury nadmiernego deficytu. W przypadku niepodjęcia właściwej polityki gospodarczej depozyt przepadnie i stanie się grzywną. Sankcje te nakładane mają być w procedurze "głosowania odwrotnego". Oznacza to, że każdorazowo wniosek KE o nałożenie sankcji będzie uznawany za przyjęty, chyba że ministrowie finansów "27" odrzucą go kwalifikowaną większością głosów.

Sporne kwestie z PE dotyczą części prewencyjnej pakietu wobec państw, których deficyty i długi dopiero zbliżają się do tolerowanych limitów, co ma zapewnić, by państwa prowadziły rozważną politykę budżetową w czasach dobrej koniunktury, tak aby dysponować odpowiednim buforem na czas pogorszenia warunków. Eurodeputowani chcą, by tu też sankcje nakładane były na kraje w procedurze "głosowania odwrotnego". Czyli, by potrzebna była większość kwalifikowane, aby kraje mogły odrzucić zarekomendowane przez KE sankcje (a nie by je przyjąć).

"Odnowiło się przymierze z Deauville (ubiegłoroczny szczyt francusko-niemiecki). Gdyby Niemcy chcieli stanąć po stronie PE, to porozumienie już by było zawarte. Francuzi od początku nie chcieli natomiast słyszeć o automatycznych sankcjach" - powiedziały PAP źródła unijne.