Zainteresowanie funduszami inwestującymi w akcje rośnie bardzo wolno mimo dobrej sytuacji na giełdzie. W lutym Polacy kupili nieco więcej jednostek niż ich umorzyli – różnica była symboliczna i nieznacznie przekroczyła 50 mln zł. W marcu była nieco wyższa i wyniosła 150 mln zł. Dane kwietniowe będą znane dopiero dziś, jednak wstępne, niepełne informacje mówią o kolejnym, niewielkim wzroście.
TFI starają się przyspieszyć powrót Polaków do podmiotów akcyjnych, uruchamiając nowe fundusze tego typu. Wśród nich jest np. Copernicus Capital TFI, który utworzył subfundusz akcji dywidendowych, czy Idea TFI, która wprowadziła na rynek 2 nowe podmioty: Idea Zmiennego Zaangażowania, inwestujący nawet 100 proc. swoich aktywów w akcje, oraz Idea Zrównoważony, lokujący do 70 proc. środków w papiery udziałowe.
– Chcemy dać inwestorom narzędzia będące odpowiedzią na aktualną sytuację rynkową – mówi Piotr Kukowski, prezes zarządu Idea TFI.
Dlaczego zainteresowanie akcyjną ofertą polskich TFI rośnie nadzwyczaj niemrawo? Zdaniem analityków wytłumaczenie jest jedno. – Inwestorzy mają awersję do ryzyka. Wciąż pamiętają ostatnią bessę, podczas której stracili 70 czy nawet 80 proc. swoich oszczędności ulokowanych w akcjach – mówi Grzegorz Mielcarek z zarządu Investors TFI.
Paweł Cymcyk, analityk AZ Finanse, uważa, że te złe wspomnienia są przyczyną, dla której teraz Polacy wybierają fundusze gotówkowe. – Hossa musi jeszcze potrwać, a fundusze powinny pokazać wyniki na poziomie 30 – 50 proc. rocznie, aby klienci przeprosili się z podmiotami akcyjnymi – mówi Paweł Cymcyk. Tego zaś spodziewa się on najwcześniej na początku przyszłego roku. Krzysztof Stępień, dyrektor inwestycyjny Opery, twierdzi, że trzeba będzie poczekać na to jeszcze dłużej. – Hossa musiałaby potrwać co najmniej do 2013 roku. Wtedy na rynek trafi nowe pokolenie inwestorów niedotkniętych przez ostatnią bessę – mówi Krzysztof Stępień.
PRAWO
Inwestuj z głową
Transfer środków między funduszami różnych kategorii może oznaczać dodatkowe koszty prowizyjne i podatkowe. Można ich jednak uniknąć, dokonując alokacji pieniędzy między tzw. subfunduszami, czyli podmiotami mającymi różną politykę inwestycyjną, a skupionymi w jednym funduszu parasolowym. Gdy transferujemy środki między subfunduszami, nie płacimy tzw. podatku Belki od ewentualnych zysków. Oszczędzamy też na prowizjach za nabycie jednostek. W większości TFI transfery między subfunduszami są zwolnione z opłaty dystrybucyjnej lub jest ona niższa od opłaty pobieranej podczas nabycia jednostek za nowe środki.