"Zwołałem już specjalne posiedzenie Rady Ministrów, poprzedzone ono będzie, jak zawsze w przypadku budżetu, nieformalnym spotkaniem wszystkich ministrów, gdzie każdy minister będzie miał okazję wyżalić się także w mojej obecności na - być może - zbyt drastyczne decyzje ministra finansów" - powiedział dziennikarzom w Sejmie Tusk.
Premier podkreślił, że oczekiwania ministrów są zawsze duże, bo - co zrozumiałe - każdy chciałby mieć w resorcie więcej pieniędzy. "Na moje oko wszyscy ministrowie będą niezadowoleni" - dodał.
"Jako ludzie odpowiedzialni musimy sobie powiedzieć, że nie będzie jakiegoś wzrostu wydatków. Jest kilka rzeczy, co do których się zobowiązaliśmy, np. zakończenia projektu podwyżek dla nauczycieli. Nie będziemy nigdzie ciąć ostro tak, aby ludzi bolało, ale też nie będziemy mogli pieniędzy rozdawać" - mówił Tusk.
Jak podkreślił, rząd będzie starał się tak szybko, jak potrafi skończyć prace nad projektem budżetu, a parlament zdecyduje, jak długo będzie chciał nad tym pracować. "My zrobimy ze swojej strony wszystko, aby parlament mógł latem budżet uchwalić" - zapewnił szef rządu.
Minister finansów Jacek Rostowski mówił wcześniej dziennikarzom, że prace parlamentarne nad ustawą budżetową na 2012 rok powinny zakończyć się do 31 lipca. "Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu rząd przyjmie wstępnie projekt budżetu na 2012 r. Chcielibyśmy, aby do 31 lipca budżet przeszedł przez parlament" - powiedział.
Pytany był również o spotkanie z ogólnopolskimi organizacji samorządowymi w sprawie planowanego przez resort finansów wprowadzenia reguły wydatkowej dla podsektora samorządowego. Miałaby ona ograniczyć deficyt jednostek samorządu terytorialnego do określonego poziomu ich całkowitych dochodów. Relacja deficytu do dochodów miałaby być obniżana aż do osiągnięcia 1 proc. Ministerstwo Finansów chciałoby, by reguła zaczęła obowiązywać od 2012 r.
Tusk powiedział, że rząd czeka na propozycje strony samorządowej, "która obiecała, że będzie szukała takiego alternatywnego, ale podobnego, jeśli chodzi o rezultaty, rozwiązania".