Gazpromowi nie wystarcza już to, że jest praktycznie wyłącznym dostawcą gazu do Polski. Szukał nowego pomysłu na biznes. I znalazł: handel prawami do emisji dwutlenku węgla.
Pierwsze transakcje spółka ma już za sobą. Gazprom nie chce jednak zdradzić, z kim handluje. Takich informacji nie ujawniają także polskie spółki chemiczne, naftowe i energetyczne. – To umowy bilateralne objęte tajemnicą – usłyszeliśmy w jednej z firm. Wiadomo, że najbardziej aktywni gracze na rynku CO2, tzw. EUA, to Orlen, Lotos, a także Tauron, który w zeszłym roku handlował uprawnieniami przekraczającymi 10 mln ton. To ok. 140 mln euro.
Handel EUA może odbywać się na giełdach (np. paryska BlueNext, londyńska Europejska Giełda Klimatyczna ECX czy EEX w Lipsku) lub na zasadzie umów dwustronnych. W naszym kraju dominuje ten drugi model. – W Polsce prawami do emisji handluje się głównie z takimi firmami jak nasza, czyli tymi, które nie wykorzystują tych uprawnień, a jedynie sprzedają i kupują prawa od polskich przedsiębiorstw produkujących CO2 – potwierdza Maciej Stefański, menedżer w Gazprom Marketing & Trading Ltd.
Nie ukrywa, że Polska to duży i interesujący rynek. Ze względu na wysoką emisję CO2 będzie potrzebowała więcej uprawnień niż np. kraje Europy Zachodniej. – Planujemy dalsze rozmowy z klientami w Polsce, mamy nadzieję, że nasza działalność na tym rynku się rozszerzy – podkreśla.
Po co Gazprom wszedł w tę branżę? Według Andrzeja Szczęśniaka, niezależnego analityka rynku paliw, Gazprom, handlując prawami do emisji, może wykorzystywać ten instrument do finansowania własnych inwestycji. EUA jest walorem – tak jak akcje – wycenianym na giełdach, którym można obracać na rynkach finansowych.
Gazprom M&T na naszym rynku CO2 operuje z centrali w Wielkiej Brytanii. Skupuje EUA od polskich firm, sprzedając je z zyskiem innym klientom, i odwrotnie – kupuje prawa np. za granicą i sprzedaje w Polsce. Takie pośrednictwo to intratny biznes. Zyski na pojedynczej transakcji można liczyć w setkach tysięcy złotych, choć są kontrakty znacznie wyższe.
Wartość polskiego rynku EUA wynosi grubo ponad 3 mld euro. Jednak dziś obroty na nim są mniejsze – szacuje się je na poniżej 2 mld zł. Paweł Jankowski, analityk Grupy Consus, specjalizujący się w handlu emisjami, nie ma wątpliwości, że w ciągu najbliższych lat wolumen i wartość tych obrotów będą rosły. – Dziś za prawo do emisji płaci się 14,4 euro, a według prognoz ceny uprawnień w latach 2013 – 2020 wzrosną do 29 euro, a według niektórych nawet do 40 euro – wyjaśnia.
Handel EUA to niejedyny obiekt zainteresowania biznesowego Gazpromu w Polsce. Koncern myśli o produkcji prądu (może wybudować wspólnie z PGNiG elektrownię gazową o mocy ponad 400 MW), o udziale w prywatyzacji Lotosu i firm chemicznych, a także budowie sieci stacji sprężonego gazu CNG. Ale na razie to tylko projekty.
PRAWO
Rygorystyczne limity
Zgodnie z unijnymi przepisami każda instalacja emitująca do atmosfery gazy cieplarniane musi uzyskać do tego uprawnienia. Bruksela przydzieliła je bezpłatnie każdemu z państw UE. W Polsce firmom rozdziela je tzw. krajowy administrator. Firmy dostają je bezpłatnie. Niektóre mają ich więcej, inne mniej, więc handel prawami kwitnie. Firmy kupują je na aukcjach i giełdach. System handlu uprawnieniami ma zmobilizować ponad 11 tys. zakładów w 27 krajach UE oraz Norwegii, Islandii i Liechtensteinie do stopniowego zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. Bruksela z roku na rok ustala bardziej rygorystyczne limity produkcji CO2. Od 2013 r. ograniczy liczbę bezpłatnych praw do emisji. Większość będzie trzeba kupować.
Pozostało
83%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama