Prezydent Barack Obama zdecydowanie sprzeciwił się wykorzystaniu strategicznych rezerw ropy naftowej w celu obniżenia rosnących cen tego surowca. Ich zwyżka wywołuje w USA obawy przed wzrostem inflacji.

W wywiadzie dla telewizji ABC nadanym w piątek prezydent powiedział, że sięganie po strategiczne rezerwy ropy to ostateczność, "w sytuacji, gdy ropy rzeczywiście brakuje".

Podkreślił, że trzeba być ostrożnym z tego rodzaju krokiem, ponieważ mogą się pojawić okoliczności, kiedy rezerwy w istocie będą niezbędne, a więc nie należy ich zużywać bez pilnej potrzeby.

"Nie chcemy znaleźć się w sytuacji - szczególnie wtedy, gdy nie wiadomo, co stanie się na Bliskim Wschodzie - że użyjemy rezerw ropy teraz i okaże się, że później będziemy ich potrzebować więcej" - oświadczył.

Większość ekspertów w USA zgadza się z Obamą, że strategiczne rezerwy ropy powinny być wykorzystywane tylko w razie wyjątkowego zagrożenia niedostatkiem tego surowca.

Wypowiedź prezydenta - jak zauważono - różniła się jednak w akcentach od oświadczenia miesiąc temu, kiedy powiedział on, że administracja przygotowała plany sięgnięcia po rezerwy ropy.

Prawicowa opozycja skrytykowała go wtedy; podkreślano, że rozwiązaniem problemu rosnących cen ropy jest zwiększenie jej krajowej produkcji i zmniejszenie zależności od jej importu z Bliskiego Wschodu.

W piątek sprzedawano ropę na rynkach światowych po 122 dolary za baryłkę.

Wysoka jej cena w ostatnich miesiącach spowodowała wzrost cen benzyny w USA, co wywołuje niepokoje o możliwość wzrostu inflacji.