Decyzja o podniesieniu przez Chiny stóp procentowych zaskoczyła analityków. Giełdy w Europie i USA zareagowały spadkami.
Bank Chin podniósł wczoraj o 25 punktów bazowych podstawowe stopy procentowe. Decyzja Pekinu doprowadziła do poważnych spadków na giełdach europejskich i w USA. Inwestorzy obawiają się, że gospodarka Państwa Środka z powodu wyższych cen pieniądza będzie zwalniać.
Chińczycy nie chcą popełnić błędu, jakiego dopuścił się szef Rezerwy Federalnej Alan Greenspan, utrzymując wyjątkowo niskie stopy procentowe mimo narastającej bańki nieruchomościowej, co było jedną z głównych przyczyn wybuchu kryzysu w 2008 roku.

Strach przed wzrostem cen

Roczny wskaźnik inflacji w listopadzie osiągnął w Chinach 5,1 proc., najwięcej od 28 miesięcy. Chińskie władze w szczególności martwią się szybkim wzrostem cen żywności i mieszkań. Aby zapobiec nadmiernemu zwiększaniu kredytów, w ubiegłym roku Pekin wprowadził m.in. wymóg odkładania przez banki większych rezerw. Rząd poddał także większej kontroli rynki finansowe oraz wprowadził ceny urzędowe na niektóre podstawowe produkty żywnościowe. Wszystko to nie powstrzymało jednak wzrostu cen.
To już trzecia od października podwyżka stóp procentowych w Chinach. W 2011 roku spodziewane są jeszcze co najmniej dwie. Teraz oprocentowanie podstawowego rocznego kredytu wyniesie 6,06 proc. Termin podjęcia decyzji – w ostatnim dniu świąt Nowego Roku Księżycowego – zaskoczył jednak analityków. Zwykle chiński bank centralny decyzje o zmianie stóp procentowych podejmował w dni robocze.
W zeszłym roku chińska gospodarka rozwijała się w tempie 10,3 proc. Chińscy politycy wielokrotnie sygnalizowali, że ich zdaniem grozi to przegrzaniem gospodarki. Tymczasem eksport do Chin był w ubiegłym roku jednym z najważniejszych motorów wzrostu między innymi niemieckiej gospodarki. Dzięki temu PKB Republiki Federalnej zwiększył się aż o 3,6 proc.
Podwyżka stóp procentowych może zaostrzyć napiętą sytuację na międzynarodowych rynkach walutowych. Depozyty w juanach stały się bowiem potencjalnie jeszcze bardziej atrakcyjne dla międzynarodowych funduszy finansowych. A tym samym dodatkowo wzrosła presja na dalszą aprecjację juana wobec dolara, euro i innych walut międzynarodowych.

Liberalizacja jest korzystna

Jednak wczoraj kurs juana praktycznie się nie zmienił. Powodem jest ścisła kontrola rynku walutowego przez bank centralny. Cudzoziemcy mogą wymieniać chińską walutę tylko po ustalonym przez władze kursie i za pośrednictwem specjalnych kont prowadzonych przez państwowe banki.
Zachodni eksperci przekonują, że liberalizacja systemu walutowego jest korzystna dla samych Chińczyków. Oznaczałaby z jednej strony napływ większych kapitałów zagranicznych, które mogłyby się przyczynić do jeszcze szybszego tempa wzrostu. Z drugiej zaś pomnożyłaby moc nabywczą samych Chińczyków, którzy w większym stopniu mogliby sprowadzać towary z importu.