Do końca czerwca na posiedzenie rządu ma trafić ustawa o energii ze źródeł odnawialnych. Zakłada ona wdrożenie jednolitego systemu wsparcia dla producentów zielonej energii.
System będzie opierał się na mechanizmie tzw. świadectw pochodzenia (zielone certyfikaty). Ustawa ma stanowić zachętę do budowy nowych mocy wytwórczych i spowodować zwiększanie udziału energii ze źródeł odnawialnych.
W I połowie br. pod obrady rządu trafi także ustawa o korytarzach przesyłowych, która przyspieszy rozwój infrastruktury sieciowej na potrzeby przesyłu energii elektrycznej, w tym energii pochodzącej z odnawialnych źródeł energii (OZE).
Plany te wynikają z przyjętego wczoraj przez Radę Ministrów planu rozwoju udziału energii elektrycznej wytwarzanej w odnawialnych źródłach na lata 2010 – 2019, autorstwa ministra gospodarki. Zakłada on, że udział energii elektrycznej, wytworzonej w odnawialnych źródłach, w całkowitym jej zużyciu będzie rósł: z 8,85 proc. w 2011 r. przez 13 proc. w 2015 r. do 16,78 proc. w 2019 r.
Jednak zdaniem części ekspertów plan ten jest nierealny. – Za słaby jest system wspierania produkcji energii ze źródeł odnawialnych – mówi Michał Prażyński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Poza tym ogromnych inwestycji wymaga system przesyłu. Jeśli nie zostanie on zmodernizowany, nie będzie w stanie przyjąć dużej ilości energii ze źródeł odnawialnych.
– Wyjściem jest zmiana sposobu myślenia o systemie przesyłu. Należy tworzyć sieć rozproszoną, w której funkcjonuje wiele lokalnych zakładów dostarczających prąd – mówi prof. Władysław Mielczarski, europejski koordynator ds. połączeń transgranicznych. Rozwiązanie to tworzą właśnie m.in. Niemcy, Austriacy i Brytyjczycy.