Dla wielu krajów uruchomienie własnej giełdy jest powodem do narodowej dumy. Nawet niewielki Laos otworzył giełdę, na której można handlować akcjami dwóch kontrolowanych przez państwo firm.
A to wszystko w kraju, który długo jeszcze nie dorobi się kultury akcjonariatu, zaś średni dochód na głowę wynosi 880 dol. Jednak fala konsolidacji giełd ujawniona w zeszłym tygodniu pokazuje, że stawka w tej grze jest większa. Na przestrzeni ostatnich pięciu lat do największych giełd dotarło, że oferowanie zaledwie możliwości handlu na rodzimym gruncie nie jest przepisem na wzrost. Rewolucja w transakcjach elektronicznych, których czas zawierania skurczył się do ułamków sekund, zmusiła giełdy do szerszego spojrzenia.
Kolejna fala konsolidacji
W obecnym wyścigu chodzi o to, by stać się preferowanym, uniwersalnym punktem obsługi dla handlujących, bez względu na to, skąd pochodzą. Jednym z największych klientów Chicagowskiej Giełdy Towarowej (CME) jest firma tradingowa z siedzibą w Pradze. Chicagowska instytucja patrzy też na południe, zawiązując sojusz z szybko rosnącą brazylijską giełdą BM & FBovespa. Klienci handlujący brazylijskimi kontraktami terminowymi na soję w Sao Paolo wkrótce uzyskają dostęp do amerykańskich kontraktów na soję poprzez wspólne łącze technologiczne – i na odwrót.
Do obecnego punktu wielkie giełdy doprowadziła poprzednia fala konsolidacji. NYSE Euronext jest produktem tego okresu stworzonym, kiedy Nowojorska Giełda Papierów Wartościowych kupiła Euronext – klub giełd w Paryżu, Brukseli, Amsterdamie i Lizbonie.
Jednak od 2008 r. duże giełdy zmagają się ze spadkiem wolumenu obrotów, bo kryzys zachwiał zaufaniem do rynków. Także konkurencja ze strony nowych graczy uszczupliła przychody.
Teraz Duncan Niederauer, zapalony koszykarz i prezes amerykańskiej NYSE, oraz Reto Francioni, jego cicho mówiący, szwajcarsko-niemiecki odpowiednik z Deutsche Boerse, postanowili zagrać razem. Transakcja zaskoczyła wielu obserwatorów. Trudno nazwać to starannie dobranym mariażem kulturowym. Niemiecka giełda słynie ze swojego niespiesznego, metodycznego podejścia, podczas gdy nowojorczycy, cóż... są nowojorczykami.
Istnieją również potencjalne bariery antytrustowe i narodowe. Propozycja przejęcia przez giełdę w Singapurze jej australijskiej odpowiedniczki, złożona trzy miesiące temu, wywołała nacjonalistyczny sprzeciw w Canberze. Kanada też nie wydaje się zachwycona inną transakcją ujawnioną w zeszłym tygodniu: fuzją londyńskiej LME z TMX, operatorem giełdy w Toronto.
Guten Morgen Wallstrasse
Amerykańskiego niepokoju związanego z niemiecką kontrolą nad Nowojorską Giełdą Papierów Wartościowych również nie można zatem wykluczyć (choć prowadzący poranny program biznesowy w CNBC potraktowali sprawę lekko, witając widzów radosnym „Guten Morgen Wallstrasse”).
Siły regulacji, konkurencji i technologii przyspieszają globalizację giełd i czynią konsolidację nieuchronną. Testem dla tej fali będzie to, czy uda się zneutralizować nacjonalistyczne emocje. Szczególnie trudne będzie to w Azji, gdzie posiadanie giełdy jest wciąż równie ważne co narodowego przewoźnika. Jednak ponieważ wielkie giełdy w następnej kolejności spojrzą na Azję, nawet tam ich dni są policzone.