Prezes British Airways Martin Broughton opowiedział się za zmianą obecnych zasad kontroli pasażerów linii lotniczych. Uważa, że kontrola powinna być zróżnicowana, w zależności od oceny ryzyka. Obrońcy praw obywatelskich zgłaszają wiele obiekcji.

W przemówieniu wygłoszonym w środę w londyńskim instytucie logistyki i transportu (Chartered Institute of Logistics and Transport) Broughton powiedział, że pasażerowie z grupy niewielkiego ryzyka, np. celebryci, małe dzieci czy ci, którzy latają szczególnie często (frequent fliers), powinni zostać zwolnieni z kontroli osobistej.

Opowiedział się za tym, by dla takich pasażerów ustanowić w portach lotniczych osobną kolejkę i szybką ścieżkę odpraw.

"Czy ma sens, by przed każdym wejściem na pokład takiej samej kontroli poddawać pilotów, jak np. jemeńskich studentów?" - zapytał retorycznie, sugerując, by obecne podejście, które nazwał "jedną miarą dla wszystkich", zostało zmodyfikowane na podstawie oceny ryzyka.

Organizacje broniące praw obywatelskich, m.in. Liberty, obawiają się, że skutkiem przyjęcia takich rozwiązań będzie dyskryminacja pasażerów ze względu na ich pochodzenie rasowe, narodowość lub religię.

Sugestie prezesa BA wzbudziły obiekcje stróżów bezpieczeństwa

Sugestie prezesa BA wzbudziły też obiekcje stróżów bezpieczeństwa, którzy wskazali, że terroryści wykorzystują do zamachów dzieci, a zamachowcami mogą okazać się także Europejczycy, którzy na pierwszy rzut oka nie wzbudzają podejrzeń.

Jednak Broughton obstaje przy swoim. "Narażanie wszystkich podróżnych na niewygodę w imię uniformizacji nie ma sensu, a ponadto ogranicza jakość kontroli przy szczupłych środkach na ten cel" - twierdzi.

W październiku ub.r. Broughton wskazał na "zupełnie zbędne", jego zdaniem, elementy kontroli pasażerów, takie jak zdejmowanie butów czy wyjmowanie laptopa z bagażu podręcznego i wkładanie go do osobnego koszyka przed prześwietleniem.

Wzmożone środki bezpieczeństwa na lotniskach wprowadzono po zamachach z 11 września 2001 r. w USA. Zaostrzono je ponownie po wykryciu spisku na życie pasażerów z użyciem butelek po napojach orzeźwiających w 2006 r. Po nieudanej próbie zamachu na samolot lecący do Detroit w grudniu 2009 r. na niektórych lotniskach zaczęto wprowadzać tzw. skanery ciała.