Polska nie godzi się na zwiększenie redukcji emisji CO2 przez całą UE, gdyż mogłoby to doprowadzić m.in. do wzrostu cen energii; inne kraje muszą to zrozumieć - powiedział w środę PAP minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz.

Jego zdaniem, minister środowiska Andrzej Kraszewski miał rację, głosując w środę jako jedyny unijny minister przeciwko wnioskom końcowym Rady UE ds. środowiska, poświęconym ambitnej ścieżce redukcji emisji CO2 w UE do 2050 roku.

"Uważam, że minister Andrzej Kraszewski zachował się jak najbardziej właściwie i odpowiedzialnie. Szczerze mówiąc nie miał specjalnie innego wyboru, ponieważ dyskusja została przerwana" - powiedział Dowgielewicz. Tłumaczył, że podczas wtorkowego spotkania ministrów "27" w Luksemburgu było za mało czasu na dyskusję o ewentualnym podwyższeniu ambicji UE w walce z ociepleniem klimatu, a temat jest zbyt ważny, by przyjmować konkluzje "na siłę, nie patrząc na konsekwencje".

Dowgielewicz zaznaczył, że w sprawie redukcji emisji CO2 przez UE Polska konsekwentnie od początku negocjacji klimatycznych mówi, że trzyma się mandatu unijnego, czyli czeka na porównywalne wysiłki innych światowych potęg. Dopiero wtedy będzie można rozmawiać o wyższych celach emisyjnych.

"Natomiast nie ma mowy o wyższych celach emisyjnych poprzez tylne drzwi i na to się nigdy nie zgodzimy. Zgodzimy się i nie mamy nic przeciwko temu, żeby takie kraje jak Wielka Brytania, czy inne kraje przyjmowały wyższe cele redukcyjne. Natomiast jeśli chodzi o polską gospodarkę, to nas po prostu na to nie stać" - powiedział. Przypomniał, że Polska produkuje 95 proc. elektryczności z wysokoemisyjnego węgla.

"Wydaje się, że w tej dyskusji wiele krajów po prostu się wycofało, ale to nie znaczy, że na wyższym szczeblu tak samo by ta dyskusja wyglądała" - powiedział. Wyraził jednocześnie wątpliwość, by sprawa wróciła już na czwartkowo-piątkowy szczyt.

Źródła w Brukseli powiedziały PAP, że kiedy wszystkie inne kraje zadeklarowały poparcie wniosków końcowych, Kraszewski zdecydował się zgłosić sprzeciw Polski dopiero po telefonie do premiera Donalda Tuska.

Na początku marca Komisja Europejska przyjęła ścieżkę obniżania unijnych emisji CO2 o 80 proc. w 2050 r. Potwierdziła cel redukcji emisji do 2020 r. o 20 proc. nie wykluczając, że może to być 25 proc., jeśli kraje poprawią wydajność energetyczną i zwiększą udział energii odnawialnej. Dokument określa tzw. kroki milowe na drodze ograniczenia emisji o 80 proc. w 2050 r.: redukcja emisji o 40 proc. już w 2030 roku i o 60 proc. w 2040 r. Cele te nie są prawnie wiążące. Wobec polskiego weta, ostatecznie polityczny dokument potwierdzający tę ścieżkę został we wtorek przyjęty tylko jako wnioski końcowe samej prezydencji, nie zaś Rady UE.

KE nie wyklucza podniesienia celu redukcji emisji CO2 do 2020 roku z 20 do 30 proc.