Nadchodząca dekada będzie dekadą oszczędności i innowacyjności; oszczędności są tu nowym elementem, wcześniej nieujmowanym w wieloletnich planach - mówił Boni w poniedziałek w czasie debaty na temat przyszłego budżetu Unii Europejskiej zorganizowanej przez ambasadę brytyjską i fundację demosEUROPA.
Jak podkreślił, rządowy dokument "Polska 2030" powstał przed ujawnieniem się efektów kryzysu finansowego na świecie i dlatego musi zostać odpowiednio skorygowany. Publikację nowego dokumentu minister zapowiedział na maj.
Boni powiedział, że nowa prognoza zawiera groźbę wpadnięcia Polski w "dryf rozwojowy", czyli wieloletni okres wzrostu rzędu 3-4 proc., jego zdaniem zbyt niski, by nadrobić zaległości, dzielące kraj od bardziej rozwiniętych państw. Należy odpowiedzieć na pytanie, czy najlepszą receptą jest proste cięcie wydatków i czy tnąc je, stwarza się warunki dla rozwoju - mówił. Jego zdaniem, by Polska rozwijając się jednocześnie nadrabiała zaległości, należy zharmonizować oszczędności z lokowaniem środków na rozwój.
Boni zwrócił uwagę, że Polska w przyszłości będzie musiała - w ramach działań oszczędnościowych - m.in. włączyć rolników do systemu podatkowego i ubezpieczeniowego oraz rozwiązać kwestię emerytur mundurowych i górniczych. Zaznaczył jednak, że konieczny jest również przegląd po stronie dochodów i szukanie możliwości ich zwiększenia.
Potrzebne jest określenie minimalnej stopy inwestycji w badania i rozwojową infrastrukturę. Kluczowe filary rozwoju to innowacyjność czy terytorialne jego zrównoważenie - stwierdził Boni. Mówiąc o innowacyjności zauważył, że np. podwyżki dla nauczycieli muszą iść w parze ze wzrostem wymagań wobec nich. Mówił też o konieczności wycofania się państwa z tych obszarów, w których utrudnia ono np. prowadzenie biznesu czy pełną deregulację. Samo efektywne państwo nie doprowadzi do wyrównania wewnętrznego poziomu rozwoju kraju - zauważył minister.
Odnosząc się do przyszłych budżetów UE Michał Boni stwierdził, że Polska nie jest zainteresowana ich zmniejszaniem, co postulują m.in. Brytyjczycy. Argumentował, że Polska - obok koniecznych prorozwojowych inwestycji - musi jednocześnie nadrabiać zaległości wobec bardziej rozwiniętych krajów.